Piotr Ślusarczyk
„Będziemy musieli poprosić wszystkie kobiety, żeby nosiły hidżab. Z solidarności”. To nie austriackie wydanie „Ucha prezesa”, ani Monty Python – to prawdziwy cytat z wypowiedzi prezydenta Austrii.
Na spotkaniu z młodzieżą w Domu Unii Europejskiej w Wiedniu Alexander Van der Bellen powiedział, że w geście solidarności z muzułmanami, w ramach walki z „islamofobią”, kobiety powinny nosić muzułmański strój.
Myślę jednak, że prezydent powinien robić znacznie więcej, żeby muzułmanie nad Dunajem poczuli się tak samo, jak nad Zatoką Perską. Proponuję więc na początek wydawanie wszystkich oficjalnych dokumentów w języku arabskim, wprowadzenie obowiązkowej nauki arabskiego, zamienienie kościołów, synagog czy pagód na meczety. Książki sprzeczne z doktryną islamu w geście solidarności można by udostępniać jedynie historykom „islamofobii”. Z bibliotek wycofałbym na początek Freuda, zaś w sonetach Rilkego zamieniłbym Orfeusza – jako pogańskiego bohatera – na Mahometa. „Nad pięknym modrym Dunajem” jako skażone europocentryzmem proponuję wycofać w oficjalnych sal koncertowych lub wpleść tam motywy orientalne. W drodze wyjątku można by wykonywać „Marsz turecki” Mozarta jako przykład historycznego sojuszu łączącego do wieków naród austriacki z Osmanami. Po zmianach w modzie i kulturze powinno się także zmienić prawo. Zamiast konstytucji – podkreślmy tu jeszcze raz wagę solidarności z muzułmanami – należy wprowadzić szariat.
Do prezydenta mam jednak jeden zarzut. Wynika on zapewne z niedostatecznej wrażliwości na kwestę płci kulturowej. Obrzydliwe wydaje mi się zachęcanie jedynie kobiet do noszenia hidżabów. Prezydent powinien wszakże świecić przykładem i sam założyć tradycyjny muzułmański strój, z którego oczywiście będzie dumny. Poza tym burka zapewni mu anonimowość, za którą politycy tak tęsknią.
Słowa austriackiej głowy państwa byłby śmieszne, gdyby nie były prawdziwe. Jak tak dalej pójdzie, Austriaczki rzeczywiście założą burki, pewnie nie z solidarności, ale ze strachu.