Król Maroka Mohammed VI ma ambicje, żeby jego kraj stał się nie tylko bramą do Afryki, ale także miejscem spotkania Zachodu, Bliskiego Wschodu i Afryki.
Rozbudowa pojemności portów, budowa pierwszej szybkiej kolei w Afryce, między Tangerem a Casablanką, o prędkości operacyjnej powyżej 300 km/h i liczne inwestycje infrastrukturalne przekształciły już kraj. Linia ma w dalszej perspektywie dotrzeć na południe, aż do Mauretanii.
Szanse Maroka na zostanie miejscem spotkania trzech regionów zauważa w raporcie profesor Michaël Tanchum z Austriackiego Instytutu Polityki Europejskiej i Bezpieczeństwa (AIES). W raporcie opublikowanym na początku lipca, profesor Tanchum zauważa, że Maroko wyprzedziło Hiszpanię jako morski hub w zachodnim rejonie Morza Śródziemnego. Casablanca Financial Center stało się najważniejszym centrum finansowym w Afryce.
Te zmiany i stabilizacja oraz przewidywalność sytuacji w Maroku powodują, że staje się ono sceną konkurencji pomiędzy Francją, Chinami i Zatoką Perską, w sferze kontroli globalnych łańcuchów dostaw w korytarzu pomiędzy Zachodnią Afryką, a Zachodnią Europą.
I chociaż, jak zauważa autor, francuski przemysł dominuje w Maroku, to pozbawiona wsparcia europejskiego Francja zaczyna ustępować tam Pekinowi. Głównymi partnerami inwestycyjnymi Paryża w tym kraju są Rijad i Abu Dhabi. To z kolei grozi przeorientowaniem łańcuchów wartości w kierunku Nowego Jedwabnego Szlaku i pozbawieniem Europy ewidentnych korzyści.
Coraz częściej inwestorem, czy partnerem strony francuskiej stają się Chiny, zainteresowane głównie sektorem energetycznym, transportem i budownictwem. Obecna zaczyna być Rosja, która chce skorzystać z tego jako dostawca broni, w sytuacji, kiedy Maroko będzie dywersyfikowało zaopatrzenie zdominowane przez Francuzów i Amerykanów.