O migracji należy mówić w publicznej debacie w sposób „ludzki i konstruktywny”. To zalecenie z paktu migracyjnego ONZ napotkało w Szwajcarii na opór części opinii publicznej.
Projekt Global Compact for Safe, Orderly and Regular Migration , który ma być uchwalony w Marakeszu 10-11 grudnia, wywołuje w Szwajcarii zażarte debaty polityczne. Jego przeciwnicy ostrzegają przed „globalnym swobodnym przepływem osób” i chcą powstrzymać wprowadzenie paktu w życie, ale dla lewicy jest on „szansą, aby migracja była bezpieczniejsza, bardziej uporządkowana i bardziej uregulowana”.
Oprócz celów takich, jak łatwiejsze łączenie rodzin migrantów czy rozwiązywanie problemów z migracją w szkołach, istnieje jednak punkt 17, któremu do tej pory poświęca się mało uwagi. Stwierdza on, że państwo – sygnatariusz zobowiązuje się do promowania publicznego dyskursu, który prowadzi do bardziej realistycznego, humanitarnego i konstruktywnego postrzegania migracji i imigrantów.
A konkretnie: media, które „systematycznie praktykują nietolerancję, ksenofobię, rasizm i inne formy dyskryminacji wobec migrantów”, powinny – przy „pełnym poszanowaniu wolności mediów” – zostać pozbawione finansowania. Jest to szczególnie kontrowersyjne w przypadku Szwajcarii, ponieważ konsultacje w sprawie nowej ustawy federalnej o mediach elektronicznych zakończyły się tam w połowie października. Postanowiono, że wsparcie publiczne powinny otrzymywać nie tylko media klasyczne, ale także te internetowe, przekazujące wiadomości drogą audio i wideo. W rezultacie państwo mogłoby odebrać dotację – w przypadku naruszenia wytycznych o sposobach informowania o migracji – nie tylko publicznemu nadawcy radia i telewizji, SRG, ale także prywatnym mediom internetowym.
Dla politologa Sandro Lüschera ta „realizacja bardzo szczególnego spojrzenia na migrację” jest ostrym naruszeniem wolności prasy. „Jeśli tylko media przyjazne migracji korzystają z dotacji, to zaburza to pluralizm opinii, który jest tak ważny dla demokracji” – komentuje. Jego zdaniem, chociaż publiczne finansowanie prywatnych mediów jest obecnie ograniczone, można sobie wyobrazić, że może to ulec zmianie w świetle nowej ustawy medialnej: „Najpóźniej wtedy konsekwencje paktu migracyjnego będą odczuwalne w mediach”.
Polityk partii SVP (Szwajcarska Partia Ludowa) Gregor Rutz uważa, że „najgorsze jest to, że Szwajcaria w ogóle popiera taki przepis”. „Kiedy państwo dyktuje mediom, jak informować o problemach, porzucamy demokrację i wolność słowa, i zastępujemy je systemem totalitarnym” – stwierdza Rutz. Pomysł ONZ pokazuje, jak szybko można nakłonić państwo do ulegania presji ze strony czynników zewnętrznych, diametralnie przeciwnych własnemu systemowi prawnemu danego kraju.
„Histerii” otaczającej pakt migracyjny ONZ nie mogą zrozumieć Zieloni. Zdaniem posła Balthasara Glättliego nie może być mowy o cenzurze. W pakcie wyraźnie stwierdzono, podkreśla on, że zagwarantowano pełne poszanowanie wolności mediów. Prawdą jest jednak, przyznaje polityk Zielonych, że media, które systematycznie piszą o migrantach w sposób nietolerancyjny, dyskryminujący i rasistowski, nie będą wspierane przez państwo. Glättli stwierdza również: „Wszystkie media, które nie otrzymują funduszy [państwowych] i nie chcą ich otrzymywać, będą mogły pisać o migracji w sposób tak tendencyjny i podły, jak tylko chcą”.
Rząd Szwajcarii uważa, że pakt migracyjny ONZ nie zmienia ram prawnych. „Wolność mediów jako podstawa szwajcarskiego systemu demokratycznego jest szczególnie godna ochrony, obejmującej również raporty krytyczne na temat migracji” – oświadczył rzecznik ministerstwa spraw zagranicznych Pierre-Alain Eltschinger, dodając, że w obecnym prawie radiowym i telewizyjnym jest jednak zapis, że programy muszą szanować ludzką godność i nie przyczyniać się do nienawiści rasowej.
Oprac. Natalia Osten-Sacken, na podst. www.heute.at