Korzenie terroryzmu: islamski radykalizm, czy słabość rządów?

Mocarstwa zachodnie, walczące z grupami islamistycznymi na całym świecie, są skazane na niekończącą się wojnę, ponieważ walczą tylko z objawami, a nie z podstawowymi przyczynami dżihadyzmu, alarmują eksperci.

„Po taktycznych zwycięstwach w terenie, obecna strategia zawodzi” – powiedziała Katherine Zimmerman, która napisała niedawno dla American Enterprise Institute raport zatytułowany „Terrorism, Tactics and Transformation: The West vs the Salafi-Jihadi Movement”(„Terroryzm, taktyka i transformacja: Zachód przeciwko ruchowi salaficko-dżihadystycznemu.”)

„Każdy żołnierz i analityk wywiadu, który pracował nad tymi sprawami, rozumie, co się dzieje – powiedziała Zimmerman agencji AFP. – Rozumieją oni, że to, co robią, jest działaniem tymczasowym, które likwiduje bezpośrednie zagrożenie, ale ani nie stabilizuje sytuacji, ani nie wnosi do niej trwałych rozwiązań. Problem sprowadza się do polityki”.

Jak uważają eksperci, ISIS, po utraceniu wcześniej zdobytych terenów w Syrii i Iraku, wróciło do swoich początków, schodząc do podziemia dżihadu. Doszło do tego, ponieważ nie zniknęły warunki, które doprowadziły do powstania ISIS – głębokie niezadowolenie większości Irakijczyków i Syryjczyków. „Zachód jest więc na dobrej drodze do wygrania wszystkich bitew i przegrania wojny” – ostrzega Katherine Zimmerman.

W raporcie na temat odrodzenia się ISIS jako tajnej grupy partyzanckiej, Center for Strategic and International Studies (CSIS) stwierdziło, że „podczas gdy Stany Zjednoczone i sprzymierzone rządy osłabiły niektóre grupy, takie jak ISIS, wiele z przyczyn leżących u podstaw ich powstania nie zostało odpowiednio rozwiązanych”. Te przyczyny to między innymi, zdaniem ekspertów CSIS: „Niestabilne państwo ze słabymi lub nieskutecznymi instytucjami rządzącymi” na obszarach dotkniętych działalnością dżihadystów, gdzie islamiści mogą ustanowić swoje 'sanktuarium'”.

Analitycy wykonali mapy, pokazujące obszary, w których al-Kaida i ISIS były aktywne i porównali je z mapami pokazującymi „efektywność rządów”, opartą na statystykach Banku Światowego. Wynik był jednoznaczny: większość krajów, w których działają dżihadyści – Jemen, Syria, Irak, Afganistan, Libia, Mali, Nigeria, Somalia – znajduje się również wśród 10 procent najniżej plasujących się państw pod względem efektywności rządu.

Na konferencji w Waszyngtonie emerytowany generał marynarki John Allen – który kiedyś dowodził siłami USA w Afganistanie, a obecnie kieruje prestiżowym Brookings Institution – powiedział, że Zachód musi w tej kwestii działać z wyprzedzeniem i zadawać kluczowe pytania: „Gdzie pojawią się kolejne problemy?”.

„Powinniśmy poświęcić więcej czasu na przyjrzenie się obszarom, które są niestabilne lub upadają” – powiedział Allen, który był także wysłannikiem prezydenta Obamy do międzynarodowej koalicji walczącej z ISIS. „Musimy rozpoznać te miejsca, w których warunki sprzyjają radykalizacji dużych sektorów populacji – dodał. – Często włączamy się do dyskusji, gdy proces radykalizacji trwa już dość długo”.

Allen zauważył, że problemem jest często raczej „kwestia rozwoju, niż kwestia zwalczania terroryzmu”.

Na dorocznej konferencji poświęconej terroryzmowi, zorganizowanej przez Jamestown Foundation, wielu ekspertów zauważyło, że w Iraku roszczenia sunnitów – nurtu islamu, który dał początek al-Kaidzie i ISIS – zostały spotęgowane przez zaangażowanie potężnych milicji szyickich, zarówno przez rząd w Bagdadzie, jak i na obszarach odzyskanych od ISIS. Jeśli te roszczenia nie będą brane pod uwagę, grupy dżihadystów na pewno powrócą – ostrzegają eksperci.

Oprac. GB na podst. www.france24.com

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign