Wiadomość

Przemilczana pielgrzymka posłów polskich do grobu Arafata

Polska delegacja w Palestynie. (zdj. Przedstawicielstwo Polski w Ramallah)
Polska delegacja w Palestynie. (zdj. Przedstawicielstwo Polski w Ramallah)

Jak się wydaje media głównego nurtu albo nie zauważyły, albo wolały nie zauważyć pielgrzymki polskich parlamentarzystów do grobu Jasera Arafata. Przeglądając doniesienia o tej pielgrzymce na stronie Facebooka Przedstawicielstwa RP przy Palestyńskiej Władzy Narodowej z siedzibą w Ramallah, podziwiałem zjawisko rzadko spotykane w polskiej polityce – wspólnotę poglądów ponad podziałami.

Placówka wyraziła wdzięczność premierowi Palestyny za serdeczne spotkanie z polskimi parlamentarzystami. Zapewniła również, że łączy nas „solidarność z Palestyną”.  Dowiedzieliśmy się, że polscy posłowie odwiedzili palestyński Hebron. Odwiedzili również „święte miejsca chrześcijaństwa i islamu”.

Polsko-Palestyńska grupa parlamentarna ukonstytuowała się w obecnym składzie 16 września 2020 i pracują w niej następujący posłowie:

  1. Kołodziej Ewa   /KO/  –  współprzewodnicząca
  2. Konieczny Maciej   /Lewica/  –  współprzewodniczący
  3. Dziemianowicz-Bąk Agnieszka   /Lewica/  –  wiceprzewodnicząca
  4. Frydrych Joanna   /KO/  –  wiceprzewodnicząca
  5. Woźniak Tadeusz   /PiS/  –  wiceprzewodniczący
  1. Arent Iwona   /PiS/
  2. Biejat Magdalena   /Lewica/
  3. Sterczewski Franciszek   /KO/
  4. Śmiszek Krzysztof   /Lewica/
  5. Zandberg Adrian   /Lewica/

Na stronie tej grupy parlamentarnej znajdujemy informacje, że to jej IX kadencja, więc prawdopodobnie jej początki sięgają czasów komunistycznych. Pielgrzymka do Palestyny też nie jest pierwsza. W 2012 ta sama grupa odbyła pielgrzymkę do Gazy, gdzie spotkała się z premierem hamasowskiego rządu w Gazie Ismailem Haniją.

doniesienia w „Jerusalem Post” wiemy, że w obecnej pielgrzymce do grobu Jasera Arafata uczestniczył Maciej Konieczny, Magdalena Biejat i Franciszek Sterczewski. W JP jest informacja, że pielgrzymowała czwórka posłów (w innym miejscu twierdzi się  wycieczka na koszt budżetu państwa obejmowała sześć osób).

Z tych trzech osób, których nazwiska znamy, obszernie i z wielką dumą na swoich stronach Facebooka informowali o tej pielgrzymce Maciej Konieczny z partii Razem oraz Franciszek Sterczewski, (poznański samorządowiec wybrany z listy KO), ale żywa dyskusja wywiązała się tylko na stronie posła Sterczewskiego.

Ta dyskusja wydaje się być fascynującą ilustracją artykułu w „Proceedings of the National Academy of Sciences” Emily Kubin i in.: Osobiste doświadczenia lepiej łączą ponad podziałami moralnymi i politycznymi niż fakty. (Obszerne omówienie tego artykułu po polsku znajduje się tutaj.) Raz jeszcze widzimy w tej dyskusji jak osobiste świadectwo fakty po prostu przekreśla. Człowiek, który się nie leni, może osobiści zaświadczyć, że słońce wstaje, a te opowieści, że wkręcamy się pod słońce to jakieś bzdury. W tej dyskusji kilkanaście razy przywołuje się wyprawy na wolontariat do „Palestyny” (osobiste lub członków rodziny) oraz zapewnienia o tym, kto i co widział „na własne oczy”.

Moją szczególną uwagę zwrócił wpis pracownicy Przedstawicielstwa RP przy Palestyńskiej Władzy Narodowej, pani Barbary Urban, która pisała: „Panie Pośle, śledzę Pana już od jakiegoś czasu gdyż bardzo mi przypadł do gustu styl Pana pracy. Mieszkam w Ramallah już od 15 lat, i przez dobre 10 z nich jako pracownik Biura Przedstawiciela RP w Ramallah. Miałam okazję poznać członków grupy przyjaźni podczas wcześniejszych wizyt. Niezmiernie się cieszę, że jest Pan członkiem obecnej grupy gdyż liczę na Pana zaangażowanie! Przemiła niespodzianka!”

