Yigal Carmon
Całkiem niedawno mogliśmy obserwować, jak Barack Obama, Francois Hollande oraz David Cameron zaprzeczali, jakoby prowadzone w ramach dżihadu zamachy bombowe na Zachodzie miały podłoże religijne.
Teraz pałeczkę przejęli Donald Trump i Theresa May, którzy dwoją się i troją, żeby zatuszować zjawisko dżihadu, nazywając zamachowców „złośliwymi nieudacznikami” (Trump) albo „zwyrodniałymi tchórzami” (May). Podejście amerykańskiego prezydenta różni się od stosowanej w trakcie kampanii wyborczej retoryki, w której mogliśmy usłyszeć o „zradykalizowanym islamskim terroryzmie”. Po wygranych wyborach Trump przyjął podejście innych zachodnich przywódców, którzy, żeby nie urazić 1,4 miliarda muzułmanów, bagatelizują dowody mówiące o religijnym podłożu terroryzmu, nazywając je „nieprzydatnymi” (unhelpful).
Skupmy się przez chwilę na „nieprzydatnej” prawdzie. Dżihadyści dopuszczający się straszliwych zbrodni nie są nieudacznikami, nihilistami, czcicielami śmierci ani zwyrodniałymi tchórzami. Wręcz przeciwnie, większość stanowią pobożni, fanatyczni wyznawcy islamu – idealiści, którzy poświęcają życie dla utopijnej wizji światowego kalifatu. Ataki są ekstremalnym wyrazem pobożności – zamachowcy pragną dorównać pierwszym muzułmanom, by wskrzesić chwałę i splendor przeszłości.
W ramach przygotowań wielu zamachowców samobójców przyjmuje świętobliwy styl życia: pogrążają się w modlitwie, wspierają potrzebujących, spłacają długi i stają się wzorem moralności i religijnych cnót – innymi słowy stosują się do dyrektyw Koranu, który mówi: „Mahomet jest posłańcem Boga. Ci, którzy są razem z nim, są gwałtowni wobec niewiernych, a miłosierni względem siebie” [48:29, Bielawski].
Problem leży nie w wypaczonej osobowości sprawców, ale w podstawowych założeniach wyznawanego przez nich systemu religijnego. Podejście maskujące, którego celem jest ochrona uczuć religijnych muzułmanów na świecie, nie zdaje jednak egzaminu. Oderwanie aktów dżihadu od ich religijnych korzeni prowadzi muzułmanów do wniosku, że zachodni przywódcy nie rozumieją ich wiary i negują jej podstawowe wartości, na których przecież oparto wielką cywilizację oraz kilka imperiów.
Okazaniem większego szacunku byłoby uznanie tych wartości. Chrześcijaństwo, po tym jak Konstantyn Wielki ustanowił je religią państwową, również szerzyło dobrą nowinę siłą. W chwili obecnej jednak od dawna nie stosuje już elementu przymusu. Zachodni przywódcy nie powinni dezintegrować przeszłości islamu zaprzeczając jego podstawowym wartościom, powinni jednak wymagać zmodernizowania historycznego podejścia i uznania, że we współczesnej moralności nie ma miejsca na przemoc – skupienia na innych aspektach islamu niż narzucanie wizji religijnej utopii, tak jak miało to miejsce w przypadku chrześcijaństwa.
„Teraz patrzcie uważnie, bo zrobię to tylko raz”
Nie można oczekiwać pokonania terroryzmu bez otwartej rozmowy o jego religijnych korzeniach. Takie podejście otworzy drogę dla odnowy religijnej i ułatwi pracę postępowym muzułmańskim reformatorom, którzy doskonale zdają sobie sprawę, że terroryści czerpią inspirację ze świątyń, szkół oraz ogólnie pojętego społeczeństwa. W prawdomówności zawarte jest o wiele więcej szacunku niż w zaprzeczaniu. Odrzucenie niepotrzebnej hipokryzji może umożliwić muzułmanom przyjęcie zdrowego podejścia do przeszłości: dumy z osiągnięć połączonej z koniecznym krytycyzmem archaicznych wartości, które leżą u ich podłoża.
Muzułmanie powinni zaakceptować fakt, że kalifat jest przeszłością, podobnie jak Europejczycy rozliczyli się już ze swoją skłonnością do imperializmu. To bolesny proces, ale nie można go uniknąć. Najwyższy czas otworzyć się na odnowę i modernizację, podobną do reformy kościoła zapoczątkowanej przez papieża Jana XXIII. Przywódcy państw zachodnich powinni jasno i wyraźnie kształtować takie właśnie podejście, zamiast używać intelektualnych wybiegów w celu ominięcia drażliwych tematów.
W przełożeniu na politykę, konieczne są dwa kroki. Po pierwsze, należy zaprzestać hipokrytycznego zaprzeczania temu, że dżihad powiązany jest z religią i zażądać od muzułmańskich przywódców podjęcia kroków dla reformy islamu. Po drugie, trzeba wprowadzić w życie przepisy uniemożliwiające terrorystom korzystanie z Internetu, który już od dekady używany jest do krzewienia ideologii dżihadu. Jest to warunek konieczny, nawet jeśli nie spodoba się korporacjom twierdzącym, ze jest niemożliwy do wprowadzenia i godzi w wolność słowa.
Wszyscy powinni szanować międzynarodowe konwencje przeciw ludobójstwu i nie zezwalać na pogwałcanie praw krajów demokratycznych. W ramach wolności słowa nie ma miejsca na podżeganie do morderstwa, nawet umotywowane wartościami religijnymi.
Tłum. Borsuk, na podst.: https://www.memri.org/
____________________________
Yigal Carmon jest prezesem Middle East Media Research Institute, który monitoruje i tłumaczy media arabskie i perskie, a także kazania islamskie, rozpowszechniając je w internecie i prezentując na forach międzynarodowych, m.in. w Kongresie USA.