Znany brytyjski historyk, profesor Nial Ferguson, prywatnie mąż nie mniej znanej aktywistki, polityk i ex-muzułmanki Ayaan Hirsi Ali, odniósł się do zagrożenia, jakie stanowi islamizm dla Europy, a szerzej dla Zachodu.
Odpowiadając na pytania w podcaście Money Maze dotyczące ostatnich zamachów we Francji i Austrii, a także inicjatywy prezydenta Macrona, Ferguson twierdzi, że gołym okiem widać, jak islamiści budują państwo w państwie, jak ponad granicami budują sieci i przygotowują spiski terrorystyczne. „Nie możemy dłużej tolerować tych sieci kwitnących w oparciu o meczety, islamskie ośrodki i inne instytucje”, podkreślił.
Ferguson przyznał, że o problemie islamizmu, politycyzacji islamu, dżihadzie i da’wa pisał od lat, próbując dotrzymać kroku swojej małżonce. Jednocześnie widzi, że to, co Ayaan Hirsi Ali mówiła od czasu swojej pierwszej książki „Niewierna”, jest szerzej teraz akceptowane w świecie. „Kiedy słucha się tego, co dzisiaj mówi prezydent Macron w swoich przemówieniach, to tak jakby czytał książki Ayaan”, stwierdził brytyjski historyk.
Jednak problemem Zachodu jest to, że im skuteczniej zwalczamy terrorystyczne sieci i im jest mniej terrorystycznych incydentów, tym mniej ludzie myślą o problemie. W efekcie w Stanach Zjednoczonych, które uniknęły dużych zamachów za czasów prezydentury Trumpa, „jest tendencja do wypowiadania głupiutkich stwierdzeń, jak to, że największym zagrożeniem jest skrajnie prawicowy ekstremizm”. W skali światowej zdaniem Fergusona to absurd, bowiem 80-90% terrorystycznych ataków dokonywanych jest przez islamistyczne organizacje. A jedynym powodem, dla którego nie zabijają oni ludzi w USA, jest to, że „wykonaliśmy całkiem niezłą pracę”, uważa mąż „heretyczki”.
Istnieje jednak różnica między Ameryką a Europą, która to odniosła mniejszy sukces w walce z terroryzmem. Ferguson wymienia tu jako przyczyny istnienie większych społeczności muzułmanów na Starym Kontynencie, ogromny napływ ludzi z muzułmańskiego świata w 2015 roku oraz brak systemu, który ponad granicami monitorowałby podejrzanych. Nie wierzy też specjalnie w sukces deradykalizacji. „To temat, o którym łatwo mówić, trudniej zrobić”, krótko komentuje, a nadzieję pokłada w przeznaczeniu dużych środków na system bezpieczeństwa wewnętrznego i takie agencje jak MI5, które mogą monitorować sieci terrorystów.
„Nikt nie zostaje terrorystą przez noc”, stwierdza Ferguson, ale ludzie przechodzą przez proces radykalizacji, który trzeba śledzić, nim dojdzie do manifestacji przemocy. Chodzi tu o rolę radykalizującą, jaką pełni islamski prozelityzm, da’wa.