Od początku kryzysu uchodźców i zdecydowanej odmowy uczestnictwa Polski w planie relokacji zaproponowanym przez UE, określenie „platoniczna islamofobia” stało się elementem debaty publicznej.
Pomimo jego popularności, trzeba zadać sobie pytanie, czy jest ono odpowiednie w tej kwestii oraz ocenić zasadność jego użycia.
Czy słowo „platoniczna” jest właściwe?
Określenie „platoniczna islamofobia” został wymyślone przez Katarzynę Górak-Sosnowską w 2006 roku. Odnosi się ono do dużej niechęci Polaków w stosunku do muzułmanów mimo nielicznych osobistych doświadczeń z nimi:
„Niewielki kontakt Polaków z Arabami/muzułmanami, który w większości wypadków ogranicza się zapewne do wycieczki do Egiptu czy zakupu kebabu, oraz relatywnie niewielkie zagrożenie ze strony muzułmanów w Polsce mogą skłaniać do przyjęcia tezy o platonicznej arabo- bądź islamofobii, a więc uczuciach niechęci czy nawet wrogości wobec praktycznie nieistniejących w kraju Arabów/muzułmanów”. Zdaniem Górak-Sosnowskiej jest to analogiczne do „miłości platonicznej, czyli miłości bez seksu”.
Słowo „platoniczny” jest przymiotnikiem skłaniającym do debaty. Jak wyjaśnia autorka cytatu, określa on uczucie nie poparte działaniami – miłości bez seksu. Nie oznacza ono uczucia bez obiektu, ale awersji wobec „praktycznie nieistniejących muzułmanów”. Jeśli potraktować pojęcie „platonicznej islamofobii” dosłownie, można się spodziewać konsekwencji, które są w najgorszym przypadku nieszkodliwe, a mogą być nawet pozytywne. To znaczy, że strach i nienawiść do muzułmanów nie przerodzą się w przemoc. Uczucie nie zostanie skonsumowane. Niestety, tak się nie dzieje. W Polsce mamy do czynienia z brutalnym traktowaniem muzułmanów, chociaż jest takich incydentów mniej niż w krajach Zachodu.
Zostawmy jednak na boku niedociągnięcia terminologii i skoncentrujmy się na intencji. Powinniśmy odpowiedzieć na pytanie: czy Polacy znają osobiście muzułmanów i czy osobiste doświadczenia są jedynym źródłem budującym czyjś światopogląd?
Budowanie światopoglądu
W 2015 roku w sondażu przeprowadzonym przez CBOS okazało się, że tylko 12 procent Polaków zna osobiście muzułmanów. To może potwierdzać założenie o uprzedzeniach bez obiektu uprzedzeń. Jednakże w innym badaniu z tego samego roku, przeprowadzonym prze CBU, 22 procent polskich respondentów potwierdziło bezpośrednie kontakty z muzułmanami, a 36 procent kontakty pośrednie (przez osobę bliską). To czyni „Polaków znających muzułmanów” grupą nie tak znowu marginalną.
Potwierdza to profesor Ryszard Michalak, którego zdaniem wskutek wielkiej fali polskiej emigracji do zachodnich krajów UE Polacy wchodzą w interakcje z mieszkającą tam populacją muzułmańską. Można się wręcz zastanawiać, czy Polacy nie wchodzili w bliższy i bardziej bezpośredni kontakt z muzułmanami niż społeczności niektórych krajów Zachodu. Polacy – z powodu swego statusu ekonomicznego – zazwyczaj zasiedlają te same dzielnice, co imigranci z innych kultur.
Michalak wskazuje również, że w dyskusjach Polacy bardzo często cytują Koran oraz inne źródła islamskie, co wskazuje na inny sposób poznawania islamu – czytanie jego pism. Można mieć wątpliwości, czy ich studiowanie jest wystarczające albo czy zostały one właściwie zrozumiane, ale ten czynnik znowu nie uzasadnia określenia „platoniczny”.
Trzecim kanałem, który ma znaczącą rolę w budowaniu światopoglądu są media. Znowu można zadać sobie pytanie, czy są one dobrym źródłem informacji. W istocie, powstało wiele wątpliwości odnośnie uprzedzeń w doniesieniach medialnych. Niektórzy oskarżają je o pokazywanie muzułmanów w negatywnym świetle, podczas gdy zarzucają im wybielanie negatywnych incydentów z udziałem muzułmanów.
Nawet Górak-Sosnowska narzekała na rolę mediów w kształtowaniu debaty publicznej. Jej zdaniem antidotum na uprzedzenia to edukacja dziennikarzy przy pomocy publikacji i wykładów, takich jak „Nie bój się islamu”. Ale co jeśli prorok Mahomet jest w rekomendowanej publikacji opisywany jako przywódca militarny, który „zdobywał on środki na prowadzenie walki, przejmując karawany podążające z Mekki, zajmował oazy żydowskie, podporządkowywał sobie arabskie plemiona”? Co jeśli czytelnik może tam znaleźć fragmenty takie jak ten: „do obowiązków żony należy zaspokajanie potrzeb seksualnych męża”? Główne informacje, prezentowane przez tradycyjne media, o których dyskutuje się w mediach społecznościowych i pisane przez ludzi krytycznie nastawionych do mediów są mniej więcej takie same. Uprzedzenia powstają zatem w inny sposób – i znowu, nie są one „platoniczne” w takim sensie, że wynikają z niewiedzy.
Tutaj powinniśmy zadać podstawowe pytanie: czy możemy rozmawiać o Spartanach, skoro nie znamy ich osobiście? Czy jesteśmy w stanie ocenić ich kulturę, osiągnięcia oraz wady, skoro nie poznaliśmy żadnego Spartanina?
Biorąc pod uwagę problematyczną definicję i użycie słowa islamofobia, nie pomoże dodanie do niego nieakademickiego i pejoratywnego przymiotnika. W kulturze masowej platoniczny sugeruje człowieka niezdolnego do działania, żałosnego i sfrustrowanego. Można się spodziewać, że chodzi tu o rozwiązanie problemu – dzięki poznaniu muzułmanów „platoniczna islamofobia” zniknie. Sprawa tak nie wygląda, gdyż nastawienia antymuzułmańskie oraz przemoc rosną w Europie Zachodniej. Najprawdopodobniej urazy te są karmione przez inne czynniki niż niski odsetek osób znających muzułmanów osobiście.
Podsumowując, określenie „platoniczny” posiada w kulturze masowej negatywne konotacje; został on użyty przez Górak-Sosnowską w sposób zaburzający jego oryginalne znaczenie; osobiste kontakty nie są jedyną i koniecznie właściwą metodą budowania swoich opinii; zaś dodawanie nowych przymiotników nie rozwiązuje problemu islamofobii. Tak naprawdę to wprowadza więcej zamieszania, niż rzekomo usuwa.
Jan Wójcik
Tekst pierwotnie ukazał się w języku angielskim na portalu European Eye on Radicalization. Tłumaczenie: Veronica Franco