118 osób aresztowano, a 800 spisano w związku z linczem, którego dopuścił się pakistański tłum na obywatelu Sri Lanki, który rzekomo dopuścił się bluźnierstwa.
W ubiegły piątek wściekli zwolennicy skrajnie islamistycznej partii Tehreek-e-Labbaik Pakistan (TLP) zaatakowali fabrykę odzieży i zlinczowali jej dyrektora zarządzającego Privanthę Kumara Diyawadanę. Następnie podpalili jego ciało. Do zamieszek i linczu doszło przez plotkę, że Kumara zbluźnił przeciwko islamowi.
O 10 rano tłum 800 mężczyzn zgromadził się przed fabryką wzburzony doniesieniami, że Kumara podarł ulotkę, plakat zapisany wersetami islamskimi i popełnił bluźnierstwo. Rozpoczęła się nagonka i poszukiwanie dyrektora, którego wypatrzono z dachu. Złapanego wleczono po ziemi, bito, skakano po nim aż do 11:28, kiedy martwe ciało podpalono. Poinformował o tym media szef policji w Pendżabie, Rao Sardar Ali Khan. Przyczyną śmierci były jednak tortury jakich doświadczył mężczyzna, złamane kości czaszki, szczęki, złamany w trzech miejscach kręgosłup.
Policję poinformowano dopiero po incydencie. By zapanować nad sytuacją policjanci z różnych posterunków musieli usunąć tłum blokujący drogę. Zostały zarejestrowane raporty wobec 800 osób w związku z popełnieniem przestępstwa terrorystycznego. 118 osób zostało aresztowanych, w tym 13 prowodyrów bestialskiego mordu. Lincz został nagrany na 160 ujęciach pod różnymi kątami, więc policja dysponuje materiałem dowodowym. Sprawcy nagrywali swoje działania na telefony komórkowe.
Czterdziestoletni Lankijczyk pracował od siedmiu lat w firmie produkującej odzież sportową, w miejscowości położonej 100 km od Lahore. Rodzina dyrektora na szczęście przebywała w ojczyźnie i nie stała się jak on celem bestialskiego ataku.
Premier Sri Lanki Mahinda Rajapaksa i parlament potępili lincz i wyrazili nadzieję, że premier Pakistanu Imran Khan doprowadzi do sprawiedliwego osądzenia sprawców i zapewni bezpieczeństwo Lankijczykom pracującym w Pakistanie.