W Parlamencie Europejskim uformowała się grupa do spraw współpracy pomiędzy Unią a Turcją, złożona z parlamentarzystów unijnych i tureckich, poinformowały media.
Przewodniczącym grupy został europoseł PiS Ryszard Czarnecki, który był także inicjatorem powstania komitetu roboczego. Czarnecki zapowiada, że ugrupowanie będzie starało koncentrować się na tym, co łączy Turcję i Unię. „Punktem odniesienia w rozmowach chcemy uczynić coś na kształt dyplomacji pingpongowej, która w latach zimnej wojny była prowadzona między USA i Chinami. Dzięki niej, takim niepolitycznym obszarom, nastąpiło ocieplenie stosunków”, wyjaśnia taktykę ugrupowania.
Coraz więcej problemów na linii Turcja-UE
Chociaż Turcja jest ważnym członkiem NATO i wciąż jeszcze kandydatem do Unii, to jednak trudnych i dzielących obie strony tematów nie brakuje, a nawet jest ich coraz więcej.
Są to sprawy wewnętrzne, ale istotne dla Unii, jak więzienie dziennikarzy w Turcji, masowe aresztowania i czystki po nieudanym puczu w 2016, czy sytuacja dyskryminowanej mniejszości kurdyjskiej. Do tego dochodzą kwestie, w których Turcja jest w konflikcie z państwami unijnymi.
To na przykład szantaż imigracyjny, który wobec UE stosuje Turcja, czy konflikt z Cyprem i okupacja części wyspy, albo najnowszy spór o złoża gazu na Morzu Śródziemnym, gdzie Unia ostro potępiła agresywne tureckie zachowania wobec Grecji. W konflikcie libijskim po przeciwnych stronach są Francja i Turcja. Z kolei Niemcy i Austria z uwagą przypatrują się wykorzystywaniu mniejszości tureckich i tureckich organizacji religijnych jako „długich rąk” Erdogana na ich terytorium.
Turcja wiarygodnym partnerem NATO?
Czy zatem można w takiej sytuacji przyjaźnić się z Turcją? Poseł Czarnecki twierdzi, że jej izolacja nie jest w polskim interesie, powołując się na idee Lecha Kaczyńskiego, który proponował sojusz na linii Ankara – Bukareszt – Warszawa, jako wzmocnienie wschodniej flanki NATO wobec Rosji. Tylko że obecnie Turcja podjęła ryzykowną grę balansowania wpływów Zachodu i Wschodu i chociaż ciągle jeszcze potrzebuje NATO, to flirtując z Rosją działa dezintegrująco na Sojusz.
W przypadku niektórych z wymienionych wyżej konfliktów, Ankarze jest znacznie bliżej do interesów rosyjskich niż do państw zachodnich. Z drugiej strony, pomimo gróźb sankcji za zakup rosyjskiego uzbrojenia rakiet ziemia-powietrze S-400, Stany Zjednoczone nie rezygnują ze współpracy z Turkami.
To instrumentalne traktowanie NATO przez Turcję widać zwłaszcza w bardzo ważnym dla Polski aspekcie – zwiększenia liczby wojsk Sojuszu w Polsce i krajach bałtyckich. Turcja wciąż blokuje wprowadzenie planu „Eagle Defender”, jak twierdzą ambasadorzy przy NATO. Warunkiem zgody jest uznanie przez członków NATO kurdyjskich oddziałów PYD w Syrii za organizację terrorystyczną.
Europa nie może też udawać, że nie zauważa aktywnej roli Turcji we wzniecaniu kryzysu imigracyjnego i traktowania imigrantów jako straszaka wobec państw europejskich – narzędzia przymuszania ich do ustępstw wobec tureckich poczynań. Styczniowe zamieszki na granicy grecko – tureckiej, wspierane przez tureckie służby, były naruszeniem suwerenności unijnego państwa, Grecji.
Partner czy członek UE?
Pozostaje jeszcze nierozwiązana kwestia negocjacji o członkostwo unijne z Turcją. Negocjacje te stanęły w miejscu i nie wygląda na to, by ktokolwiek spieszył się je odmrażać. Europoseł Czarnecki traktuje Turcję jako „ważnego partnera Wspólnoty”, ale współprzewodniczący ze strony tureckiej Ismail Emrah Karayel członkostwo w UE uważa za cel strategiczny Ankary.
W roku 2010 obietnice wsparcia członkostwa Turcji w Unii Europejskiej składane przez szefa MSZ Radosława Sikorskiego, Czarnecki skomentował: „To zwykłe bajki”. Można tylko mieć nadzieję, że teraz z kolei on zbyt wiele Turcji nie obiecuje, nie otrzymując w zamian nic.
Ocieplenie relacji pomiędzy USA a Chinami, o którym wspomina poseł, pomogło może urosnąć gospodarczo Chinom, jednakże spraw Tybetu czy Ujgurów, podejścia do nich państwa budującego system totalnego monitoringu, nie poprawiło.
Jan Wójcik