Przywódcy Bahrajnu uważają, że stanowisko administracji Obamy względem Iranu i Syrii może doprowadzić do utraty amerykańskich wpływów na Bliskim Wschodzie.
Następca tronu Bahrajnu, szejk Salman bin Hamad al-Khalifa, w wywiadzie dla „The Telegraph” przestrzegł, że administracja Obamy straci wpływy w tym regionie, jeśli będzie kontynuować „schizofreniczną” politykę zagraniczną.
Na początku zeszłego miesiąca, w wyniku kontrowersyjnego tymczasowego porozumienia z Iranem w sprawie programu nuklearnego, odnotowano spory wzrost napięcia między Waszyngtonem a kilkoma dużymi państwami arabskimi. Szejk Salman stwierdził, że niektóre państwa mocno zweryfikowały swoje stosunki z USA i nawiązał do działań podjętych przez Obamę podczas ostatniego kryzysu po użyciu broni chemicznej w Syrii, w wyniku których rosyjski prezydent Władimir Putin przejął inicjatywę. “Rosjanie dowiedli, że można na nich polegać”, powiedział szejk. “W rezultacie niektóre państwa w tym regionie zaczęły koncentrować się na zbudowaniu wielostronnych stosunków międzynarodowych, a nie opierać wyłącznie na współpracy z Waszyngtonem. W kontaktach ze światem arabskim Ameryka cierpi na schizofrenię”.
44-letni Al-Khalifa, który studiował w Waszyngtonie i na Uniwersytecie w Cambridge, a ponadto pełni funkcję wicepremiera Bahrajnu, stwierdził, że ostatnia aktywność Ameryki w konfliktach tego regionu sprawiła, że wiele państw arabskich zaczęło powątpiewać w to, czy Zachód rzeczywiście chroni ich interesy.
Bahrajn to jedno z kilku państw z Zatoki Perskiej, które zareagowały gniewnie na decyzje administracji Obamy, wzywające do obalenia egipskiego prezydenta Mubaraka w 2011 roku, chociaż przez trzydzieści lat Mubarak pozostawał zagorzałym sprzymierzeńcem Zachodu. „Problem w tym, że polityka w Ameryce toczy się zgodnie z dwuletnimi cyklami wyborczymi, a brakuje w niej długofalowego planowania” – uważa szejk. Bahrajn, wspólnie z innymi państwami położonymi w Zatoce Perskiej, wyraził obawy o tymczasowe porozumienie między Waszyngtonem i Teheranem w sprawie irańskiego programu nuklearnego.
Na corocznej konferencji bezpieczeństwa regionalnego w stolicy Bahrajnu, Manamie, organizowanej przez Międzynarodowy Instytut Studiów Strategicznych w Londynie, Wielka Brytania i Stany Zjednoczone zapewniły, że układ z Genewy nie nadweręży ich wsparcia dla państw arabskich. Amerykański sekretarz obrony, Chuck Hagel, powiedział, że Pentagon nie zamierza zmniejszać pokaźnej amerykańskiej armii w Zatoce Perskiej, a minister spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii, William Hague, podkreślał „historyczne” więzi swojego kraju z Bahrajnem, w którym stacjonuje potężna amerykańska V Flota.
Jednak wymiana uprzejmości nie zdołała ukoić rozgoryczenia wielu państw arabskich, że tymczasowe porozumienie z Iranem nie wychodzi naprzeciw ich obawom. Iran został wprawdzie zaproszony na konferencję w Bahrajnie, ale jako jedyny kraj z Zatoki Perskiej nie wysłał swojej delegacji.
“Nie musicie nas o niczym zapewniać”, powiedział minister sprawa zagranicznych Bahrajnu, szejk Khalid bin Hamad al-Khalifa. “Lepiej, żebyście nas wysłuchali, bo bardzo dobrze znamy Iran”. Według ministra, państwa Zatoki Perskiej są zgodne co do tego, że umowy z Iranem nie powinny ograniczać się jedynie do kwestii broni atomowej. Wszelkie porozumienia z Iranem powinny poruszać również inne sprawy, na przykład regularne finansowanie przez Teheran terroryzmu, w tym także wsparcie dla grup terrorystycznych takich jak Hezbollah.
Tłumaczenie: Truposz