Po zamachu pojawiły się zdjęcia, które sugerowały kontakty pomiędzy znanym islamistycznym kaznodzieją Jusufem Al-Karadawim, a liderem grupy, która dokonała ataku.
Zdjęcie na Twitterze zamieścił dyrektor antyterrorystycznego think tanku Hedayah ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Patrząc na samo zdjęcie trudno było odpowiedzieć na pytanie, czy człowiek na zdjęciu to rzeczywiście Zahran Hashim, lider National Tauhid Dżamaat. Biorąc jednak pod uwagę napięte relacje pomiędzy Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi a Katarem – wspierającym Karadawiego – do zdjęcia należało podejść z dystansem.
Ostatecznie okazało się, że Jusuf Al-Karadawi siedzi, mając po swojej lewej Salmana al-Nadwiego, a po prawej znajduje się Adel al-Harazi. A sugerowanie związków pomiędzy Karadawim a zamachem na Sri Lance było elementem polityki izolacji Kataru przez ZEA i Arabię Saudyjską.
Towarzystwo Karadawiego ze zdjęcia, pomimo jego błędnego opisania przez think-tank Hedayah, nie wpisuje się mimo wszystko w budowany pieczołowicie przez Bractwo własny wizerunek jako organizacji stroniącej od przemocy. Al-Nadwi jest bardzo wpływowym, indyjskim radykalnym kaznodzieją, który w 2014 roku zaoferował Arabii Saudyjskiej stworzenie milicji złożonej z 500 tysięcy młodych indyjskich muzułmanów. Był też jedynym znaczącym azjatyckim teologiem, który uznał „Kalifat” Al-Baghdadiego. Spotkanie Al-Nadwiego z Karadawim miało miejsce w roku 2017, gdy Oman deportował kaznodzieję za podżeganie przeciwko amerykańskiemu prezydentowi i królowi Arabii Saudyjskiej.
Podsumowując, nieprawdziwa jest informacja, że szejk Al-Karadawi miał związek z zamachami terrorystycznymi na Sri Lance, ale prawdziwa jest taka, że utrzymuje on kontakty z radykalnymi kaznodziejami popierającymi terroryzm. Warto o tym pamiętać, kiedy Liga Muzułmańska w RP, która do tej pory nie odcięła się od swojego duchowego przywódcy Jusufa Al-Karadawiego i jego organizacji, składa kolejne kondolencje z powodu kolejnego zamachu.
Jan Wójcik