Hans-Georg Maassen otwarcie krytykuje politykę kanclerz Niemiec oraz lewicowe media. Ten polityk CDU stracił stanowisko szefa wywiadu, ponieważ podważył oficjalną narrację na temat wydarzeń w Chemnitz. Mimo tego, że fakty przemawiały na jego korzyść, Angela Merkel uległa naciskom lewicowych koalicjantów.
Sprawa Chemnitz powraca
Parę dni temu sąd w skazał Syryjczyka Alaa S. za zabójstwo 35-letniego Daniela H. na dziewięć i pół roku więzienia. Rok temu informacja o morderstwie dokonanym przez muzułmańskich imigrantów wywołała gwałtowny sprzeciw mieszkańców Chemnitz. Prasa pisała o faszystach zalewających ulice tego saksońskiego miasteczka, zaś kanclerz Niemiec mówiła o „polowaniu na imigrantów”. Emocje próbował studzić ówczesny szef wywiadu (Urzędu Ochrony Konstytucji) zwracając uwagę na to, że w protestach bierze udział nie tylko skrajna prawica, ale i słusznie zaniepokojona część zwykłych mieszkańców. Jego zdaniem także bardzo ostra retoryka dziennikarzy i polityków nie odpowiadała rzeczywistości.
Być może tutaj tkwi jedno ze źródeł sukcesu AfD, które w Saksonii popiera więcej osób niż CDU (22% – AfD, 18 – CDU). Ta antyimigrancka partia próbuje wprowadzić do debaty pojęcie „kłamliwej prasy”, która zamiast opisywać rzeczywistość fałszuje ją w duchu politycznej poprawności. Emocje te próbuje wykorzystać Hans-Georg Maassen, nakłaniając CDU do zmiany politycznego kursu na bardziej konserwatywny.
Ostrzeżenie przed islamizmem
W czasie trwającej kampanii wyborczej w Saksonii aktywność medialna Massena wydaje się nieco większa. Udzielane przezeń wywiady odbijają się nad Sprewą szerokim echem. W jednym z nich, udzielonym dla Epoch Times) były szef wywiadu ostrzega przed islamizmem, mówiąc:
„Islamizm jest wielkim zagrożeniem dla naszego społeczeństwa. Z jednej strony mamy do czynienia z terroryzmem islamskim, który każdy może dostrzec, gdy dochodzi do ataków terrorystycznych. (…) Terroryzm islamski jest zły, ponieważ wielu ludzi doznaje obrażeń; ale często pomijany jest ekstremizm islamski. Działa on w sposób podstępny i niełatwy do zauważenia. Udaje się [ekstremistom] przedostać do rozmaitych organizacji, środowisk skupiających obcokrajowców, partii politycznych – promować tam swoje wywrotowe poglądy polityczne i religijne. W tym widzę zagrożenie dla naszego społeczeństwa. Różne ekstremizmy, które mamy, mogą prowadzić do bardziej niestabilnego społeczeństwa. Podstawowe problemy z islamizmem są takie, że islamizm nie jest zgodny z prawami człowieka, które my na Zachodzie wypracowaliśmy w ciągu wieków – nawet przy wielu niepowodzeniach. [Islamizm] tego nie chce. Islamizm chce, abyśmy powrócili do miejsca, w którym, jak sądzę, byliśmy w Niemczech przed reformacją, w średniowieczu”.
Merkel zapominała, co mówiła o imigracji
Atmosfera kampanii wyborczej sprzyja próbom pokazywania niekonsekwencji rządzących. Za sprawą Tweetera Maassena artykuł opublikowany przez „Cicero” znowu znalazł się w obiegu. Prasa przypomniała kanclerz Merkel, że jeszcze parę lat temu była sceptyczna wobec problemu imigracji. „Należy mówić o nadużywaniu prawa azylowego. Konsekwencją tego może być jedynie kontrola i ograniczenie imigracji. Inne rozwiązania nie znajdą akceptacji wśród ludności” – głosiła wtedy.
Merkel nie podobało się też nadużywanie argumentu o „prawicowym ekstremizmie”. W 2003 roku mówiła: „Niektórzy z naszych przeciwników nie mogą się powstrzymać w debacie na temat imigracji przed zepchnięciem nas do prawicowego, ekstremistycznego narożnika tylko dlatego, że w związku z imigracją zwracamy uwagę na budowę społeczeństwa równoległego (…) Jest to szczytem szaleństwa. Taka hipokryzja rozpadnie się jak domek z kart”.
W swoich wystąpieniach kanclerz zwracała uwagę na potrzebę integracji i na zaniedbania w tym obszarze, przypominając, że wiele imigranckich dzieci ma bardzo słabe wykształcenie.
Po wrześniu 2015 roku Merkel radykalnie zmieniła retorykę. I sama wobec swoich przeciwników stosuje metody, przed którymi wcześniej ostrzegała. Obecnie sama ich etykietuje, nazywając skrajną prawicą.
W jednym być może ma rację – że ta „szaleńcza polityka” i „hipokryzja” może się zawalić jak domek z kart.
Piotr Ślusarczyk