Jak dzisiejszy islam stał się tak nietolerancyjny?

Yasmin Alibhai Brown

Izraelska okupacja Palestyny, islamofobia czy karygodne interwencje Zachodu mogą wywoływać wiele emocji. Jednak nic nie może usprawiedliwić czy wyjaśnić rozkwitu brutalnego islamizmu.

Na Allacha, co jest nie tak z nami muzułmanami? I dlaczego tak trudno jest nam zadać sobie to pytanie? Ile jeszcze musimy zobaczyć, żebyśmy przestali zaprzeczać faktom?

Zamachowcy z Birmingham

Zamachowcy z Birmingham

Skazani w ubiegłym tygodniu przez sąd w Birmingham brodaci dżihadyści są nieudacznikami. Wielu Brytyjczykom przypominają twardogłowych fanatyków z tragikomedii Chrisa Morrisa „Four Lions”.

Osobiście nie jest mi jednak do śmiechu, podobnie jak większości brytyjskich muzułmanów. Przywódca szajki, Irfan Khalid, wraz ze swymi pachołkami Irfanem Naseerem i Ashikiem Alim chcieli zorganizować krwawą masakrę na wzór podobnych zamachów przeprowadzonych od Glasgow po Londyn. Jednych ujęto, zanim udało im się wysłać samych siebie do piekła, inni jednak wysadzili siebie i innych w powietrze. Gorszyło ich seksualne rozpasanie jak i większość wartości kraju, w którym przyszli na świat.

Pretensje

Gang spotykał się na siłowni Darul Ihsan w Sparkhill, muzułmańskiej enklawie w Birmingham. Takie „ośrodki samodoskonalenia” wykorzeniają „nieodpowiednie zachowanie”, a osoby w „nieislamskich” strojach i fryzurach nie mają do nich wstępu. W tak oświeconym środowisku trójka rekrutowała niedoszłych terrorystów. Niektórzy z nich wyjechali do Pakistanu, ale rodzice kazali im wracać do domu. Będzie ich jednak coraz więcej i miejmy nadzieję, że uda się ich powstrzymać zanim doznają krwawej chwały, za którą tęsknią.

Poznałam inteligentnych muzułmanów, studentów i absolwentów najlepszych brytyjskich uczelni, którzy prezentowali dogłębnie przemyślane poglądy uzasadniające działania ludzi pokroju birminghamskiej trójki. Generalnie podają trzy powody: prawa Palestyńczyków deptane przez Izrael, islamofobia i wtrącanie się Zachodu w sprawy krajów muzułmańskich. Dokładnie te trzy argumenty poruszył również muzułmanin w zeszłotygodniowym liście do redakcji „Independent”.

Zgadzam się z tymi opiniami i wielokrotnie pisałam na te bolesne tematy. Czytam właśnie książkę „Shadow Lives” Victorii Brittain na temat przemilczanych ofiar niechlubnej wojny z terroryzmem – żon i dzieci mężczyzn więzionych bez postawienia im nawet jakichkolwiek zarzutów. Płaczę czytając, prawdopodobnie jak wielu innych czytelników poznających historię użycia broni chemicznej przeciwko Irakijczykom czy cierpienia Palestyńczyków. Muzułmanie są brutalnie prześladowani w Birmie, a Aung San Suu Kyi, dziś członkini establishmentu, nader niemrawo wyraża zaniepokojenie prześladowaniami.

Żadna niesprawiedliwość nie może jednak usprawiedliwić czy wyjaśnić rozkwitu brutalnego islamizmu. Palestyna jest ich cyniczną, moralną wymówką. Rasizm? W tym kraju to czarni Afro-Karaibowie są najbardziej prześladowani, nie zakładają jednak komórek terrorystycznych. Oburzenie polityką zagraniczną również jest wątpliwym argumentem. Na przestrzeni dziesięcioleci Zachód wtrącał się również w sprawy Zimbabwe czy Kenii, co stworzyło obecnie trudne do rozwiązania problemy w tych krajach. Jednak Kenijczycy czy Zimbabwijczycy w Wielkiej Brytanii nie pichcą w swoich kuchniach rzezi Anglików.

