Kiedy topnieją fundusze z Iranu, szyickie ugrupowanie terrorystyczne Hezbollah płaci za broń milionami narkodolarów uzyskanych dzięki współpracy z meksykańskimi kartelami.
Chiapas, jeden z najbardziej egzotycznych rejonów Meksyku, od lat 90 jest miejscem działalności lewicowego ugrupowania, Zapatystowskiej Armii Wyzwolenia Narodowego. Poza zapatystami, ciągle aktywnymi w rejonach wiejskich, w Chiapas działają także liczni narkotykowi bossowie, a każdy dom posiada swój mały arsenał broni. Jakby tego było mało, region stał się siedzibą działalności radykalnych islamistów.
Lokalny biznesmen, chcący zachować anonimowość, powiedział agencji Israel News, że „muzułmańscy misjonarze są bardzo aktywni w tym rejonie”. „Trudno powiedzieć dokładnie, ilu przeszło na islam w ciągu ostatnich lat”, dodaje i obawia się, że będzie to pierwszy region Meksyku, który odejdzie od chrześcijaństwa. Oficjalnie mieszka w Meksyku około 4 tysięcy muzułmanów; to kropla w morzu całej populacji. Teoretycznie te liczby są nieistotne, ale dla Stanów Zjednoczonych i Izraela powiązania Meksykanów z Hezbollahem stanowią niebezpieczeństwo.
Amerykański wywiad donosi, że około 200 tysięcy syryjskich i libańskich imigrantów – w większości nielegalnie – pokonało granicę Meksyku dzięki rozległym kontaktom z narkotykowymi kartelami. Przerzucają oni nielegalnych imigrantów wraz z osobami powiązanymi z Iranem, Hezbollahem, Al-Kaidą, w pobliże amerykańskiej granicy.
W grudniu 2011 władze amerykańskie przygotowały oskarżenie przeciwko libańskiemu narkotykowemu bossowi Ajmanowi Jumie. Ujawniono wtedy kontakty Hezbollahu z meksykańskim kartelem Los Zetas. Juma został zaocznie skazany za przeszmuglowanie na teren USA 85 ton kokainy. Oskarżano go także o funkcję łącznika pomiędzy kartelami narkotykowymi, a szyickim ugrupowaniem terrorystycznym. Za prowizję 8-14% w ciągu tygodnia Juma prał także pieniądze z brudnych interesów.
Działania Hezbollahu wspierające kartele, to próba zastąpienia wyrwy w budżecie organizacji, spowodowanej sankcjami wobec Teheranu. Chociaż Iran zaprzecza zaangażowaniu w Południowej Ameryce, wywiad USA donosi o zaangażowaniu Hezbollahu w narkotyki, pranie pieniędzy a także przemyt broni do i z Meksyku. Co więcej, Hezbollah stworzył uśpione komórki, infrastrukturę wywiadu, a także bazy treningowe w Meksyku i Ameryce Południowej. Zaangażowany był także w budowę tuneli do przemytu narkotyków do Stanów Zjednoczonych. Zdjęcia satelitarne pokazują ich podobieństwo do siatki tuneli na granicy Gazy i Egiptu.
Amerykańskie władze na poważnie zaniepokoiły się tunelami w roku 2009, kiedy udało się nagrać słowa profesora Abdallaha Nafisi, kuwejckiego kaznodziei znanego z rekrutacji dla Al-Kaidy, który przechwałał się jak łatwo jest przemycić broń masowego rażenia i niekonwencjonalne środki walki na teren Stanów przez meksykańskie tunele. „10 funtów wąglika w średniego rozmiaru walizce, przeniesione przez wojownika dżihadu przez tunele, może zabić 300 000 Amerykanów w godzinę”, miał powiedzieć Nafisi. „To sprawi, że 11 września będzie wyglądał jak fraszka. Nie trzeba planów… Tylko jednego odważnego człowieka, który rozsypie to konfetti na trawniku Białego Domu. Wtedy naprawdę będziemy mieli co świętować”.
Sekretarz Bezpieczeństwa Wewnętrznego Janet Napolitano ostrzegała, że Hezbollah jest już aktywny w Argentynie, Brazylii i Paragwaju i coraz ściślej współpracuje z kartelami meksykańskimi. Także szef Agencji Antynarkotykowej DEA Michael Braun stwierdził, że Hezbollah jest mistrzem w nawiązywaniu bliskiej współpracy z organizacjami przestępczymi na całym świecie.
Pytanie, dlaczego lokalne społeczności w Meksyku tak chętnie odpowiadają na wezwania radykalnych islamistów. Są różne odpowiedzi. Po pierwsze, większość bliskowschodnich imigrantów stworzyła bardzo udane życie w Meksyku. Na przykład Carlos Slim Helu, jeden z najbogatszych ludzi świata, jest synem libańskich imigrantów. Takie kontakty ułatwiają działalność Hezbollahu na terenie kraju.
Z drugiej strony Chiapas to rejon biedy i społecznego wykluczenia. To rodzima ziemia Majów, wykorzystywanych przez rząd od czasów konkwisty. Zdaniem islamistów, przyjęcie islamu to także odrzucenie więzów kolonializmu i religii katolickiej narzuconej przodkom przez Hiszpanów.
Inny wątek podpowiada meksykański naukowiec badający problem: „Wystarczy przedstawić islam jako religię, która promuje kwestie społeczne, taką, która jest antykapitalistyczna i tolerancyjna dla wszystkich ras, żeby żerować na poczuciu dyskryminacji miejscowych i zdobyć ich sympatię”.
To ostatnie może być najbardziej gorzką pigułką do połknięcia przez Stany. Bardzo prawdopodobne jest, że w ciągu kilku lat USA, podobnie jak Izrael, będą musiały zmierzyć się z problemem Hezbollahu na swojej granicy.
JW na podst. http://www.ynetnews.com/articles/0,7340,L-4325850,00.html