Witold Gadowski
Jako reporter przez wiele miesięcy poruszałem się po śladach starego i nowego terroryzmu, stąd też przyznaję sobie wątłe i uzurpatorskie prawo do komentowania wydarzeń, o których nasze media opowiadają, że są klasycznymi przejawami terroryzmu.
Wiem co oznacza terroryzm, słowo: „klasyczny” nic mi natomiast nie mówi. Nie ma klasycznego terroryzmu, od czasów sekty Assasynów terror jest bronią słabszych, (pomijam w tym miejscu terror państwowy, bo to zupełnie odmienne zjawisko), stosuje metody zaskoczenia, szantażu i handlu śmiercią. Przed XXI wiekiem terror miewał zwykle cywilne, często lewackie oblicze (RAF, Czerwone Brygady, siepacze Arafata, Świetlisty Szlak etc). Terror islamski ciągle jest dla nas kompletną niewiadomą, ludzie „dzichadu” nie myślą tak jak my, życie nie jest dla nich żadną wartością. Jedyne co możemy dość pewnie założyć, to fakt, że terroryści długo jeszcze nie uderzą w Polskę. Jesteśmy zbyt mało ważni, zbyt mało spektakularni…na szczęście, bo gdyby chcieli….
W odróżnieniu od wielu polskich ekspertów zdarzało mi się spotykać z terrorystami, a nawet, wbrew obrzydzeniu pewnych recenzentów z PISF (o czym za chwilę), przeprowadzać z nimi wywiady. Rozmawiałem z ludźmi dwóch generacji RAF, rozmawiałem z „Carlosem”,godzinami konferowałem z Abu Bakrem, zastępcą Abu Nidala, w swojej książce zamieściłem jeden z ostatnich wywiadów z architektem „Czarnego Września” Abu Daudem. Rozmawiałem także z ideologami Hamasu i Bractwa Muzułmańskiego oraz z tropiącymi ich ludźmi z Mosadu i Amanu (to akurat najwieksi na świecie eksperci od terroryzmu, którzy swoja edukacje okupili śmiercią przyjaciół, bliskich i bliznami na własnej skórze). To wszystko daje mi śmiałość do komentowania „najświeższych rewelacji” naszych domorosłych ekspertów.
Na początek jednak obiecana anegdota. Na pierwszą kolaudację naszego (Maćka Grabysy i mojego) filmu „Mitzvah” z ramienia PISF zjawił się ekspert Tadeusz Szyma .
Pan ekspert miał ze mną pewna przygodę polegającą na tym, że nie dopuściłem do realizacji kosztownego i niesłychanie nudnego (lektura konspektu wprawiała w odrętwienie) projektu jego filmu o pewnym świętym. Zatem, jak można się było spodziewać, pan ekspert pałał jak najlepszymi uczuciami wobec mojego nowego filmu.
Tym jednak co skłoniło mnie do zaprzątania wam uwagi osobą pana eksperta nie są nasze osobiste afekty. Pan Tadeusz Szyma był łaskaw stwierdzić w czasie kolaudacji, że niedopuszczalny i oburzający jest fakt, że autorzy filmu rozmawiają z jednym z liderów Hamasu i na dodatek mają czelność zamieścić tę rozmowę w swoim filmie.
Jak widać w każdej sytuacji człowiek może nauczyć się czegoś nowego, także o standardach uprawianego przez siebie zawodu, ale dość osobistych didaskaliów.
Breivik ani terrorysta ani prawicowiec
Otóż bardzo proszę, aby szanowna Publiczność nie dała sobie wciskać w głowy kitu o tym, że przerażająca rzeź urządzona przez norweskiego psychopatę, była „przejawem narastających tendencji prawicowego terroryzmu” bowiem ani to terroryzm, ani prawicowy.
Należy wyraźnie odróżniać dyssocjalność i emocjonalną alienację od terroryzmu.
Norweski morderca jest patologicznym typem, który nie został w porę odizolowany od kontaktów ze społeczeństwem.
Dla porządku warto zauważyć, że historia ostatniego stulecia roi się od przejawów terroryzmu o lewicowej i ultralewicowej (często inspirowanej przez służby Związku Sowieckiego i Rosji – jak choćby szkolenie przez FSB, na poligonie w Dagestanie, dzisiejszego frontmana Al. Kaidy Aimana az Zawahiriego) twarzy.
Nawiasem mówiąc nie wierzę w spektakl pojmania i zabicia Osamy bin Ladena. Dziwnie przypominał mi on ciekawy film o tytule przetłumaczonym na polski jako: „Fakty i akty” z Dustinem Hoffmanem w roli głównej. Telewizyjna wojenka, telewizyjna sława i prawdziwe społeczne emocje oglądaczy.
Osama zabity i zrzucony do morza, to tak samo wiarygodna historyjka jak rojenia popularnego w czasach PRL Daenikena.
