Autor: ZWI MAZEL
Jako, że mniejszości w regionie szukają równouprawnienia, prawdziwym testem będzie to, czy nowe religijne i polityczne systemy uznają wszystkie narody.
Ludzie w krajach arabskich wyszli na ulice, by obalić represyjne reżimy i ustanowić demokratyczne rządy – taki jest wniosek zachodnich państw. Ale czy te nowe arabskie demokracje, jeśli w ogóle kiedykolwiek powstaną, ucieleśnią istotne zmiany w zakresie niemuzułmańskich i niearabskich mniejszości? Dyskryminacja innych – tych, którzy nie są arabskimi muzułmanami – lub odmowa akceptacji obcych, jest jednym z bardziej skomplikowanych politycznych i etycznych problemów Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej, nawet jeśli rzadko się o tym wspomina.
Teraz, gdy fala rewolucyjna przetacza się w całym świecie arabskim, należy postawić pytanie czy rewolucja jest dla wszystkich czy tylko dla arabskich muzułmanów.
Bliski Wschód i Północna Afryka są domem dla milionów narodowych i religijnych mniejszości żyjących pod arabską okupacją od siódmego wieku; ciągle czekają na równouprawnienie lub walkę o niepodległość.
Kurdowie są jednymi z najstarszych narodów świata, i zachowali swoją tożsamość przez wieki arabskiej i tureckiej okupacji. Choć poddani islamizacji, zachowali swój język (indoeuropejski bliski perskiemu), tradycje i zwyczaje. Obecnie ich liczba szacowana jest na 25 do 30 milionów, rozproszonych między Turcją (15 mln), Iranem (5 mln), Irakiem (5 mln) i Syrią (2 mln). Bezskutecznie walczą o niepodległość od momentu rozpadu Imperium Osmańskiego, co miało miejsce pod koniec I wojny światowej. Kilkadziesiąt tysięcy zostało zabitych przez Turków i Arabów. W Iraku Saddam Husajn nie zawahał się użyć przeciwko nim broni chemicznej, a tysiące zginęło męczeńską śmiercią w północnej części kraju. Saddam wprowadził również politykę przesiedlania, wyprowadzając Kurdów z dala od ich wiosek i od Kirkuku, a wprowadzając na ich miejsce arabskich sunnitów. Rzeczywiście, rośnie dzisiaj napięcie pomiędzy kurdyjskim regionem autonomicznym – utworzonym przez alianckie siły zbrojne po wojnie w Zatoce Perskiej, by chronić Kurdów przed Saddamem – a irackim rządem centralnym. Trzy miesiące temu partie polityczne w tym autonomicznym regionie ogłosiły prawo samostanowienia ludności kurdyjskiej, wyraźnie domagając się tym samym niepodległości. Nie było reakcji ze strony rządów państw arabskich a Zachód nie ukazał swojego wsparcia.
Berberowie, inni ludzie żyjący pod okupacją w Algierii, Maroku i Tunezji, są uważani za rodzimych mieszkańców Afryki Północnej. Ich nazwa pochodzi od „barbarzyńców”, ponieważ, według niektórych, nie mówili oni ani po łacińsku, ani po grecku. Przed arabskim podbojem, szczycili się rozkwitającą kulturą rolną. Nazywają siebie w swoim języku Amazigh, a ich językiem jest Tamazight. Byli islamizowani i nawet odegrali ważną rolę w rozprzestrzenianiu islamu w Hiszpanii, ale zawsze zachowywali swoją pierwotną tożsamość. Odkąd kraje Afryki Północnej uzyskały niepodległość w 1960, uodporniły się arabizacji (preferując język francuski) i walczą o uznanie swojej odmiennej kultury. Berberowie w Algierii stanowią ponad 20 procent ludności. Wielu z nich żyje w Kabylii i udało im się stworzyć aktywny, silny ruch niepodległościowy. W 2010 r. utworzyli rząd na uchodźstwie w Paryżu, na czele z Ferhat Mehennim, kabylską piosenkarką i działaczką. Wydarzenie to było w większości ignorowane przez zachodnie media i żaden rząd ich nie poparł w momencie gdy Algieria nasiliła represje. W Maroku, gdzie stanowią około 40% populacji istnieje ruch Amazigh proszący o autonomię, ale nie otrzymuje on żadnego wsparcia z Zachodu.
