Szwedzki sąd uznał, że mężczyzna oskarżony przez żonę o przemoc jest niewinny, bo „wydaje się, że pochodzi z dobrej rodziny, w przeciwieństwie do niej”.
Szwecja żyje sprawą wyroku ze sztokholmskiej dzielnicy Solna, w którym uniewinniono mężczyznę oskarżonego o pobicie swojej żony, ponieważ trudno było udowodnić jego winę. Nie to jednak jest najbardziej szokujące, a uzasadnienie. Sąd stwierdził, że kobieta mogła składać fałszywe zeznania, żeby przejąć jego mieszkanie lub otrzymać mieszkanie komunalne. Co więcej wątpliwości co do zeznań powódki wzbudziło to, że w „tych kręgach normalną rzeczą” zdaniem sądu jest, że nie składa się pozwu do sądu, a mówi swoim krewnym „tak, żeby problem można było rozwiązać”.
Orzeczenie nie padło ze strony zawodowych sędziów, a jest wynikiem oceny ławników, pochodzących z Partii Centrum, która już w wyniku skandalu zdecydowała o ich usunięciu. Jedna z nich muzułmanka Ebtisam Aldebe, kiedy kandydowała w 2006 roku w wyborach samorządowych twierdziła, że szwedzkie prawo trzeba dostosować do zwyczajów muzułmanów mieszkających w Szwecji. Jej mąż w tym samym roku napisał list do szwedzkich parlamentarzystów domagając się islamskich szkół podstawowych, które wzmocniłyby tożsamość mniejszości muzułmańskiej.
Mårten Schultz, profesor prawa cywilnego, opisał w niedzielę ten przypadek w Svenska Dagbladet, jako spóźniony krzyk rozpaczy. W niektórych okolicach prawo jest w sposób oczywisty ukierunkowane na rządzące się klanowymi zasadami społeczności.
Jedna z najbardziej wpływowych komentatorek politycznych w Szwecji, Sakine Madon informowała, że ostrzegała już wcześniej „Partię Centrum, a także wszystkich innych, aby nie ustępowali żądaniom różnych grup wysuwanym ze względu na 'politykę różnorodności’ i politykę tożsamości”.
źródło: The Local, Kristianstadbladet