Poseł Sterczwski odpowiedział, że jemu jest też niesłychanie miło, a pani Basia Urban napisała: „Wspaniale! Zatem, mam nadzieję do zobaczenia!” (Oboje kochają zdrobnienia, pani Barbara podpisuje się jako Basia, a pan Franciszek występuje jako Franek.)

To bardzo ciekawe co pisze ta przedstawicielka pisowskich rządców, która informuje nas, że polska dyplomacja otwarcie popiera morderczą dyktaturę i jej sympatyków. Okazuje się, że przynajmniej w jednej sprawie polityczne podziały schodzą na drugi plan i ludzie umieją ze sobą współpracować w miłej i pełnej wzajemnego zrozumienia atmosferze. Na stronie polskiego Przedstawicielstwa nie udało mi się znaleźć najmniejszej wzmianki, że coś w tym „państwie Palestyna” może być nie tak. (Nie znalazłem również takiej wzmianki na stronach członków parlamentarnej miłości z Palestyną.)

Ponieważ w dyskusji pojawiło się wiele głosów zdumionych i wręcz zagniewanych na tę parlamentarną pielgrzymkę do grobu Arafata, poseł Sterczewski przedstawił dowody, że antysemitą nie jest. Franciszek Sterczewski pisze zatem, że ma wielu przyjaciół Żydów jak również uczestniczył w porządkowaniu żydowskiego cmentarza. Uroczyście zapewnia, że antysemitą nie jest i tylko krytykuje obecny rząd Izraela za jego politykę.

Jeden z uczestników dyskusji polecił posłowi fascynującą książkę amerykańskiej pisarki, Dary HornPeople love dead Jews: Reports from a Haunted Present, ale poznański poseł raczej nie wykazuje zainteresowania grubymi książkami, ewidentnie preferuje media społecznościowe i informacje ściśnięte do 280 znaków.

Na swojej stronie w jednym z wpisów o tej pielgrzymce Franek Sterczewski zamieścił zdjęcie (chyba samodzielnie zrobione), które zasługuje na opis werbalny (dłuższy niż na 280 znaków).

Na zdjęciu zrobionym z okazji parlamentarnej wizyty w Betlejem widzimy fragment betonowego muru z wielkim napisem po angielsku „Mury służą do wdrapywania się na nie”. Po prawej stronie czytamy: „Free Palestine” (Wyzwolić Palestynę”) Podpis A.K., serduszko i znaczek anarchistów. Nie ma tu informacji, gdzie leży ta „Palestyna” i jakie ma granice.

Po lewej stronie widzimy napis: „Wall of Shame” (mur wstydu lub hańby, jak kto woli) z dopiskiem: „From the river to the sea Palestine will be free” (Od rzeki do morza Palestyna będzie wolna). Tu jakbyśmy dostali informację, gdzie leży Palestyna. Palestyna leży między rzeką i morzem. Gdyby ktoś pytał, między którą rzeką i którym morzem pewnie nawet poseł Sterczewski przyznałby, że chodzi o rzekę Jordan i Morze Śródziemne, czyli Palestyna to Izrael plus tzw. „terytoria palestyńskie”, które Izrael chciał wymienić w zamian pokój, ale próbował tę transakcję przeprowadzić zgadzając się na powierzenie wyłącznego przedstawicielstwa Palestyńczyków agentowi KGB Jaserowi Arafatowi, który wyjaśniając swoim kolegom (po arabsku) dlaczego udawał, że zgadza się na istnienie Izraela i na rezygnację z terroru, przypomniał, że Mahomet wykiwał Żydów przy mocy fałszywego traktatu pokojowego.

Krótko mówiąc hasło „Palestyna będzie wolna od rzeki do morza” było hasłem Arafata, z którym specjalnie się nigdy nie ukrywał, a dokładnie oznacza ono to, co tak często (praktycznie co tydzień) przypominają duchowni muzułmańscy powtarzając zapowiedź, że w dniu Sądu Ostatecznego muzułmanie będą zabijać Żydów, a skały i drzewa będą ludzkim głosem mówiły, że za nimi ukrywają się Żydzi, których trzeba jeszcze zabić.

Tak więc, polski poseł z dumą pokazuje napis na murze z obietnicą wymordowania Żydów, którzy schronili się w ziemi Izraela przechrzczonej w 135 roku przez Rzymian na Palestynę. Dla tych, którzy mają poglądy oparte na głębokiej i starannie pielęgnowanej niewiedzy, warto przypomnieć, że obietnica pozwolenia Żydom na powrót do Izraela była związana z klęskę imperium Osmańskiego, że tereny obecnego Izraela były wcześniej częścią syryjskiego okręgu administracyjnego, jak również, że były w znacznym stopniu wyludnione z powodu barbarzyńskiej polityki podatkowej Turków.

