Jan Wójcik
Dziennikarz Polsatu Radosław Kietliński dał wyraz swojemu oburzeniu, bo syn jego przyjaciela, Polak, w Polsce urodzony i wychowany, ale w połowie arabskiego pochodzenia, na koloniach został zwyzywany od „arabusów, kebabów i terrorystów”.
Oburzenie skądinąd najbardziej słuszne i dobrze, że Kietliński pokazuje niuanse takie jak to, że arabskość nie oznacza bycia muzułmańskim fundamentalistą. Sami na Euroislam.pl od wielu lat przestrzegamy przed uproszczeniami i publikujemy liczne wypowiedzi Arabów i muzułmanów, którzy są przeciwnikami politycznego islamu.
Tylko, że tego już dziennikarz Polsatu nie zauważa i do jednego worka wrzuca każdego przeciwnika wielokulturowości, obwiniając wszystkich za bezmyślny szowinizm.
Wielokulturowość była przez nas krytykowana nie jako idea mieszania się różnych kultur, lecz jako kulturalizm dający prymat kulturze nad liberalnymi prawami człowieka; jako ideologia, która uważała, że wszystkie kultury – obojętnie jak bardzo byłyby antydemokratyczne i nieliberalne – mogą istnieć obok siebie w społeczeństwie.
Ta nasza krytyka w pełni akceptowałaby rodzinę, jaką opisuje Kietliński.
Tak, to arabski dom ale nie ma w nim drobiny radykalizmu, generalnie mało w nim religii. Jest za to czas na dobre wino, rozmowy o kulturze, literaturze i historii, duzo papierosów, kot Suarez, który wszystkich gryzie, oliwka na tarasie, która „daje” najlepszą oliwę.
Nie akceptuje ona jednocześnie politycznego islamu, który zasłania się prawami kultury, jak i nie akceptuje kulturalizmu pod hasłem Polak-katolik.
Ja też mogę podzielić się historią o Polaku pochodzącym z Palestyny, synu muftiego Nedala Abu Tabaqa, który na swoim profilu zachwalał brutalne kary szariatu, włączając w to kamienowanie własnej matki, gdyby dopuściła się cudzołóstwa. To też może wywołać oburzenie.
Morał z tego jest taki, że niepotrzebna jest nam zarówno klisza prowadząca do ślepej przemocy, którą dziennikarz Polsatu piętnuje, jak i ta prowadząca do ślepoty na przemoc, którą dziennikarz wprowadza.