Jakie są prawdziwe źródła oburzenia świata muzułmańskiego losem Palestyńczyków, skoro takiego oburzenia nie widzimy w przypadku innych dyskryminowanych muzułmanów?
Nie tylko przy obecnej eskalacji konfliktu między Palestyńczykami a Izraelem słyszymy, jak bardzo muzułmanie na całym świecie solidaryzują się z uciśnionym narodem palestyńskim. Jak bardzo podzielają cierpienie braci i sióstr w wierze, jak bolą ich prześladowania religijne i zbrodnie na społeczności muzułmańskiej. Sprawa Palestyny jest sprawą ummy (wspólnoty) muzułmańskiej, a krzywdy i niesprawiedliwość wyrządzane Palestyńczykom są krzywdami i niesprawiedliwością wyrządzanymi wszystkim na świecie.
Dotyka zarówno ulicy arabskiej, protestującej i zmuszającej liderów państw arabskich do korekty dotychczasowej polityki rekoncyliacji z Izraelem, jak i muzułmanom na Zachodzie, którzy wywierają presję na rządy, by te nie śmiały przypominać nawet o pomordowanych przez Hamas dzieciach.
Można by powiedzieć, że ta solidarność, to okazywanie współczucia i gniewu ulicy, są w pewien sposób godne podziwu i świadczy o głębokich więzach, ponad granicami, w tej religijnej społeczności. Można by, gdyby nie to, że ta solidarność ani nie jest tak głośna i widoczna wtedy, gdy niesprawiedliwości dotykają innych muzułmańskich narodów, ani też nie przynosi aż takiego wsparcia samym Palestyńczykom.
Na co dzień większość z nas nie śledzi konfliktów rozgrywających się z udziałem społeczności muzułmańskich, więc wielu może nie pamiętać o dość chłodnym stosunku muzułmanów wobec współwyznawców w Chinach. Prześladowani od lat Ujgurzy z prowincji Sinciang nie doczekali się promila takiego wsparcia. Dyskryminowani, wsadzani do obozów reedukacyjnych, które w praktyce są obozami pracy przymusowej, zmuszani do małżeństw z Chińczykami, nie wywołują globalnego oburzenia. Co więcej, przywódcy państw muzułmańskich są w stanie napisać list w obronie polityki chińskiej jako słusznej i nie budzącej kontrowersji. Raz swój sprzeciw wyraził prezydent Turcji Erdogan, ten sam, który zawsze grozi zdobyciem Jerozolimy, ale szybko zmienił zdanie w konfrontacji z chińską dyplomacją. Jedyną stroną, która dopominała się o los Ujgurów, był tak naprawdę Zachód, ten sam, który oskarżany jest przez muzułmanów o wspieranie rzekomej czystki etnicznej dokonywanej na Palestyńczykach.
Podobnie było też z muzułmanami Rohingja w Mjanmie (d. Birma) zaatakowanymi i wygnanymi przez tłum podpuszczony przez armię i część buddyjskiego duchowieństwa. Jakieś minimalne oburzenie było, ale na pewno nie tej skali, co w sprawie palestyńskiej; w dodatku sąsiedni Bangladesz nie był szczególnie szczęśliwy, że może udzielić pomocy prześladowanym współwyznawcom, a za to obawiał się radykalizacji, która szerzyła się w obozach uchodźców.