Osama od czasów Tora Bora nie kierował żadną grupą Al. Kaidy, a jego towarzysze oglądali go jedynie na kasetach video. Cóż idą wybory więc sprytny pan „ubezpieczona Ameryka” Obama, jak boski miecz likwiduje diabła wcielonego.
Obiecuje, już żadnych didaskaliów, wracam do sprawdzonych faktów z poletka zastraszania świata.
Terroryzm islamski – wąska droga do nieba
Terroryzm to działanie systemowe polegające, najogólniej to ujmując, na wymuszaniu realizacji własnych celów na społeczeństwie, państwie i władzy.
Współczesny terroryzm jest nierozerwalnie sprzęgnięty z masowymi mediami, liderzy terroryzmu traktują kolejne zamachy i egzekucje jak konferencje prasowe i medialne eventy.
Rzeczą najbardziej przerażającą jest fakt, że terroryzm, którego najbardziej się obawiamy – islamski, nie kieruje się naszym systemem myślenia – naszym systemem wnioskowania, analizy i decyzji.
Islamski terroryzm nie przyjmuje do wiadomości wartości życia jako takiego, nie przejmuje się niewinnymi ofiarami. Islamski terroryzm pokazuje najprostszą drogę do raju milionom biednych, upodlonych i niewykształconych ludzi w krajach zepchniętych do Trzeciego i Czwartego Świata. Dla tych ludzi populistyczna ideologia „świętej wojny” i prostego wyzwolenia przez męczeńską śmierć jawi się jako najprostszy sposób na przezwyciężenie egzystencjalnej mizerii.
Począwszy od Ibn Tamiji poprzez jego ucznia Ibn Kathira (XIII i XIV wiek kalendarza gregoriańskiego) w sunnickim islamie rozwinęła się idea walki za wiarę i „świętej wojny z niewiernymi”, szkoła ta nigdy nie była dominującym nurtem myślenia w sunnickim islamie, niemniej trwała jako radykalny odłam (neohanbalici). W XX wieku neohanbalici zyskali dominujące znaczenie także m. in. wśród wahabitów z Arabii Saudyjskiej.
Współczesny renesans myśli Ibn Tamiji i Ibn Kathira wśród samych sunnitów ma swoje źródła w radykalnych grupach Egiptu i Indii. Dzisiejsi ideolodzy dzichadu odwołują się do selektywnie wypreparowanych polemik Mahometa z Żydami, chrześcijanami i Arabami uznawanymi za pogan.
Zwolennicy „PopKoranu” nie zważają na ostrzeżenia spłycania księgi, bo też i publiczność tego od nich nie oczekuje.
Wystarczą dwie prymitywnie egzegowane reguły:
„Most nad Dżahanam” – tak ostry i tak cienki, że tylko wierni mogą go przekroczyć i reguła takfir – świętej zemsty… i oto cały świat jest przejrzyście jasny!
Biedota Maghrebu i nowego świata (poza amerykańskim prostactwem) dostarcza szahidów – świętych bojowników.
Czy polski rząd ma powody do niepokoju?
Czy jesteśmy cywilizacyjnie na to przygotowani?
Jeśli zechcą zabić papieża, wysadzić Bazylikę Piotra?
Gdzie wtedy będziemy?
Uspokoimy się tym, że Polska jest celem czwartego rzędu? Bez szansy na dłuższe istnienie w headline – ach światowych agencji, tym samym nie interesujących terrorystów.
Zawsze pleciuga Dziewulski, do społu z towarzyszami, wszystko nam po tefauenowsku wyjaśni?
Na miejscu Pana Premiera nie brałbym jednak głębszego oddechu, wszak to on właśnie zesłał naszą młodzież (do Londynistanu, emiratu Niderlandów i innych podobnych miejsc) tam gdzie bomby rzeczywiście będą wybuchać.
Opinia pochodzi z blogu Witolda Gadowskiego na salon24.pl
Witold Gadowski (ur. 4 listopada 1964) – dziennikarz, poeta. Absolwent psychologii na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Laureat licznych nagród za dziennikarstwo śledcze. W latach 90. korespondent wojenny na Bałkanach. Organizator konwojów z pomocą dla ofiar wojny w Kosowie. Zrealizował cykl reportaży własnego pomysłu pt „Tragarze śmierci” opowiadający o współczesnym terroryzmie. Przeprowadził m.in. wywiady z Iliczem Ramirezem Sanchezem zwanym „Carlosem” lub „Szakalem” oraz jego żoną, z Hansem Joachimem Kleinem, jedną z założycielek RAF – Astrid Proll, jednym z przywódców Drugiej Generacji RAF Peterem Juergenem Boockiem i córką Ulrike Meinhof. Rozmawiał także ze słynnym francuskim sędzią Jeanem Louisem Bruguiere. Zrealizował także dwa reportaże o powiązaniach Abu Nidala z Polską.