Listek figowy

Dla milionów naśladowców proroka Mahometa religia jest kolejnym listkiem figowym. Islam, jak słusznie zauważają, nie zezwala na zabijanie cywilów przez przywódców czy hobbistów. Powołując się na dobre teksty uciekają jednak przed rzeczywistością tego, co muzułmanie robią w praktyce. Wątpię, żeby nawet najbardziej cnotliwy imam mógł powiedzieć o tym głośno nie narażając się na groźby.

Wyczulone na najdrobniejszy przejaw islamofobii organizacje, takie jak Muslim Council of Britain, uparcie odwracają głowę od wyuczonej ignorancji i barbarzyństwa wewnątrz muzułmańskiej społeczności w państwach rządzonych przez muzułmanów. Weźmy na przykład zajścia w Bangladeszu, gdzie w ubiegłym tygodniu wybuchy oburzenia i protestów doprowadziły do śmierci pięciu osób. Sekularyści domagają się kary dla zbrodniarzy wojennych z Bangladeszu, z czasów walki o oderwanie się od Pakistanu (1971). Niektórzy ze sprawców należeli do zbrojnej milicji muzułmańskiej, chroni ich jednak wpływowy sojusz islamistycznych partii.

W Egipcie organizacje broniące praw człowieka donoszą, że dzieci są tam więzione i torturowane. Rząd wydał 1.7 miliona funtów na gaz łzawiący. W Tunezji, po zamordowaniu popularnego świeckiego aktywisty Chokriego Belaidy, władzę przejmuje twardogłowa partia islamska Ennahda. 53 osoby zmarły w zamachu w Syrii, a w ciągu ostatnich dwóch lat w walkach zginęło 70 tys. osób.

Islamscy rebelianci w Mali, Nigerii i innych miejscach realizują swe nikczemne, wywrotowe plany. 89 szyitów zamordowano w Pakistanie, którego pierwszym przywódcą był Muhammad Jinnah, szyita tak jak ja. Chcą nas usunąć również z Afganistanu, Kaszmiru, Bahrajnu i Iraku; bomby regularnie wybuchają w naszych meczetach. Pozostałe mniejszości muzułmańskie również są często atakowane, a ich zwolennicy mordowani.

Zmiana w którą możesz uwierzyć

Wewnętrzna i zewnętrzna nietolerancja stała się dziś nowym znakiem rozpoznawczym islamu. Wspaniałe, przeszłe cywilizacje islamskie słynące z różnorodności, humanizmu, nauki czy niezwykłych osiągnięć, odeszły do lamusa. W meczetach na całym świecie, w tym w UK, oraz w internecie, szaleni imamowie nawołują do odrzucenia edukacji, sztuki, fotografii, telewizji, sportu, czy nawet pracy. Z książki Victorii Brittain dowiadujemy się, że nawet niektóre kobiety przyjmują te wartości, same siebie dobrowolnie zamykając w klatce.

Muzułmański erudyta Ziauddin Sardar spotkał „nieliczoną ilość muzułmańskich uczonych, myślicieli, pisarzy i aktywistów”, którzy nie mogą już doczekać się zmian i reform. Nie wydarzą się one jednak, dopóki żywimy awersję do krytycyzmu i autokrytyki.

Rozsądni i uczciwi muzułmanie nie zabierają głosu w debacie, ponieważ boją się ostracyzmu czy wywołania jeszcze większego rasizmu przeciwko muzułmanom – jedno i drugie stanowią realne zagrożenie. Jednak milczenie dziś jest tchórzostwem, kolaboracją z ludźmi, którzy chcą zdeformować naszą religię. Ludzie wiary mają obowiązek zaprotestować przeciwko tym wypaczeniom.
Tłumaczenie: Gekon

Źródło: www.independent.co.uk

Yasmin Alibhai-Brown    pochodzi z Ugandy, jest brytyjską dziennikarką i pisarką. Stała felietonistka „The Independent”; założycielka organizacji British Muslims for Secular Democracy.

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign