Proimigrancka działaczka, organizatorka żywego marszu z Berlina do Aleppo, Anna Alboth, chciała podważyć wiarygodność naszej redakcji, zarzucając nam, że zmanipulowaliśmy wywiad z aktywistką pracującą z imigrantami, Rebeccą Sommer, na temat problemów integracji.
Ten zarzut to kłamstwo. Dysponujemy nagraniem, wskazującym, że nasza publikacja jest rzetelna i trafnie przełożona. Potwierdziła to ostatecznie także nasza rozmówczyni.
Publikacja oskarżeń miała miejsce na Facebooku, a swoje wnioski Alboth wysnuła, jak twierdzi, na podstawie rozmowy z niemiecką aktywistką. Zarzuty przez nią stawiane nie znajdują oparcia w publikacji. Stąd mamy wątpliwości, że słowa te rzeczywiście padły z ust Rebecki Sommer, a jeśli nawet to, czy zostały autoryzowane, a ich autorka została poinformowana o sposobie i trybie ich publikacji. Tutaj rodzi się pytanie, czy organizatorka marszu do Aleppo byłaby zdolna do tego, żeby nagrać kogoś bez jego zgody, następnie wybrać „cytaty” i opublikować je bez żadnej autoryzacji? Jeśli tak, to dyskusja ta powinna odbyć się w sądzie, a nie w Internecie.
Nie jest prawdą, że Rebecca Sommer „nie wiedziała, że coś się ukazało”. Nasza rozmówczyni została poinformowana o dacie publikacji i zgodnie z jej życzeniem przesłaliśmy jej link. Nie jest prawdą, że tekst „zgeneralizował” cokolwiek. Wbrew temu co pisze Anna Alboth, opublikowany przez nas wywiad nie zwierał zdania, że „z każdym muzułmaninem jest problem”. Nie mówił też, że „wszystkie Europejki, które mają kontakt z uchodźcami są molestowane”. Alboth także przemilcza fakt, że redakcja nie ograniczyła się wyłącznie do publikacji słów Sommer, ale także zamieściła odnośniki do źródeł, tak żeby czytelnicy mogli zweryfikować fakty.
Rebecca Sommer przyznała, że ktoś z Polski dzwonił do niej i przekazał jej fałszywe informacje na temat charakteru naszej działalności oraz w sposób zmanipulowany i skrajnie nierzetelny przetłumaczył wywiad. Po analizie polskiej wersji napisała, że „jacyś Polacy z wątpliwymi intencjami chcieli wprowadzić ją w błąd”. Anna Alboth, wykorzystując fakt, że nasza rozmówczyni nie zna języka polskiego, przedstawiła fałszywy obraz sytuacji, sama dokonała nieuprawnionych generalizacji, wprowadzając wszystkich w błąd. Nie przeszkadzało jej to jednocześnie przybrać pozy bojowniczki o prawdę i strażniczki rzetelności dziennikarskiej.
Anna Alboth namawia do udziału w marszu do Aleppo.
Zapewne liczyła na to, że Sommer ulegnie manipulacji czy psychologicznej presji i zacznie się odżegnywać od swoich własnych słów. Nic prostszego – zadzwonić do kogoś, kto nie mówi po polsku i powiedzieć mu, że jakaś skrajnie prawicowa strona przekręciła jego słowa, publikując tezy w stylu – wszyscy muzułmanie chcą Europejczyków „zjeść na kolację”.
Tymczasem Alboth, nim zaczęła dyskredytować nas, uderzyła personalnie w Rebeccę Sommer pisząc na FB: „W ostatnich kilku tygodniach robi karierę po rosyjsku i irańsku, wszystkie jej posty w sprawie syryjskiej są zgodne z propa[gandą] Bashara, jako aktywistka przestała istnieć w Niemczech około 2015 roku, (sic!) angielska – niemiecka nie istnieje – strona na wiki wygląda na selfmade, a do tego posiada różne domeny, kupowane w dziwnych momentach, na dziwne nicknamy”. Sformułowała także podejrzenie, że Rebecca Sommer jest opłacana – „albo ktoś ją hacknął, albo się zabawnie konwertnęła albo ktoś jej dobrze płaci” – pisała na swoim profilu Anna Alboth.
Na jakiej podstawie Alboth oparła swoje opinie i jakie ma dowody – tego się nie dowiadujemy. Słowem Anna Alboth w powyższym wpisie sięgnęła po język insynuacji. Przekaz miał być jasny – Rebecca Sommer to nie żadna aktywistka, pracująca z uchodźcami, lecz prorosyjska propagandzistka, którą nie warto się zajmować.
Jeśli porównać wpisy Anny Alboth, bez trudu dostrzeżemy w nich sprzeczność. Raz czytamy o tym, że Rebecka Sommer nie pracuje od 2015 roku z uchodźcami, a innym razem dowiadujemy się, że „nie straciła zapału do pracy z uchodźcami”, „pracuje i będzie pracować z ludźmi”. Raz Alboth zapowiada, że „pani Rebecce nie będzie poświęcać zbyt dużo czasu”, potem zaś pisze, że „rozmawiała z nią dwie godziny”.
Organizatorka marszu do Aleppo stawia się w pozycji samozwańczej rzeczniczki prasowej Sommer, publikując rzekome cytaty z jej wypowiedzi, które mają pokazać domniemaną manipulację jej słowami. Tymczasem Rebecca Sommmer, jako osoba odpowiedzialna i dorosła, sama nie zgłosiła zastrzeżeń. Zarzuty o manipulację można jedynie potwierdzić, lub im zaprzeczyć, konfrontując opublikowany wywiad z oryginalnym nagraniem, a na to się Anna Alboth nie powołuje. Za to postanowiła wywierać presję na osobę mającą inne poglądy i robić wszystko, by ta w obliczu terroru politycznej poprawności wycofała się ze swoich opinii.
Na koniec jeszcze jeden cytat z Anny Alboth: „Słowa są ważne. Media mają odpowiedzialność”. Tak, więc z całą odpowiedzialnością piszemy, że to, co zrobiła Anna Alboth, jest obrzydliwe. Całą sprawę można opisać jednym zgrabnym wykrzyknieniem, także użytym przez Alboth: bleeee…
Redakcja Euroislamu