Koptowie w Egipcie są kolejną mniejszością będącą przedmiotem prześladowań i dyskryminacji. Ich liczba szacowana jest na 8 do 10 milionów, stanowią około 10% populacji kraju. Są oryginalnym ludem Egiptu – ich nazwa pochodzi od greckiego słowa Egipt. Przeszli na chrześcijaństwo w IV wieku i zachowali swój własny język. Odmówiono im równych praw we własnym kraju i nie mogą zajmować znaczących stanowisk, takich jak wojewoda lub rektor uniwersytetu. Ich reprezentacja w parlamencie jest ograniczona i nie odzwierciedla ich liczebności. Nie mogą swobodnie budować kościołów, a nawet na prace konserwatorskie potrzebują specjalnej zgody rządu. Art. 2 konstytucji stanowi, że Islam jest religią państwa i że islamskie prawoznawstwo jest głównym źródłem ustawodawstwa. Nie są podejmowane próby anulowania tego artykułu w propozycjach dla nowej konstytucji tworzonej przez komitet konsultacyjny, który powstał w następstwie rewolucji. Ataki na Koptów nie zmniejszyły się od rewolucji; jeden z kościołów został podpalony a w konfrontacji z bojownikami muzułmańskimi 13 Koptów zostało zabitych, a dziesiątki rannych. Podczas gdy Egipt i świat raduje się z powodu upadku reżimu, los Koptów stoi w jaskrawej sprzeczności z duchem rewolucji i nadziejami na demokrację.
Chrześcijanie w Iraku i na terytoriach palestyńskich są również ofiarami dyskryminacji i agresji. Wielu wyjechało, aby znaleźć nowe życie na Zachodzie; liczba chrześcijan w świecie arabskim systematycznie maleje. Tylko dwóm narodom niearabskim udało się uzyskać niepodległość: państwo Izrael w 1948 roku, 1308 lat po Islamskim podboju Ziemi Świętej i Sudan Południowy kilka tygodni temu, po 40 latach gorzkiej wojny i ponad 2 mln zmarłych. W sąsiednim Darfurze milicje arabskie, wspomagane przez rząd Sudanu, nadal masakrują niearabską ludność.
Jak rewolucja wpłynęła na Izrael? W Egipcie nie było żadnej wzmianki na temat Izraela w ogóle. Po upadku reżimu radykalne elementy z lewej i z prawej mają już wolną rękę. Istnieją głosy wzywające do rewizji traktatu pokojowego, a nawet jego anulowania. Sprzedaż egipskiego gazu, na podstawie traktatu, jest teraz poddawana w wątpliwość.
Można zatem zasadnie postawić pytanie, czy rewolucje nawołujące do demokracji ostatecznie nie budzą religijnego ekstremizmu i nacjonalizmu, powodując wrogość wobec Izraela zamiast tolerancję i otwartość – co prowadzi do akceptacji. Czy prawdziwa demokracja w świecie arabskim może nie uznawać zasadności Izraela? Demokracje mają szukać kompromisu i skoncentrować się na rozwoju gospodarczym i społecznym. Niestety, bardzo wątpliwe jest, czy w tym regionie powstaną prawdziwe demokracje .
Dokąd zmierza więc arabska rewolucja? Czy poprzestanie na drobnych zmianach w konstytucji i wyborach, które – być może – będą wolne w niektórych krajach, aby doprowadzić do reform gospodarczych oraz poprawy warunków życia, bez ciągłego nacisku mniejszości? Czy autentyczna demokracja, oparta na wolności wypowiedzi, wyzwoleniu kobiet i podstawowych prawach człowieka, może istnieć nie bacząc na to, co dzieje się z Koptami czy Kurdami? Nie wydaje się to możliwe.
