Luigi Negri, arcybiskup Ferrary i Comacchio, od kilku miesięcy emerytowany, wieloletni profesor filozofii na Uniwersytecie Katolickim, wypowiedział się na temat islamu i imigracji dla dziennika „Libero Quotidiano”. Fragmenty:
– Dlaczego islam, w przeciwieństwie do katolicyzmu, nie przechodzi kryzysu?
– Ponieważ jego misją jest w większym stopniu polityka, niż religia: islam jest bardziej prawem i statusem niż wiarą, streszczonymi w jednym słowie – szariat.
– Czego obawia się ksiądz w islamie?
W przeciwieństwie do chrześcijaństwa, które wynosi wolność człowieka i jej niepodważalność na poziom, w którym staje się on dla Boga partnerem w wierze, islam nie bierze człowieka pod uwagę. Muzułmanin ma wartość tylko w kontekście społecznym i politycznym, w którym żyje. Nie przez przypadek islam rozprzestrzenia się wśród ludzi słabych, mających potrzebę bycia pod wpływem władzy, by czuć się pod chronionymi. Inny niepokojący aspekt to jego tendencja do niszczenia wartości zachodniej cywilizacji, przede wszystkim oddzielenia w niepodważalny sposób polityki od religii, co było kilkakrotnie podkreślane przez papieża Ratzingera i co wydaje mi się jedną z pozytywniejszych stron naszej konstytucji. W islamie władze religijne, które w wielu przypadkach pełnią również rolę władzy cywilnej, sprawują wymiar sprawiedliwości w swoich sądach, wydając fatwy, które dopuszczają również karę śmierci. Wszystko to bez jasności, co stanowi podstawę tej władzy społecznej. Wpływa to negatywnie na brak jednoznacznej interpretacji tekstów religijnych.
– Co myśli ksiądz o imigrantach?
– Integracja powinna odbywać się w sposób rozsądny. Nie można otwierać każdemu drzwi, jak podczas imprezy, bez pokazania kosztów imigracji w aspekcie ekonomicznym, ludzkim i kulturowym, ponieważ oznacza to uprawianie indyferentyzmu ideologicznego. Jestem katolikiem, dlatego jestem za przyjęciem do siebie odmiennych kultur, ale nie może to odbywać się bez kontroli, ponieważ w takim wypadku prowadzi to do ścisku i zagęszczenia oraz wyeliminowania naszego społeczeństwa.
– Czyli nie zgadza się ksiądz z podejściem Bergoglio [papieża Franciszka]?
– Papież spełnia ważną i wyjątkową skuteczną rolę w pokonywaniu naszego lęku przed tym, co odmienne i spostrzeganiu otwartości jako aspektu, który jest niezbędny w życiu chrześcijanina. Zgodnie z tym, jak nauczał nasz wielki kardynał Biffi, sądzę że zadaniem instytucji [kościoła] jest zadbanie o takie warunki, by uniemożliwić wypędzenie cywilizacji chrześcijańskiej z własnego domu.
– Jednak sami księża również przyczynili się do przygarnięcia uchodźców do stajenki*.
– Robienie tego jest błędem i oszustwem. Historia Chrystusa urodzonego przez Maryję w Betlejem jest prawdziwa i jako taka jest świętowana, nie jest to mit do umieszczania w pewnym kontekście i manipulowania nim, jak to mają zwyczaj robić niektórzy „intelektualiści”. Nacisk ze strony papieża Franciszka w kwestii obrony Bożego Narodzenia przed jego przeinaczeniem w imię fałszywego poszanowania tych, którzy nie są chrześcijanami – jak to ma miejsce w przedszkolach i szkołach, w których nie obchodzi się już świąt bożonarodzeniowych jako katolickiego święta – był doskonałym posunięciem. Ostatnie tygodnie pokazały zachowania nie na miejscu, przez które miało się wrażenie, że obchodziliśmy święto migrantów, a nie święto narodzin Jezusa.