Jan Wójcik
To jak to jest – „chcą szariatu” czy „mogą złożyć deklarację”, że go nie wprowadzą? Portal NaTemat coraz głębiej bada sprawę, którą wywołały żywiołowe, ale i nienawistne reakcje polskiego internetu po zamachach w Londynie.
Z ostatniej publikacji wyłania się obraz różnorodnego islamu w Polsce. Są i Tatarzy złączeni z Polską wielowiekową tradycją i imam, który „niezręcznie się wyraził”, że chce szariatu. Pracownik ambasady powiązany z Bractwem Muzułmańskim oraz aktywista Stowarzyszenia Studentów Muzułmańskich (SSM), obydwaj twierdzą, że jakieś elementy fundamentalne są, pieniądz trzeba jednak od Bractwa brać, ale Polska nie ma powodów do obaw. Wygląda to wszystko dość zagmatwanie i obraz, który wynika z artykułu, jest niejasny.
Możliwe, że dzieje się tak dlatego, iż zarówno media rządzące się prawami rynku, jak i ci, co chcą wysłać „ciapatych na stos” oraz sami muzułmanie, nazbyt często posługują się w różnych odmianach słowami „lęk, obawa, strach”.
Rzeczywiście absurdalne byłoby to dzisiaj, gdybyśmy mieli obawiać się garstki muzułmanów i uznawać za realną groźbę wprowadzenie szariatu w Polsce. Jednakże ze strony muzułmanów, zwłaszcza ich przedstawicieli, padają i padały w przeszłości niepokojące deklaracje. Czy mamy traktować ich obecne wypowiedzi w oderwaniu od poprzednich?
Podczas demonstracji przeciwko meczetowi budowanemu przez Bractwo Muzułmańskie w Warszawie, przewodniczący Ligi Muzułmańskiej w RP Samir Ismail wprowadzał w błąd opinię społeczną, starając się wykpić podnoszone wtedy zarzuty o powiązania z Bractwem; mówił w wywiadzie dla Gazety Wyborczej: „Gdzie Egipt, a gdzie my?”. Tak jakby fenomen islamskiego fundamentalizmu związany z ruchem zapoczątkowanym przez Bractwo, ale także w Pakistanie przez Abu Ala Maududiego był ograniczony tylko do miejsca jego powstania. Dzisiaj dowiadujemy się, że SSM przyznaje, iż „część islamskich organizacji w naszym kraju jest powiązanych z Bractwem Muzułmańskim”. A więc jednak Egipt nie jest tak daleko?
Szkoda tylko, że SSM, z którego w 2001 wyłoniła się Liga, używa tu trzeciej osoby liczby mnogiej, zamiast pierwszej. To właśnie SSM wydawało pisma Sajjida Qutba, głównego ideologa Bractwa Muzułmańskiego. To oni wydawali Maududiego, założyciela islamskiego fundamentalizmu w Pakistanie. Tak samo jak Fajsala Mawlawiego, niedawno zmarłego islamskiego uczonego i zastępcy Jusufa al-Karadawiego. Fundatorem tych publikacji jednak nie było Bractwo, a Światowe Zgromadzenie Muzułmańskiej Młodzieży (World Assembly of Muslim Youth – WAMY) oskarżane przez USA o wspieranie islamskiego ekstremizmu na świecie. Przedstawicielem WAMY w Polsce jest mufti Tomasz Miśkiewicz, przewodniczący kojarzonego z Tatarami Muzułmańskiego Związku Religijnego.
Deklaracja Ligi Muzułmańskiej w RP, że „nigdy nie wprowadzą szariatu w Polsce”, jest także mało wiarygodna. Propozycja w tej kwestii padła już w 2010 roku ze strony stowarzyszenia Europa Przyszłości, również podczas demonstracji pod warszawskim meczetem. Tzw. „Karta porozumienia z muzułmanami” (projekt do dyskusji) zawiera właśnie m.in. taką deklarację jak i postuluje odcięcie się od wersetów miecza i traktowanie ich w kontekście historycznym. Jednak ta próba wyjścia naprzeciw, szukania dialogu przez stowarzyszenie EP, przez stronę muzułmańską została szybko zdyskredytowana przez nazwanie deklaracji „lojalką”. Co miałoby się zatem zmienić w ciągu trzech lat w tak wielowiekowej tradycji? Jak to odnieść do publikowanych przez SSM książek, w których czytamy, że działania na rzecz państwa muzułmańskiego to obowiązek dotyczący każdego muzułmanina wynikający z szariatu? Czy wierzyć także mamy, iż rozważania na temat rozwiązań instytucjonalnych szariatu, jakie obecny przewodniczący LM Ali Abi Issa prowadził w czasopiśmie „As Salam” w 2010 roku, były czysto teoretyczną zabawą intelektualisty?
Niefortunne wypowiedzi imama Nezara Charifa o tym, że każdy muzułmanin jest fundamentalistą, tłumaczy rzecznik MZR Musa Czachorowski, były żołnierz, dziennikarz i poeta. Czachorowski sam na temat współegzystowania islamu i Europy wypowiedział się w sposób wymagający wytłumaczenia. W odpowiedzi udzielonej na łamach „As Salam” na koncepcję muzułmańskiego reformatora Bassama Tibiego: „islam europejski albo islamska Europa”, napisał, że skoro trzeciego wyjścia nie ma to… „islamska Europa”. Współczesną Europę odmalowuje w najczarniejszych barwach jako kontynent nihilizmu i zgnilizny moralnej, do takiego postrzegania świata ma oczywiście prawo i zrozumiała może być w tym świetle jego niechęć do tworzenia hybryd. Tylko czy odrzucając „islam europejski” Bassama Tibiego, odrzuca także to, czym miał się on cechować – w tym przypadku m.in. brakiem szariatu?
Trudno zatem przyjąć bez wątpliwości składane przez polskich muzułmanów deklaracje. Czy oznacza to, że powinniśmy się bać islamizacji Polski? Nic bardziej błędnego. To nie jest proces, który mógłby się wydarzyć w najbliższych latach, albo nawet dekadach. Z drugiej strony to nie oznacza, że należy biernie przyglądać się funkcjonowaniu ugrupowań antydemokratycznych. A tym bardziej rząd, władze lokalne, organizacje pozarządowe nie powinny w żadnej mierze wspierać takich organizacji.
Co prawda na Zachodzie funkcjonuje teoria „umiarkowanych islamistów”, których uda się nakłonić do demokracji prowadząc z nimi dialog, Bassam Tibi, jest jednak zupełnie innego zdania. Podsumowując przeprowadzoną w 2011 w Warszawie debatę „Kto się boi wielokulturowej Europy?”, powiedział: „Instytucjonalni islamiści chcą wprowadzenia islamskiego szariatu, co oznacza państwo totalitarne”. Kropka.
Obserwuj autora na @jasziek