Tariq Ramadan, czekający na proces w sprawie gwałtów na kobietach, desperacko próbuje odbudować swoje wpływy intelektualisty, recytując polityczny protest, który komentatorzy przyrównali do rapu.
Niegdyś wpływowy intelektualista, szef katedry studiów islamskich na Oxfordzie, czarujący i błyskotliwy mówca, jeden z setki najbardziej wpływowych myślicieli tygodnika „Time”, wnuk założyciela Bractwa Muzułmańskiego Hassana Al-Banny, Tariq Ramadan czeka na koniec śledztwa i proces we Francji.
Wyszedł z więzienia za kaucją, ale musiał oddać paszport i ma zakaz opuszczania Francji. Śledztwo w sprawie kilku zarzutów gwałtów, a także molestowania uczniów w Szwajcarii, odcięło wpływ, jaki Ramadan wywierał na społeczeństwo europejskie oraz islamskie społeczności na Zachodzie. Dla jednych był wpływowym, lewicowym intelektualistą, mającym wizję europejskiego islamu, dla innych agentem islamizmu, który miał zapewnić jak największy wpływ islamu w Europie, a jednocześnie oskarżany był o podwójną mowę – jedną na użytek muzułmańskich zwolenników, drugą dla europejskich elit.
Tariq Ramadan i rap
Teraz, próbując odzyskać dawny autorytet sięga po niekonwencjonalne metody. Zapowiedział opublikowanie 29 maja albumu „Traversée” z recytacjami jego przemyśleń politycznych z nagraną muzyką w tle i udostępnił na YouTube klip p.t. „Co myślisz?” z próbką twórczości.
W utworze, który został ochrzczony mianem „rapu Ramadana”, ten członek europejskiej elity, urodzony w Genewie, studiujący tam, pełniący prominentne funkcje w zachodnim społeczeństwie, żyjący do tej pory jak pączek w maśle, przedstawia się jako rzecznik globalnego, biednego południa.
Sam, sądząc po określaniu się w utworze jako „my, nas” zalicza się także do grupy, która jest podbita przez kolonialistów, pogardzana, eksploatowana, której dobra, język i kultura są niszczone i rozkradane.
Profesor z Oxfordu, mieszkaniec Genewy i afrykańska bieda
Co też uprawnia Ramadana do postawienia się w jednym szeregu z biednymi tego świata, eksploatowanym południem, imigrantami tonącymi po drodze do Europy? Pensja za profesurę na Oxfordzie? Czy comiesięczne wynagrodzenia za doradztwo w wysokości 35 tysięcy euro, płacone przez Katar? Pieniądze odziedziczone po ojcu, Saidzie Ramadanie, który był współzałożycielem banku Al-Taqwa? Czy może liczne, opłacane z reguły przez zachodnie instytucje i media, wykłady i publikacje? Takie pytania stawia publicysta Stefan Frank piszący dla MENA-Watch i AchGut.com na temat spraw bliskowschodnich.
Ważniejsze jednak od przybrania pozy ofiary przez człowieka korzystającego z większości przywilejów tego świata, jest ściągnięcie maski, którą wymusza prostota recytacji, a która do tej pory skrywana była pod intelektualną pozą. „Tariq Ramadan (…) w końcu odsłania to, co nim kieruje: jego nienawiść do Zachodu”, pisze publicystka ukazującego się w Lozannie dziennika „Le Temps”, Marie-Hélène Miauton.
Tariq Ramadan i okcydentalizm
Henda Ayari, pierwsza kobieta, która oskarżyła Ramadana o gwałt, mówi w „Le Figaro”, że Ramadan przedstawia się „jako obrońca muzułmanów przed 'złą, rasistowską i islamofobiczną Francją'”. „Ramadan ma głęboką niechęć do francuskiego i zachodniego społeczeństwa, co jest charakterystyczne dla Bractwa Muzułmańskiego”, pisze z kolei Mohamed Sifaoui, specjalizujący się w politycznym islamie i dodaje, że „ta uraza została spotęgowana przez jego pobyt w więzieniu”.