Zarówno polski poseł, jak i autorzy graffiti na murze mogą nie wiedzieć, że napływ Żydów do Erec Israel spowodował większą imigrację arabską niż żydowską z powodu zmieniania przez żydowskich osadników pustyni i malarycznych moczarów w urodzajne ziemie (i z powodu polityki brytyjskiej blokującej imigrację żydowską i ułatwiającej imigrację arabską). Polski poseł i autorzy graffiti mogą również nie wiedzieć, że kiedy w pierwszym dniu niepodległości pięć arabskich armii napadło na Izrael z otwarcie wyrażanym zamiarem dokończenia dzieła Adolfa Hitlera (i z pomocą działających w armiach Egiptu i Syrii oficerów SS oraz armii jordańskiej uzbrojonej i dowodzonej przez oficerów brytyjskich), armie najeźdźcze zwróciły się do arabskich mieszkańców Izraela z apelem o opuszczenie terenów walk i powrót po oczyszczeniu tych terenów z Żydów (obiecywano, że to nie potrwa dłużej niż tydzień).

Polski poseł i autorzy graffiti na murze mogą nie wiedzieć, że przegranie tej wojny z garstką ocalałych z europejskich i muzułmańskich prześladowań Żydów bardzo oburzyło i rozgniewało kraje arabskie i wyrzuciły praktycznie rzecz biorąc wszystkich pozostałych Żydów ze swoich krajów, pozbawiając ich własności. Było tych Żydów plus minus o sto tysięcy więcej niż tych Arabów, którzy uciekli z terenów wojny do sąsiadów (często do krajów z których pochodzili), zaś skonfiskowana żydowska własność ziemska w krajach arabskich była wielokrotnie większa od całego Izraela.

Liczba arabskich uciekinierów również jest dyskusyjna ponieważ pierwsze dane ONZ mówiły o 450-500 tysięcy arabskich uchodźców, co potem urosło do 750 tysięcy, natomiast liczba uchodźców żydowskich z krajów arabskich szacowana jest na 800 tysięcy do miliona, ale milion pojawia się rzadko, najczęściej powtarzana liczba to 850 tysięcy.

Wydaje się, że na polskim pośle wrażenie zrobił przede wszystkim mur, którym rzekomo okupujący odgrodzili się od rzekomo okupowanych, utrudniając im zabijanie Żydów (co prawdopodobnie interpretuje jako rażące naruszenie praw człowieka). Czasem nazywa się ten mur „murem apartheidu”, a niektórzy porównują go z murem berlińskim. Mur berliński uniemożliwiał obywatelom NRD ucieczkę z komunistycznego raju, apartheid był systemem rasowej segregacji, której w Izraelu nie ma ani śladu. Czego nie rozumieją ludzie w rodzaju posła Sterczewskiego? Tego, że można chcieć chronić swoich obywateli przed mordercami, czy tego, że w Izraelu nie ma apartheidu? Wydaje się, że poseł polskiego parlamentu nie rozumie ani jednego, ani drugiego i nie widzi niczego złego w haśle „Palestyna będzie wolna od rzeki do morza”.

Pan poseł najwyraźniej uważa, że hańbą jest utrudnianie porządnym ludziom mordowania Żydów i trudno się dziwić, bo przecież to zdanie podziela dziś wielu mieszkańców Europy. To w końcu nasza stara tradycja. Paliliśmy Żydów tysiącami w setkach miast europejskich w średniowieczu, na tej tradycji oparł swoją karierę Adolf Hitler i miał wiele zrozumienia i poparcia w innych krajach Europy. Trudno się dziwić, że poseł Franek Sterczewski zachwycił się właśnie tym fragmentem muru bezpieczeństwa i podzielił się jego zdjęciem ze swoimi czytelnikami.

Dyskusja pod jego wpisami o tej pielgrzymce, jak większość dyskusji w mediach społecznościowych, jest niesłychanie emocjonalna, więc zaledwie informuje o czym rozmawiać warto. Moją uwagę zwrócił głos Joanny Sokolińskiej, która napisała:

„Wszyscy jesteśmy przeciwko osadnictwu, ale na litość boską, odwiedzanie grobu Arafata?”

