Radykalny islam w Europie: to nasza wina

Hamburger

Strażacy na miejscu pożaru w „Hamburger Morgenpost”

Vijeta Unival

Zachodni system szkolnictwa stworzył pokolenie, które, przyjmując dobrodziejstwa wolności za coś oczywistego, nie nauczyło się, że są one niezwykle rzadkie i że minione pokolenia zapłaciły za nie wielką cenę.

Zamiast przekazać płomień wolności i oświecenia światu muzułmańskiemu, pozwoliliśmy, żeby przygasł w naszym własnym domu. Jeśli nie staniemy w obronie naszych wartości, nikt inny tego nie zrobi.

Wycelowano i trafiono w serce zachodniej cywilizacji. Najpierw uzbrojeni napastnicy wtargnęli do paryskiej redakcji satyrycznego pisma Charlie Hebdo i zabili 12 osób, by narzucić Francuzom swoje rozumienie szariatu. Trzy dni później w niemieckiej gazecie Hamburger Morgenpost, która miała odwagę przedrukować te rysunki, wybuchła bomba.

Większość gazet w Niemczech zdecydowała nie narażać się muzułmańskim ekstremistom przez drukowanie czegokolwiek, co mogłoby wywołać ich oburzenie. Berliner Zeitung, Hamburger Morgenpost i Der Tagesspiegel stanowiły nieliczne wyjątki.

Takie ataki, w połączeniu z listą żądań – od zakazu bożonarodzeniowych dekoracji, do stawiania ludzi przed sądem, jeśli nie mordowania ich, za praktykowanie swobody wypowiedzi – skłaniają do zastanowienia się, jakie będą kolejne żądania.

Ci „prorocy śmierci” przybywają tu z jasnym przesłaniem dla nas wszystkich: Taki los spotka tych, którzy odmówią poddania się dyktatowi średniowiecznego szariatu. Sądząc po tonie panującym w głównych mediach, już udało im się wymusić naszą uległość. I nie było to takie trudne.

W amerykańskich i europejskich stacjach telewizyjnych zaczęło się od znanej dyskusji: komentatorzy nie byli pewni motywów sprawców. Nasze politycznie poprawne agencje informacyjne nie są przygotowane do informowania o takich zdarzeniach, nawet jeśli dotyczą one nas samych. Głosy w telewizji powiedziały, że jedna rzecz nie budzi wątpliwości: islam nie ma z tym nic wspólnego.

Jeśli ktoś miał nadzieję na moralnie jednoznaczny i jasny przekaz mediów w Europie, znów się zawiódł. Zachodnia prasa „grała” francuskim zwrotem i hashtagiem „Je suis Charlie,” lecz często brakowało jej odwagi, by pokazać rysunki Charlie Hebdo na znak solidarności z tym francuskim tygodnikiem.

Według tchórzliwej prasy, która często skraca to, co w rzeczywistości zostało powiedziane i nie staje w obronie fundamentalnych wolności – wspólnie z politykami i społeczeństwem, które nie domaga się niczego w zamian – my Europejczycy nie możemy obwiniać nikogo prócz siebie samych.

Zbyt długo świętowaliśmy erozję naszych zachodnich wartości, nazywając to „wielokulturowością”. Nasi politycy, intelektualiści i uczeni wolą pozwalać sobie na “społeczny romantyzm”, niż kwestionować gwałtownie rozwijające się, równoległe systemy prawne i społeczne w społecznościach muzułmańskich imigrantów.

Nasi politycy nadskakują radykalnym kaznodziejom i dają posłuch ich pretensjom. Uznali te osoby – które często okazują się ekstremistami, udającymi tylko umiarkowanie – za jedynych przedstawicieli muzułmańskich imigrantów. Przede wszystkim zaś nie wyciągnęli solidarnie ręki do tych dzielnych muzułmanów i muzułmanek, którzy mieli odwagę przeciwstawić się radykalnym elementom we własnych społecznościach.

Wolność wypowiedzi i wolność zadawania pytań miały podstawowe znaczenie w tworzeniu się zachodniej cywilizacji, przynosząc ze sobą wartości takie jak wolność religii i od religii, sprawowanie władzy za zgodą obywateli i równość wobec prawa, w stopniu niespotykanym dotąd w historii ludzkości.

Od wielu lat główne partie polityczne i media robią wszystko by osłabić prawdziwą debatę o rosnącym zagrożeniu ze strony wojującego islamizmu wewnątrz europejskich społeczeństw – i nawet dzisiaj dalej tak postępują. Tam, gdzie zawiódł nas główny ruch polityczny, szybko zmaterializowały się grupy skrajnie lewicowe, skrajnie prawicowe i neonazistowskie.

Roztrwoniliśmy wolność, którą zapewniły na kontynencie pod koniec drugiej wojny światowej siły sprzymierzone, olbrzymim ludzkim kosztem.

Jeśli nie staniemy w obronie naszych wartości, nikt inny tego nie zrobi. Jeśli chcemy je ochronić, powinniśmy zacząć od stwierdzenia tego, co wydaje się oczywiste: jak to ujął premier Kanady, Stephen Harper: „Międzynarodowy ruch dżihadu wypowiedział nam wojnę.” Musimy na Zachodzie podjąć decyzję: czy chcemy bronić naszej wolności, czy chcemy jeszcze bardziej poddać się rosnącemu islamskiemu zastraszaniu.

Tłumaczenie Grażyna Jackowska

Źródło: www.gatestoneinstitute.org

 

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign

Piotr S. Ślusarczyk

Doktorant UKSW, badacz islamu politycznego, doktor polonistyki UW; współprowadzący portal Euroislam.pl; dziennikarz telewizyjny i radiowy.

Inne artykuły autora:

Izolacja rządu talibów już nie działa

Niemcy: czy deportacja imigrantów będzie sprawniejsza?

Udany bojkot irańskich wyborów