Hiszpania obawia się o bezpieczeństwo swoich południowych granic ze względu na możliwy napływ bojówkarzy islamskich z Sahelu w Afryce Zachodniej.
”Martwi nas coraz większa liczba osób dołączających do Państwa Islamskiego, które po porażce w Iraku i Syrii przenosi swoją aktywność w rejon Sahelu i Libii. To praktycznie przy naszej granicy” – powiedział minister spraw zagranicznych Alfonso Dastis.
Rozległy, spalony słońcem obszar Sahelu – pas Afryki od Erytrei, poprzez Sudan, Czad, Niger, Mali, Mauretanię, do Senegalu – w ostatnich latach stał się wylęgarnią grup dżihadystycznych, czasami powiązanych z Al-Kaidą i Państwem Islamskim.
Tak zwane państwa G5 Sahelu (Burkina Faso, Czad, Mali, Mauretania i Niger) już ucierpiały na skutek ataków dżihadystycznych pochłaniających tysiące ofiar, które zmusiły do przemieszczenia się setki tysięcy osób i sparaliżowały lokalną gospodarkę i bezpieczeństwo żywieniowe.
“Widać wyraźnie, że bezpieczeństwo ani w Nigrze ani na Mali się nie zwiększa”, powiedział Alfonso Dastis. W grudniu zeszłego roku Hiszpania zdecydowała się zwiększyć personel wojskowy w Mali ponad dwukrotnie – ze 140 do 292 osób. Oddziały te są one częścią sił europejskich szkolących wojsko Mali.
Madryt obawia się, że islamscy bojówkarze mogą nielegalnie dostać się do kraju wykorzystując coroczną masową migrację pracowników z Afryki Północnej, którzy przez Hiszpanię podróżują do swoich domów w Europie. Każdego roku z kolei miliony ludzi z Francji, Niemiec i innych północnoeuropejskich krajów przekraczają granicę hiszpańską, by spędzić wakacje z rodzinami w Afryce.