Wiadomość

Liban: Hezbollah traci przewagę w parlamencie

Bejrut, budynek parlamentu (Wikipedia; Heretiq)

Wybory w Libanie przyniosły kilka niespodzianek: obóz radykałów religijnych traci mandaty, reformatorzy zyskują więcej niż się spodziewano. Sytuacja jednak nadal pozostaje bardzo trudna.

W wyborach parlamentarnych w Libanie obóz polityczny skupiony wokół szyickiej partii Hezbollah stracił większość. Ruch szyicki i jego sojusznicy nie uzyskali w niedzielnych wyborach 65 mandatów, koniecznych do uzyskania większości – wynika z opublikowanych wyników końcowych. Hezbollah i jego partnerzy zdobyli 61 na 128 mandatów.

Sam Hezbollah zdołał utrzymać liczbę mandatów, ale miejsca stracili jego koalicjanci. W poprzednich wyborach w 2018 r. blok radykałów wprowadził do parlamentu 71 posłów. Kandydaci z opozycyjnego obozu reform zdobyli 14 mandatów, czyli znacznie więcej, niż się spodziewano. Reprezentują oni ruch protestu, który pojawił się w 2019 roku. Reformatorzy zdobyli popularność głównie wśród młodych ludzi, którzy buntują się przeciwko rządzącym elitom. Ruch ten nabrał nowego rozpędu po eksplozji w porcie w Bejrucie w sierpniu 2020 roku, w której zginęło ponad 200 osób.

19 miejsc w nowym parlamencie zyskała chrześcijańska partia Samira Geagei, jednego z najostrzejszych krytyków Hezbollahu. Polityk uważany jest za reprezentanta chrześcijańskiej mniejszości w tym wielowyznaniowym kraju.

Libańskie Stowarzyszenie na rzecz Demokratycznych Wyborów donosiło o setkach nieprawidłowości „na wszystkich etapach wyborów”.  Doszło do zastraszania i ataków na obserwatorów. Na proces liczenia głosów miały również wpływ różne siły polityczne. Co więcej, zdarzało się, że jedna osoba dodawała swój głos więcej niż raz. Według doniesień, frekwencja wyborcza wyniosła zaledwie 41%. W 2018 r. wynosiła ona blisko 50 proc.

W pogrążonym w kryzysie Libanie szyicki Hezbollah i jego sojusznicy ponieśli zaskakująco wysokie straty. Prawdopodobnie stracili większość w Izbie Reprezentantów. Z kolei przedstawiciele opozycyjnego ruchu protestu świętowali to, co wielu uznało za niespodziewany sukces. Inni przeciwnicy Hezbollahu (Partii Boga), którzy są blisko związani z Iranem, również wzmocnili własną pozycję polityczną.

Hezbollah jest najbardziej wpływową siłą polityczną w Libanie. Jego potęga opiera się m.in. na własnej milicji, za pomocą której kontroluje całe obszary kraju, w tym granicę z wrogim Izraelem. Ugrupowanie to rządzi krajem od dziesięcioleci.

„Pierwsze wyniki przyniosły pozytywne niespodzianki dla opozycji” – powiedziała Maha Yahya, dyrektor Carnegie Middle East Center w Bejrucie. „Niektórzy tradycyjni przywódcy stracili swoje miejsca. Być może jest to początek zmian” – dodała.

Inni eksperci studzą entuzjazm komentatorów i mediów, wskazując na to, że opozycja jest głęboko podzielona, Hezoballah mimo porażek cieszy się wciąż bardzo dużym poparciem, a społeczeństwo przygniecione przez finansowy kryzys popada w polityczną apatię i nie wierzy w możliwość zmiany.

Nie jest jednak jasne, w jakim stopniu 14 reformatorów wybranych do parlamentu mogłoby faktycznie stworzyć spójną siłę opozycyjną i mówić jednym głosem – zwrócił uwagę Heiko Wimmen, dyrektor Międzynarodowej Grupy Kryzysowej dla Libanu, Syrii i Iraku z siedzibą w Bejrucie. „Ponieważ politycy opozycji mają bardzo różne poglądy na wiele spraw, co ze współpracą z Hezbollahem? Dla niektórych w obozie reformatorskim byłoby to możliwe, ale inni mieliby z tym poważny kłopot”.

Ponadto reformatorzy stoją przed innym problemem: pomimo całego niezadowolenia, większość libańskich wyborców nadal głosowała na przedstawicieli partii o ugruntowanej pozycji – a zatem w rzeczywistości, być może nieumyślnie, głosowała ogólnie za utrzymaniem status quo. Według politologa nie jest to zaskakujące. „Trzeba wziąć pod uwagę, że kraj jest bankrutem”, mówi. Wiele osób, w tym z sektora publicznego, ma bardzo małe dochody, które ledwo wystarczają na przeżycie.

Większość troszczy się przede wszystkim o zapewnienie sobie ekonomicznego przetrwania. Szukała więc przedstawicieli politycznych, którym ufają, że będą chronić przynajmniej część własnych interesów w istniejącym systemie klientelskim. „I oczywiście nadal najbardziej ufają tym, którzy są u władzy”, dodaje ekspert.

Od ponad dwóch lat Liban cierpi z powodu najgorszego w swojej historii kryzysu gospodarczego i finansowego. Według danych ONZ około trzy czwarte ludności kraju żyje poniżej granicy ubóstwa. W życiu codziennym borykają się z brakami podstawowych artykułów. Libańska waluta straciła ponad 90% swojej wartości. Rząd nie jest już w stanie spłacać zaciągniętych długów.

Masowe protesty wyciągnęły na ulice dziesiątki tysięcy ludzi w 2019 roku. Demonstracje były skierowane m.in. przeciwko szerzącej się korupcji. Wiele osób za poważny kryzys w kraju obwinia partie, które od dziesięcioleci są u władzy. Krytycy mówią o „mafii rządowej”, która sama się wzbogaca. Międzynarodowy Fundusz Walutowy (MFW) żąda reform w zamian za pomoc finansową. Jednak jak dotąd nie udało się ich zrealizować.

System polityczny Libanu jest oparty na kruchej równowadze między wyznaniami. Głową państwa jest zawsze chrześcijanin, szefem rządu sunnita, a przewodniczącym parlamentu szyita.

〉 Jak pisaliśmy, Liban niebezpiecznie przypomina państwo upadłe

 

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign
Avatar photo

Piotr S. Ślusarczyk

Doktorant UKSW, badacz islamu politycznego, doktor polonistyki UW; współprowadzący portal Euroislam.pl; dziennikarz telewizyjny i radiowy.

Inne artykuły autora:

Widmo terroryzmu wisi nad olimpiadą

Francja: „islamizacja” czy „islamofobia” ?

Niemcy: narasta zagrożenie islamskim terroryzmem