Chociaż Ramadan w przeszłości mówił o islamie europejskim, o euroislamie – w jego wydaniu koncepcji mocno różnej od oryginału zaprezentowanego przez profesora Bassama Tibiego – to usytowanie się na zasadzie „my muzułmanie kontra Zachód” i wiktymizacyjna narracja pojawiały się w jego wypowiedziach już wcześniej.
W 2004 roku zamachy terrorystyczne w Nowym Jorku, czy na Bali, chociaż potępiał, nazywał eufeministycznie interwencjami, wyłączał też termin „terroryzm” z nazwy działań ugrupowań terrorystycznych w Iraku i Palestynie. Mohammed Merah, morderca francuskich żołnierzy i Żydów, miał być według niego „ofiarą”, posiadającą kochające serce, ale zagubioną.
Sam widzi siebie jako ofiarę systemu, nowego Dreyfusa, dla którego nie znajdzie się żaden Emil Zola krzyczący „Oskarżam!”. Dlatego widocznie sam postanowił zaatakować swoich „oprawców”, wśród których w swojej książce z 2019 roku „Obowiązek wobec prawdy” wymienia „fundamentalistycznych 'sekularystów’, ślepych proizraelskich syjonistów, feministki z kolonialnymi skłonnościami itd”.
Ramadan uderza też w tony antykapitalistyczne w nadziei na pozyskanie dawnych sprzymierzeńców, lewicowców, z którymi islamiści podzielali wrogość wobec kapitalizmu. Jak to określała feministka niemiecka Alice Schwarzer, Ramadan był „kluczową postacią łączności między fundamentalistycznymi muzułmanami a lewicą”. To muzułmański porządek, oparty na „sprawiedliwości” wynikającej z tekstów religijnych, miał być odpowiedzią na neoliberalny kapitalizm i globalizację.
Tariq Ramadan opuszczony
Jednak dawni lewicowi intelektualiści w obliczu oskarżeń o gwałty odsunęli się od oxfordzkiego profesora. Podobno utracił też wsparcie w kręgach islamistycznych, które, jak twierdzi autor książki „Dlaczego przestałem być islamistą” Farid Abdelkrim, uważały go zawsze za megalomana. Jedynie z powodu powiązań rodzinnych wcześniej nie mieli odwagi się od niego odciąć.
Muzułmanie, według piszącego dla lewicowego tygodnia „Marianne” Iana Hamela, raczej drwią z niego, przypisują mu cechy Świętoszka, tytułowego bohatera komedii Molliera, uosobienia hipokryzji religijnej. Meczety nie chcą go zapraszać, a jego wieloletni wspierający partner z wydawnictwa Tawhid usunął jego prace ze swojego katalogu. Centrum Badań nad Prawem Islamskim w Doha, którego był dyrektorem, skasowało jego nazwisko ze swojej strony.
Uwagę zwraca fakt, że muzułmanie wypchnęli go poza nawias pomimo tego, że wyrok sądowy jeszcze w jego sprawie nie zapadł. Dla nich jednak winny jest już naruszenia islamskiej moralności poprzez liczne, jak widać pozamałżeńskie relacje, którym nie zaprzecza – broni się jedynie przed oskarżeniami użycia przemocy.
Czy to już koniec popularnego, rozchwytywanego intelektualisty? Z pewnością trudno będzie mu odbudować relacje wśród jego dotychczasowych środowisk. Lewica raczej mu nie wybaczy przemocy wobec kobiet, a muzułmanie stosunków pozamałżeńskich.
〉 O samej sprawie przeciwko Ramadanowi można przeczytać więcej w Nowe oskarżenia o gwałt wobec Tariqa Ramadana
〉 Tutaj o wsparciu finansowym Kataru dla Tariqa Ramadana
〉 A w artykule „Islamogoszyzm, nikczemne przymierze” o sojuszu lewicy i islamizmu