Julian Tuwim w wierszu „Straszni mieszczanie” pisał, że „patrząc – widzą wszystko oddzielnie / Że dom… że Stasiek… że koń… że drzewo…”. To właśnie niezdolność do syntezy, przyjęcia szerszego spojrzenia oraz trudności z osadzeniem wydarzenia w kontekście cechują dziś znaczą część zachodniego świata. Jest to tendencja śmiertelnie niebezpieczna.
Teatralne gesty, morze wylanych łez oraz szczytne idee, które, jak pisała Ewa Lipska, najlepiej leżą na manekinach, nie sprawią, że od nich świat staje się bardziej bezpieczny, ludzie wolni, a swobody obywatelskie zagwarantowane. Obserwując internet zauważyłem, że ci sami ludzie, którzy palili świeczki pod siedzibą polskich pograniczników, nazywali polskich żołnierzy bestiami bez serca czy krytykowali budowę zapory granicznej, dziś stoją pod siedzibami rosyjskich placówek dyplomatycznych.
Ludzie ci nie zdają sobie sprawy, że nakręcając we wrześniu wzburzenie przeciwko Wojsku Polskiemu oraz Straży Granicznej mieli do odegrania bardzo ważną rolę w przygotowanej przez Łukaszenkę oraz Putina operacji przeciwko Polsce pod kryptonimem „Śluza”. Chodziło o to, by przy pomocy ściągniętych z krajów muzułmańskich imigrantów wywołać chaos nad Wisłą i Sprewą. Pokazać sojusznikom w NATO, że Polska nie jest w stanie bezpiecznie bronić własnego terytorium.
Jednocześnie ruch ten miał pogłębić i tak już duże podziały w społeczeństwie. Zresztą część mediów przedstawiała polskich funkcjonariuszy jak zbrodniarzy. Nie mówię tutaj o pani Kurdej-Szatan, ale chociażby o pierwszych damach biorących udział w pikiecie pod siedzibą Straży Granicznej: na transparentach wznoszonych tam można było przeczytać, że funkcjonariusze mają krew na rękach.
Oczywiście przekaz ten został podchwycony przez rosyjską propagandę. Tu także nie ma przypadków: jeśli jakiś kraj znajduje się na liście militarnych celów (a Polska na niej jest), trzeba pokazać go jako siedlisko zła i oskarżyć o wszystkie możliwe zbrodnie.
W sierpniu i wrześniu wrogie służby specjalne dążyły do destabilizacji polskiego państwa. Prowokowały sprowadzonych przez siebie ludzi do rzucania w żołnierzy kamieniami, oślepiały ich laserami czy niszczyły infrastrukturę odpowiadającą za bezpieczeństwo kraju. Manifest wzywający do niszczenia zasieków na polsko-białoruskiej granicy opublikowała „Gazeta Wyborcza”.