Kilka osób zaprotestowało przeciw określeniu ”wszyscy jesteśmy przeciw osadnictwu”, ale nikt nie zapytał, czy pani Joanna Sokolińska jest przeciwna wszelkiemu osadnictwu. No bo jeśli nie ma nic przeciwko osadnictwu tureckiemu na Cyprze, albo osadnictwu tureckiemu w Syrii, albo osadnictwu chińskiemu na Tybecie czy w regionie zamieszkałym przez Ujgurów, albo osadnictwu arabskiemu na Obszarze C Judei i Samarii, lub w Jerozolimie albo w innych miastach Izraela, to  mamy powód do zadania kilku pytań pomocniczych.

Problem osadnictwa jest bardzo ciekawy. Polskie osadnictwo w Ukrainie Zachodniej przed wojną było, delikatnie mówiąc, kontrowersyjne, ale już polskie osadnictwo po wojnie na Ziemiach Zachodnich, po wypędzeniu z tych ziem kilku milionów Niemców pozwala na dyskusję o kosztach przegrania wojny najeźdźczej. Tak więc, wszyscy wiemy jakie osadnictwo ma w tym przypadku na myśli internautka, ale pozostaje pytanie, dlaczego uważa, że nie ma tu miejsca na dyskusję? Niektórzy twierdzą, że właśnie ta niebywała koncentracja emocji na Żydach może coś (często nie do końca uświadomionego) pokazywać. Badacze zajmujący się badaniem poziomu nie-antysemityzmu właśnie takie drobiazgi biorą pod uwagę opracowując swoje ankiety. Tak, problem żydowskiego osadnictwa na terenach Judei i Samarii w kontekście treści Porozumień z Oslo jest wart dyskusji.

Inna internautka, Monika Składowska napisała: „Bardzo dobry moment na wizytę. Może warto dołączyć do protestów przeciwko rządom Prezydenta Abbasa? Rządzi on za pomocą dekretów od lat, Palestyńczycy nawet nie pamiętają kiedy ostatni raz odbyły się wybory. Parlament nie działa od 2007”.

No i jakże piękny gest, kwiaty na grobie Arafata. Nawróconego skorumpowanego terrorysty. Można się zastanawiać gdzie i na co nawrócił się Arafat, ale jeszcze ciekawsze jest pytanie o jakie protesty może tu chodzić? W drugiej połowie lipca 2021 palestyńskie media społecznościowe były poruszone powołaniem na stanowisko minister samorządu lokalnego córki innego ministra. (Protestów ulicznych nie było, ponieważ wcześniejsze protesty uliczne były tak brutalnie tłumione przez palestyńską policję, że ludzie już się nie odważają, ale faktycznie w mediach społecznościowych były liczne głosy protestu przeciw szalejącemu nepotyzmowi.)

Przy okazji przypomniano również jak wiele pieniędzy znika w kieszeniach „prezydenta”, Abbasa, który raz zdobytej władzy nie oddał nigdy, i jego ludzi. (Sam Abbas jest w porównaniu z takim Meszalem z Hamasu skromny, gdyż jego majątek szacuje się zaledwie na około 400 milionów dolarów zaś majątek Meszala to grubo ponad miliard.) Palestyńczycy wiedzą, że Palestyna otrzymała wielokrotność Planu Marshalla, co w żaden sposób nie przełożyło się na rozwój i dobrobyt.

Znacznie więcej niż prezydent Abbas ukradł Palestyńczykom Arafat, ale o szczegóły należałoby się zwrócić do mieszkającej w Paryżu wdowy po wzorze osobowym polskich obrońców praw człowieka. Bezrobocie w Autonomii Palestyńskiej wynosi 26 procent (wśród młodych Palestyńczyków znacznie wyższe), więc Palestyńczycy mają powód do protestów, a Abbas i jego dwór mają powód do zwalania na „okupację”, ale pewnie znająca arabski p. Barbara Urban o tym polskich parlamentarzystów nie informowała, a oni sami z nikim, kto mógłby ich o tym poinformować, woleli się nie spotykać, bo to jest niebezpieczne.

Z pewnością pielgrzymka polskich parlamentarzystów do grobu Jasera Arafata zasługiwała zarówno na poinformowanie o niej społeczeństwa za pośrednictwem mediów głównego nurtu, jak i na merytoryczną dyskusję, tak o potrzebach złożenia hołdu temu właśnie człowiekowi przez mieszkańców naszego kraju, jak i o tym jak nad Wisłą postrzegany jest konflikt arabsko-żydowski i dlaczego aż tak intensywnie i aż w takim oderwaniu od faktów.

Andrzej Koraszewski

Źródło: http://www.listyznaszegosadu.pl/znasz-li-ten-kraj/przemilczana-pielgrzymka-poslalw-polskich-do-grobu-arafata

〉 Polecamy: o lukusowym życiu przywódców Hamasu

 

 

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign