We Francji w ostatnich dniach tzw. francuska młodzież z przedmieść ponownie bawi sie w ulubioną zabawę – palenie samochodów, dla której pretekstem jest samobójstwo w policyjnym areszcie, pochodzącego z Algierii Mohameda Benmouna. W Wielkiej Brytanii liczba sądów szariackich rośnie, a Niemcy doliczyli się około 1,5 miliona muzułmanów powyżej oficjalnych statystyk.
Tymczasem Marta Kazimierczyk z Gazety Wyborczej przekonuje nas, że to są wszystko bzdury i nieprawda. Tak pokazał jej sondaż Gallupa, przeprowadzony, o czym nie wspomina autorka, we współpracy z Fundacją Coexist, która działa na rzecz dialogu religii i uparcie lansuje tezę o tym, że wszystkie religie nie tylko mogą, ale także żyją w pokojowym współżyciu. Ten ideologiczny kontekst stawia obiektywizm badań pod dużym znakiem zapyta.
Czy można poważnie traktować badania, w których wprost zadaje się pytania na tematy drażliwe, gdzie zachodzi podejrzenie, że respondent zechce podać odpowiedź budującą jego pozytywny wizerunek? To trochę tak jak z sondażami przedwyborczymi Samoobrony, ankiety dawały dużo niższe wyniki, niż rzeczywisty rezultat wyborczy, ponieważ nawet wielu jej zwolenników czuło, że to wstyd na nią głosować. Zjawisko to powszechnie znanie socjologom, doczekało się fachowej nazwy – mowa o spirali milczenia. Ludzie pytani o problemy trudne, odpowiadają nie tak jak myślą, ale tak jak życzyłoby sobie tego społeczeństwo. Poza tym w kwestionariuszu poznajemy wartości deklarowane, a nie wyznawane rzeczywiście.
Drugi problem to sposób zadawania pytań. Czy seks pomiędzy niezamężnym mężczyzną i kobietą jest moralnie akceptowalny? Może należałoby się dowiedzieć jak zachowałby się respondent, gdyby dowiedział się, że jego córka chodzi do łóżka z chłopcem jeszcze przed ślubem? Na pytania ogólne, niedotyczące bezpośrednio nas, łatwo jest nam odpowiedzieć zgodnie z oficjalnie obowiązującym społecznym poglądem.
Kolejny element podważający wynik badań to ich interpretacja. Szokujące wyniki raportu pokazują, że muzułmanie bardziej niż rdzenni Europejczycy deklarują lojalność wobec kraju. Czy to jest dowód na integrację? W Europie, która lojalność wobec kraju kojarzy z nacjonalizmem i upiorami XX wieku nie jest to wysoko ceniona cecha. Wyższe zaufanie do rządów wśród muzułmanów pochodzących z niektórych krajów UE też nie dowodzi niczego, bo ustrój demokratyczny opiera się właśnie na nieufności do władzy.
Czego jednak nie zrobił raport, by wykazać, że nie mamy żadnych problemów z integracją, tego dokonała dziennikarka Gazety Wyborczej. Chociaż ciężko tu mówić o jej pracy, ponieważ tekst jest w zasadzie tłumaczeniem z brytyjskiego The Observer. Odnieśmy się więc do tego, co pisze brytyjska gazeta, a po polsku podaje biuro tłumaczeń na Czerskiej.
Na początek manipulacja danymi. Jak podaje Wyborcza we Francji 45% społeczeństwa moralnie akceptuje seks pozamałżeński (dosłownie zdradę) i podobny procent francuskich muzułmanów. Różnica polega na tym, że wg raportu Gallupa 43% muzułmanów akceptuje seks przedmałżeński (90% Francuzów), a 14% seks pozamałżeński. Dwie tabelki zlały sie w jedną.
Innym przykładem jest powiedzenie, że muzułmanie mają bardziej praktyczne podejście do integracji – chcą zdobyć pracę, lepsze mieszkanie i edukację (o Wolterze i Holokauście też?). Natomiast Europejczycy integrację widzieliby w sferze obyczajów. Tutaj nie chodzi więc o integrację, a o poprawę warunków bytowych. Podobna stopa życiowa nie przekłada się tak prosto na kategorie kulturowe, zgodę na laicki charakter państwa, tolerancję religijną i przestrzeganie praw człowieka.
Wyśmianie i stygmatyzacja adwersarzy to kolejny grzech autorki. Wilders jest ksenofobiczny a Bruce Bawer i Bernard Lewis rzucają nietrafione apokaliptyczne przepowiednie (z Kasandry też szydzili), przy czym autorka nie odnosi się do żadnego z przedstawianych przez nich poglądów rzeczowo. I chociaż grubo przesadzone były doniesienia w Internecie, że do 2050 roku Europa będzie miała 50% populacji muzułmańskiej, to w ubiegłym tygodniu The Telegraph na podstawie różnych badań określa tą ilość na poziomie 20% populacji UE – co sprawia, że dominacja muzułmanów pod koniec wieku nie może zostać wykluczona jak twierdził Lewis, a także profesor Walter Laqueur autor Ostatnich dni Europy.
I skoro autorka nie daje wiary osobom (wręcz jak to sama określa wybitnym znawcom) wymienionym powyżej, jak to jest, że tak chętnie powołuje się na stwierdzenia pojedynczych osób i wyciąga z nich prawdy ogólne. Włoski prawnik z Brukseli Sebastiano Guzzone twierdzi, że od kilku lat nie słyszał o ekstremistach w Molenbeek, muzułmańskiej dzielnicy miasta. I to wystarcza dziennikarzowi? W Brukseli jak podaje holenderska gazeta „HLN” 83% islamskich uczniów wierzy w kreacjonizm (02.08.09); imam w kościele (zapewnie w duchu dialogu) wyśpiewuje po arabsku sury Koranu mówiące o piekielnych karach dla tych, co odrzucają wiarę (29.07.09); nauczyciel islamu w trakcie wystąpienia w szkole średniej osoby, która przeżyła holokaust, negował jej doświadczenia (17.03.09). Te historie nie świadczą o integracji muzułmanów ze społeczeństwem.
Autorka twierdzi też, że dzisiaj Europejczycy przyznają, że przesadzali i cytuje jednego z nich. Zaledwie 10 proc. młodych muzułmanów w Europie odrzuca europejskie wartości, a z kolei 10 proc. ma poglądy nawet bardziej proeuropejskie niż rdzenni Europejczycy – twierdzi Alain Bauer, doradca ds. bezpieczeństwa prezydenta Francji. – Pozostałe 80 proc. to zwyczajni ludzie. Prawdziwe pytanie więc brzmi za kim podążą zwyczajni ludzie?
W porównaniu z szacowną i ogromną instytucją Gallupa nie jesteśmy oczywiście żadnym źródłem do określania trendów integracji, ale każdy używając swojego rozumu i dostępnej wiedzy powinien sprawdzać czy to, co mu podają na tacy to informacja, czy raczej propaganda.
Jan Wójcik