Maajid Nawaz, muzułmański aktywista antyekstremistyczny, pisze o tym, jak termin „islamofobia” nie odróżnia rasistowskiej nienawiści do muzułmanów od uprawnionej krytyki islamskiej doktryny.
* * *
Po wydarzeniach w Nowej Zelandii należy się pilnie zastanowić nad nienawiścią wobec muzułmanów. Apele o zdefiniowanie takiego typu nienawiści zintensyfikowały się, co jest całkowicie zrozumiałe.
Mniej zrozumiałe jest jednak to, jak islamiści chcą zbić kapitał na tym obrzydlistwie i chronić siebie i swoją ideologię przez uprawnioną krytyką. Posługując się celowo niejasnym pojęciem „islamofobii”, islamiści wykorzystali szansę, którą dała im Nowa Zelandia, aby każde badanie ich sposobu odczytywania islamu było uważane za bigoterię.
W tym kontekście, formalne przyjęcie przez burmistrza Londynu i Partię Pracy niejasnego pojęcia „islamofobii” i jej definicji zaproponowanej przez międzypartyjną grupę parlamentarną do spraw brytyjskich muzułmanów (APPG), stworzoną przez kontrowersyjną organizację o nazwie MEND (Muslim Engagement and Development), jest zwycięstwem islamistów.
Słowo „islamofobia” kojarzy analizę islamu, jako światowej religii, z nienawiścią wobec wszystkich muzułmanów. Warto zauważyć, że obecnie to głównie państwa z większością muzułmańską wciąż wydają wyroki śmierci lub w inny sposób kryminalizują apostazję i bluźnierstwo. W tych krajach, gdzie karą jest śmierć, takich jak Pakistan, Arabia Saudyjska czy Iran, używa się islamu jako podstawy do takiego rozumienia prawa – nie bez przekonujących podstaw w jego świętych księgach.
Krytyczna analiza i kwestionowanie idei, podobnie jak religii, która jest tak silna, z pewnością musi być prawem każdej swobodnie myślącej osoby i stanowiło podstawę dla europejskiego Oświecenia. W ubiegłym tygodniu w Pakistanie, na swoim własnym kampusie, profesor został zamordowany przez studenta, który uważał, że koedukacyjne szkolnictwo jest „antyislamskie”.
To dlatego słowo „islamofobia” jest nieprecyzyjne. Co do zasady nie pozwala na rozróżnienie pomiędzy nienawiścią do muzułmanów, a krytykowaniem islamistycznej doktryny. (…)
Islamiści o tym wiedzą. Posłużyli się tą niejednoznacznością przy okazji masakry w redakcji „Charlie Hebdo”. I nadal to robią po wydarzeniach w Nowej Zelandii. Nie pragną niczego innego, jak tylko szansy na ponowne wprowadzenie tylnymi drzwiami tabu o bluźnierstwie. Pozwalając im na to zdradzamy byłych muzułmanów, liberalnych muzułmańskich reformatorów i osoby z sekt mniejszościowych.
Tu nie chodzi o znaczenia słów. Umarli nie mają luksusu pozwalania sobie na lenistwo lingwistyczne. Istnieją także alternatywy. „Nienawiść antymuzułmańska” oraz „muzułmanofobia” byłyby precyzyjniejsze i lepiej by się sprawdziły w odniesieniu do rzeczywistego i rosnącego problemu.
Nie pomaga to, że definicja popierana przez MEND jest zapożyczeniem z definicji antysemityzmu. Chociaż islam i judaizm mają wiele wspólnego, bycie Żydem to więcej niż religia, to także przynależność do pewnej grupy narodowej z jej własną ojczyzną. Z muzułmanami – jako całością – tak nie jest.
Zatem labourzyści i burmistrz Londynu błędnie zaakceptowali definicję islamofobii jako „rodzaju rasizmu skierowanego w wyrażanie muzułmańskości lub tego, co postrzegane jest jako muzułmańskość”. Niejasność tej definicji prowokuje pytanie: Czy „islamofobiczna” jest teraz krytyka mizoginicznej zasłony twarzy jako wyrazu czyjejś „muzułmańskości”? Atakowanie takiej [noszącej zasłonę] osoby rzeczywiście byłoby antymuzułmańską nienawiścią, ale krytykowanie samej praktyki z pewnością nią nie jest.
Dokument przywołuje Palestynę i Kaszmir jako przykłady „muzułmańskiego samookreślenia”, ale od kiedy to parlament przyjął poglądy terrorystycznych ugrupowań – Hamasu (Strefa Gazy) i Lashkar e Taiba (Pakistan), głoszące, że te narodowe zmagania powinny być postrzegane jako walki religijne? Uprzedzając krytykę – w dokumencie stwierdzono, że uważanie tych „muzułmańskich” krajów za terrorystyczne jest „islamofobią”. Jednakże Hamas kontroluje przecież Strefę Gazy i naprawdę jest terrorystycznym ugrupowaniem. Co jest takiego „islamofobicznego” w mówieniu o tym?
Podane przykłady pomijają natomiast, wygodnie dla autorów, wewnętrzne ruchy niepodległościowe, takie jak ruch świeckich Kurdów.
Teraz już powinno być jasne, że ani pojęcie „islamofobii”, ani jego definicja nie są odpowiednie do celu, któremu mają służyć. Są tylko połączeniem prawdziwej antymuzułmańskiej bigoterii z próbą wciśnięcia i zinstytucjonalizowania ochrony, osłaniającej islamizm i konserwatywny islam przed krytyką.
Jak to się zatem stało, że coś takiego uchwalono? W skrócie, pod wodzą członka APPG, naiwnego posła Wesa Streetinga, Labour Party pozwoliła zdefiniować nienawiść poplecznikom islamizmu, którzy zdominowali MEND. Naturalnie zrobili to w taki sposób, żeby chronić swój islamistyczny dogmat przed określeniem go jako nienawistnego. Jeden z dyrektorów MEND, Azad Ali, przegrał na przykład w sądzie sprawę o oszczerstwo przeciwko gazecie, która nazwała go ekstremistą.
Przyjęta przez partię pracy polityka, wynikająca z politycznego lenistwa, nieuczciwa intelektualnie i oportunistyczna moralnie, ignoruje ludzką godność i wzmacnia jedynie wszelkie tabu na temat bluźnierstwa.
Tłumaczenie Grażyna Jackowska na podst.: https://jewishnews.timesofisrael.com
Tytuł – red. Euroislamu