Rząd niemiecki używa swoich wpływów w międzynarodowych instytucjach, żeby ograniczyć finansowanie Turcji, w związku z coraz większym napięciem pomiędzy tymi krajami.
Niemcy starają się obciąć finansowanie z Europejskiego Banku Inwestycyjnego, Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju, a także z będącego własnością państwa Kreditanstalt für Wiederaufbau, twierdzą liczne źródła ze świata bankowego.
Także banki komercyjne w tej chwili weryfikują swoje ryzyko w związku z Turcją. I chociaż nie można spodziewać się zamrożenia finansowania, wszystkie narzuciły ostrzejsze ograniczenia, zwłaszcza dla firm powiązanych z tureckim rządem. To wszystko skutek sporu między obydwoma państwami, którego źródłem są działania prezydenta Turcji Erdogana po nieudanym puczu.
W ubiegłym tygodniu kanclerz Angela Merkel zapowiedziała także obcięcie funduszy przedakcesyjnych, przyznanych w ramach negocjacji o członkostwo Turcji w UE. Obroty gospodarcze między Turcją a Niemcami to 36 miliardów dolarów rocznie. Od czasu puczu turecka lira osłabiła się w stosunku do euro o 33%.
To uderzenie w tureckie finanse może być bolesne, ponieważ kraj ten uzależniony jest od dostępu do zagranicznych pożyczek, które finansują jego deficyt bieżący – jeden z największych wśród głównych gospodarek świata – co powoduje także narażenie się na wysokie ryzyko walutowe.
Finansowanie z EIB już w 2017 roku spadło do poziomu 507 milionów euro wobec 2,23 miliarda w roku ubiegłym. Bank jednak zaprzecza, że jest to celowe działanie wymierzone w Turcję. Po prostu dokładniej sprawdza nowe projekty w tym kraju, choć nie zaprzecza, że przygląda się rozwojowi sytuacji politycznej z niepokojem.
Jak mówi niedawny minister Niemiec ds. gospodarki Sigmar Gabriel, nie można oczekiwać od rządu niemieckiego, że będzie gwarantował inwestycje w kraju tak prawnie niepewnym jak Turcja.
Jan Wójcik