Niewątpliwym skandalem, a ze strony zawodnika prowokacją, było puszczenie na gali KSW w miniony weekend nieformalnego hymnu Al-Kaidy.
Czy hymn to, czy nie, nieważne – w każdym razie taka sympatyczna piosenka o eksterminowaniu niewiernych, w sam raz do walki na ringu.
Aziz Karaoglu, Niemiec pochodzący z Turcji, który w rytm dżihadystycznego hymnu rozgrzewał się do boju, walczył akurat tego dnia z Mamedem Khalidowem, Polakiem pochodzącym z Czeczenii, zadeklarowanym muzułmaninem, którego nazywa swoim bratem.
Treść utworu przetłumaczył specjalista od Bliskiego Wschodu i terroryzmu dr Wojciech Szewko: „Walcz! Walcz, bo w tobie zwycięstwo! Walcz w każdym kraju, gdzie są ślady niewiernych! Powstań, przecież w tobie nadzieja. Powstań i zasyp gradem kul plemię syjonizmu”
Wkrótce po walce Karaoglu tłumaczył się, że to KSW pomyliło się w doborze pieśni, a on chciał użyć zupełnie innej. A jednak to on był fotografowany kiedy ochraniał niemieckiego salafitę kaznodzieję Pierre’a Vogle’a.
Tymczasem Khalidowi szybko internauci wyciągnęli dwie rzeczy, że nucił pod nosem wspomnianą piosenkę oraz że pokazał uniesiony palec wskazujący, co jest symbolem tawhid, poświadczeniem ortodoksyjnego monoteizmu, ścisłej wiary w jednego Boga.
Problem z tym drugim jest taki, że głównie z takimi wystawionymi paluchami fotografują się dżihadyści i salafici. Za tawhid, centralnym elementem islamu, konsekwentnie podążają inne koncepcje, taki jak uznanie władzy Boga na ziemi, czy sprzeciw wobec sekularyzmu i demokracji, a zaprzeczanie tawhid jest w islamie największym grzechem, równającym się apostazji.
W tak wielkiej religii znajdą się i inne interpretacje, jak na przykład wynikająca z sufizmu metafizyczna jedność z Bogiem, ale współcześnie dżihadyści i salafici używają tawhid do oskarżania współwyznawców o to, że nie dość gorliwie przestrzegają islamu i ścisłego poddania się jednemu Bogu. Pozwala im to uznać ich za apostatów i wrogów. Z tego też powodu nazywani są takfiri, muzułmanami, którzy innych muzułmanów oskarżają o apostazję.
Dyskusja o tym, co Mamed mamrotał pod nosem w czasie hymnu Al-Kaidy i czy wyciągając palec naśladował dżihadystów, czy po prostu zamawiał jedno piwo, mogłaby się odbyć, ale lewa strona mediów postanowiła tego faktu nie zauważyć.
Idę o zakład, że dyskusja w mediach byłaby wyjątkowo gorąca, gdyby jakiś zawodnik podniósł rękę w geście przypominającym faszystowski salut, podczas gdy z głośników płynęłyby dźwięki „Deutschland, Deutschland über alles”. Tego jednak nie będzie. Jakub Noch w NaTemat zauważył tylko, że niewdzięczni Polacy odegrali się na Khalidowie za Allaha i poparcie dla uchodźców, bo stracił formę i rozczarował kibiców.
I ta cisza po lewej stronie jest ważniejsza, niż dźwięki terrorystycznego hymnu na KSW. Pokazuje, że lewica traci szansę, gdy mogłaby potwierdzić, że chociaż broni uchodźców, mniejszości i prawa do wolności wyznawania, to jednak jest przeciwko dżihadystom i politycznemu islamowi.
Niezależnie od tego, czy ktoś zamawia pięć piw, czy jedno, ma to ten sam totalitarny wydźwięk narzucenia społeczeństwu jednej doktryny – czy to będzie faszyzm, komunizm czy też islamizm.
Jan Wójcik