Fiachra Gibbons
Kiedy rząd Turcji zaczął bezładnie poszukiwać „prawdziwych powodów” protestów w Gezi, jego pierwsze teorie spiskowe nie świadczyły o dużej inwencji.
Wśród tych powodów były: CIA, zawiść Europejczyków spowodowana sukcesami gospodarczymi Turcji, bliżej nieokreślone obce siły w zmowie z terrorystami, Twitter, „lobby stóp procentowych ”, no i oczywiście międzynarodowy spisek żydowski. Czymże byłoby poszukiwanie kozła ofiarnego w Turcji (a tak naprawdę w Grecji) bez dobrze nam znanych mędrców Syjonu?
Ponieważ to najwyraźniej nie do pomyślenia, że sami Turcy – świadomi przecież tego, że są świadkami złotego wieku dobrych rządów, bogobojności i niebywałych profitów – kiedykolwiek wylegliby na ulice, musiał w tym być jakiś spisek.
Teraz mamy odpowiedź – to wszystko było gigantycznym atakiem telekinezyjnym ciemnych sił pragnących skompromitować premiera Erdogana, ponieważ uczynił on Turcję „wzorem do naśladowania dla całego świata”. Tak więc zupełnie słusznie człowiek, który dokonał tego zdumiewającego odkrycia, Yiğit Bulut, został właśnie mianowany głównym doradcą premiera. Nie, to nie żart. Telekineza, jak czytelnicy pewnie zauważyli, to słowo pochodzenia greckiego.
Ministrowie, a także większość tureckich mediów, przez ostatni miesiąc prześcigali się w wynajdywaniu szokujących teorii, w tym wierutnych kłamstw, żeby wytłumaczyć jakoś nieudolność Erdogana w rozwiązywaniu sporu o jeden z parków w Stambule. Miliony Turków wyległy na ulice w proteście przeciwko despotycznemu stylowi rządzenia i przemocy policji wobec demonstrantów.
Rządząca partia AKP, z której wywodzi się premier, głosiła na przemian, że protest w Gezi to sprawka CNN albo BBC, a może nawet Reutersa (po tym jak jeden z dziennikarzy tej agencji zadał Erdoganowi „niedozwolone pytanie”). W pewnym sfałszowanym wywiadzie Christiane Amanpour z CNN „przyznała”, że zapoczątkowała protesty „dla pieniędzy”. Wskazywano również na wiodących liberalnych dziennikarzy, a niektórych z nich właściciele tytułów prasowych powyrzucali z pracy bojąc się gniewnych reakcji rządzących (Turcja już teraz prowadzi w statystykach więzionych dziennikarzy).
Jeszcze bardziej szokujące niż szkalowanie osób zabitych przez policję jest to, że partia Erdogana – niegdyś sprawna machina medialna – nadal nie potrafi sklecić jednej spójnej teorii spiskowej. Trzeba powiedzieć, że wojskowy zamach stanu w Egipcie też nie poprawił nastrojów tureckich islamistów.
Tak więc przyszła kolej na Buluta – prezentera telewizyjnego, komentatora i zręcznego gracza, który do czasów Gezi najbardziej znany był z używania przesadnych ilości olejku do włosów. Zajrzał do swojej kryształowej kuli i obwieścił, że protestujący byli opłacani przez niemieckie linie lotnicze Lufthansa, obawiające się, że „sto milionów pasażerów zostanie odciągniętych z Niemiec do Turcji” przez kontrowersyjny, olbrzymi port lotniczy, który Erdogan chce wybudować w pobliżu Stambułu. Wrogowie Turcji planowali jakoby przeprowadzić zamach na Erdogana przy pomocy telekinezy. „Trwają prace w wielu ośrodkach na całym świecie mające na celu uśmiercenie Erdogana przy pomocy metod takich jak telekineza”, powiedział Bulut telewidzom w zeszłym miesiącu. I wkrótce został oficjalnie szarą eminencją Erdogana.
Brzmi to zupełnie niedorzecznie, w tym szaleństwie jest jednak jakaś metoda – przesłanie dla obskuranckich religijnych zwolenników władzy, że nieobliczalne, konfliktowe zachowanie Erdogana może być spowodowane zakulisową walką, w której stawką jest jego własne życie.
Czy Turcy powinni być zmartwieni? Chyba tak, jeśli to wszystko obnaża stan umysłu Erdogana. Na masowym wiecu w Stambule, kiedy protesty osiągały apogeum, porównywał on samego siebie do Adnana Menderesa, pierwszego wybranego tureckiego przywódcy, który został powieszony przez wojskowych w więzieniu, w którym siedzi teraz przywódca kurdyjskiej PKK Abdullach Öcalan. Od tego czasu, zamiast budować mosty, Erdogan coraz bardziej zacieśnia chwyt i próbuje coś ugrać dla siebie – ostatnio odbierając inżynierom i architektom, którzy tak zdenerwowali go w sprawie parku Gezi, kontrolę nad całym projektem.
Jednak w praktyce największym zagrożeniem dla Erdogana jest i zawsze był sam Erdogan i jego najbliższe otoczenie – od zięcia, potentata w handlu nieruchomościami, do starych kompanów z Kasimpaşa (klub piłkarski – red), którzy wszędzie mu towarzyszą, a raz zamknęli go we wnętrzu opancerzonego mercedesa obok jakiegoś szpitala, kiedy zemdlał w czasie Ramadanu.
Jeszcze pięć lat temu jego nowy główny doradca atakował Erdogana i jego partię, nazywając ich „faszystami”
i „zagrożeniem dla świeckiej republiki Atatürka”. Darzący niepoprawnym sentymentem imperium otomańskie Erdogan być może pamięta, że o wiele więcej sułtanów zginęło z rąk swojej świty, niż w bitwach.
Tłumaczenie: Rol