Mniejszości porozrzucane po świecie arabskim także chcą swojego udziału w rewolucji, a ich głos niewątpliwie zabrzmi w najbliższej przyszłości. Nie będą dłużej akceptować starego systemu represji i dyskryminacji, jak gdyby nic się nie stało. W Egipcie już się to rozpoczęło. Egipcjanie chcą anulować art. 2 konstytucji i teraz robią demonstracje za równouprawnieniem. W Iraku Kurdowie czekają na odpowiedni moment aby podjąć działania.
Jednak w Egipcie jest prawdopodobne, że po wolnych wyborach Bractwo Muzułmańskie będzie silniejsze i przypuszczalnie uzyska dostęp do władzy. Może to wtedy doprowadzić do utworzenia rządu nazywającego siebie demokratycznym, który przesunąłby się nieubłaganie w kierunku czegoś bliższego reżimowi ajatollahów w Iranie i aspirowałby do islamizacji na całym Bliskim Wschodzie, a potem całej reszty świata.Czy gdy wolne i uczciwe – lub stosunkowo wolne i uczciwe – wybory doprowadzą Bractwo do władzy to będzie to postrzegane za demokratyczny ruch? Czy wymiana świeckiej dyktatury – za pomocą demokratycznych środków – dla antydemokratycznego ruchu wzywającego do przywrócenia kalifatu byłaby do zaakceptowania? Bractwo nie zmieniło swojego motta odkąd zostało stworzone 80 lat temu: „Allah jest naszym celem, prorok jest naszym przywódcą, Koran jest naszym prawem, dżihad naszą drogą a śmierć dla chwały Boga jest naszą największą nadzieją.”
Czy to jest to na co masy będą głosować kiedy będą miały do tego prawo? Trudno jest odpowiedzieć na to pytanie, choć brak edukacji odnośnie demokracji, który jest wynikiem głębokiej ingerencji islamu we wszystkie systemy edukacji w świecie arabskim, nie jest zachęcający. Jest prawdopodobne, że wielu ludzi będzie uważało, że są pod ostrzejszymi i dużo bardziej represyjnymi dyktatorskimi reżimami islamskimi niż poprzednie.Ale już się słyszy na Zachodzie, że jeśli taka jest wola ludu, to musi być uszanowana. Te same głosy, w Stanach Zjednoczonych i w Europie, dały Braciom Muzułmańskim ocenę pozytywną, niektórzy nawet twierdzą, że jest to świecki ruch i że można otworzyć z nim dialog, że poprowadzą oni narody arabskie do postępu i oświecenia. Nic nie jest dalsze od prawdy, ale jak widzieliśmy w ostatnich latach, w Europie są tacy, którzy wolą nie widzieć ciągłego ograniczania demokratycznych wartości przez islamistów, ponieważ Europa nie jest gotowa by uznać ten problem i stawić mu czoła.
Proces rewolucyjny w świecie arabskim jest nadal w toku. Prawdziwy test tych rewolucji nie będzie ograniczony zmianami konstytucyjnymi czy reżimowymi, ale fundamentalną zmianą w systemie politycznym i religijnym: rozdzieleniem religii i państwa, nową świecką konstytucją, podziałem kompetencji, a przede wszystkim, gotowością do zaakceptowania drugiego, pełnym równouprawnieniem kobiet i wszystkich mniejszości – a także, uznaniem historycznych praw Izraela jako państwa narodu żydowskiego.
Autor jest byłym ambasadorem w Rumunii, Egipcie i Szwecji i członkiem Jerusalem Center for Public Affairs. (ms)
Źródło: The Jerusalem Post
http://www.jpost.com/MiddleEast/Article.aspx?id=212688
Tłumaczenie: JK