Kontrowersja po wydanym w Londynie zakazie noszenia burki przestaje powoli być warta debaty po tym, jak kolejna osoba została zaatakowana przez napastników przebranych w takie stroje.
Atak na Djamila Mogdada był jednym z dwóch incydentów w których trzy osoby zostały oblane kwasem. Oblewanie kwasem jest powszechne w niektórych krajach południowej Azji, niemniej jednak nie ma nic wspólnego z islamem, nie licząc najbardziej restrykcyjnej interpretacji Koranu. W tym przypadku napastnicy nosili burki, żeby ukryć swoją tożsamość.
W Zjednoczonym Królestwie debata nad zakazem noszenia burki rozpoczęła się w 2006 roku, kiedy ówczesny minister spraw zagranicznych, Jack Straw, powiedział, że woli rozmawiać z kobietami, które nie zakrywają twarzy. Straw był zaniepokojony „skutkami odseparowania” i chciał, aby zasłony twarzy zniknęły z życia publicznego.
Jego opinia spotkała się z mieszanymi odczuciami oraz zarzutami o rasizm i uprzedzenia wobec mniejszości, pomimo tego, że ówczesny premier Tony Blair oraz poseł Boris Johnson, a także inni znani politycy brytyjscy, podzielali ten punkt widzenia.
Jak pokazuje przykład ostatnich ataków, burka stwarza zagrożenie dla bezpieczeństwa, utrudniając, lub wręcz uniemożliwiając, identyfikację napastników. Jednak obrońcy prawa kobiet do noszenia burki krytykują zakaz, utrzymując, że wynika z kolonializmu.
W związku z wydanym niedawno w Quebecu, w Kanadzie, zakazem noszenia symboli religijnych przez nauczycieli szkół publicznych, prawników rządowych, sędziów, strażników więziennych oraz innych pracowników agencji rządowych, w artykule w „New Statesman America” argumentowano, że zakaz używania strojów religijnych (w tym burki) jest „odzwierciedleniem kolonialnych nurtów kształtujących społeczeństwo”. W artykule czytamy: