Ali A.Rizvi
Poniższy cytat z artykułu pisarza Rezy Aslana stanowi doskonały wgląd w sposób myślenia apologetów:
„Ludzie nie wywodzą swego systemu wartości z religii – oni wnoszą do religii swe własne wartości. Dlatego też religie takie, jak judaizm, hinduizm, chrześcijaństwo i islam mogą być doświadczane w tak głęboki, różnorodny sposób. Dwoje ludzi może patrzeć na dokładnie ten sam tekst i zaproponować dwie skrajnie odmienne interpretacje. Interpretacje te nie mają nic wspólnego z tekstem, który – jakby nie patrzeć – jest jedynie kartką zapisaną słowami; są one w całości oparte na kulturowych, narodowych, etnicznych i politycznych uprzedzeniach i wcześniej nabytych poglądach, które ludzie dodają do tekstu od siebie”.
Twierdzenie Aslana jest dość niezwykłe. Utrzymuje on, że pokaźny odsetek muzułmanów na całym świecie – spośród których wielu deklaruje w sondażach, że popiera zabijanie apostatów i kamienowanie jako karę za cudzołóstwo – nie czerpie swych poglądów z własnej religii, lecz że są one w pewien sposób wrodzone.
Zastanówmy się nad tym przez chwilę. Aslan nie pozostawia tu miejsca na dwuznaczności – używa bardzo zdecydowanych sformułowań. Jego zdaniem interpretacje Koranu nie mają „nic” – nic! – „wspólnego z tym tekstem”, i są w „całości” oparte na ludzkich „uprzedzeniach i wcześniej nabytych poglądach”. W swoim artykule w „The New York Times”, Aslan napisał: „Jeśli jesteś brutalnym mizoginem, w piśmie znajdziesz mnóstwo rzeczy, które usprawiedliwią twoje przekonania”. Wina, zdaniem Aslana, leży po stronie ludzi, nie księgi.
Jak trafnie zaznaczył mój przyjaciel Christopher Massie: „Trudno o bardziej bigoteryjne i rasistowskie przekonanie niż to, że nieproporcjonalna liczba ludzi o wrodzonych skłonnościach do przemocy i mizoginii zamieszkuje określony region świata”.
Przypomnijmy sobie przypadek aktora Bena Afflecka, który określił krytykę islamu mianem „rasistowskiej”. Mówiąc to Affleck sugerował, jakoby islam i jego wyznawcy przynależeli do konkretnej rasy. A to z kolei samo w sobie jest uwagą wybitnie rasistowską.
Spójrzmy na to w ten sposób: możemy założyć, że ani Aslan, ani Affleck nie są rasistami czy bigotami. Dlaczego w takim razie wygłaszają tak bigoteryjne stwierdzenia demonizujące duże grupy ludzi?
***
Takie są konsekwencje łączenia krytyki różnych idei z bigoterią skierowaną przeciwko ludziom.
Aslan twierdzi, że „uprzedzenia i wcześniej nabyte poglądy” mogą być “kulturowe, nacjonalistyczne, etniczne, polityczne” – ale nigdy religijne. Naprawdę? Czy to znaczy, że za każdym razem, gdy dżihadysta krzyczy „Allahu Akbar” i odcina głowę niemuzułmanina, cytując z Koranu wersy takie jak 47:4 i 8:12-13, winić można wszystkie możliwe czynniki, poza tym jedynym, źródłowym, w którym dosłownie napisane jest: „Kiedy więc spotkacie tych, którzy nie wierzą, to uderzcie ich mieczem po szyi”? I te słowa nie mają nic wspólnego z działaniami, które są z nimi całkowicie zgodne?
Apologeci z pewnością odpowiedzą na to argumentem, że słowa te odczytywane są zbyt „dosłownie”. Śmiało można dojść do wniosku, że religijnych bigotów przeraża „dosłowne” czytanie świętych ksiąg – w sposób, w jaki dokładnie zostały napisane. Pod tym względem całkowicie ich rozumiem. Mnie też to przeraża. To także z tego powodu Aslan podkreśla, że traktowanie świętych ksiąg tak, jak większość ludzi traktuje większość książek – czytając słowa zapisane na kartce dokładnie tak, jak zostały napisane, zakładając przy tym, że autor rzeczywiście miał na myśli to, co napisał – jest w pewnym sensie „mało wyrafinowane”.
W jednej kwestii Aslan ma częściowo rację: na całe szczęście znakomita większość muzułmanów nie wywodzi całej moralności z Koranu. Niemniej jednak, Reza Aslan całkowicie myli się ignorując tych, którzy właśnie w ten sposób postępują – ludzi, którzy nie postrzegają ustępów pisma jedynie jako „słów zapisanych na papierze”, lecz traktują je zupełnie poważnie.
Słowa mają potężną siłę. Aslan przyznaje to, kiedy chodzi o rolę polityki, kultury i nacjonalizmu w kształtowaniu ludzkich „uprzedzeń” i „wcześniej nabytych poglądów”. Nie chce jednak tego przyznać, gdy mowa o religii.
Takie podejście nie ma żadnego racjonalnego wyjaśnienia, szczególnie jeśli wziąć pod uwagę ogromny wpływ, jaki święte księgi wywierają od tysiącleci na miliardy ludzi, pomimo niezliczonych naukowych odkryć, skutecznie obalających wszystkie zawarte w nich tezy.
Apologeci pokroju Aslana potrafią w nieuzasadniony sposób posunąć się bardzo daleko, aby bronić niehumanitarnych idei kosztem ludzi z krwi i kości. Jednocześnie, z braku poważnych kontrargumentów, gotowi są zaszufladkować idee, książki i przekonania jako przykłady „bigoterii” i „rasizmu”.
Jako ciemnoskóry mężczyzna o islamskim imieniu, który dorastał w kraju, gdzie muzułmanie stanowią większość, uważam za niesprawiedliwe i obraźliwe wobec autentycznych ofiar antymuzułmańskiej bigoterii wykorzystywanie ich cierpień i zmagań do zduszenia uprawnionej krytyki islamu. Właśnie do tego prowadzi używanie pojęć takich, jak „islamofobia”.
***
Od czasu kłótni pomiędzy Billem Maherem, Samem Harrisem i Benem Affleckiem w amerykańskim talk-show, dyskusja ta w dużym stopniu przeniosła się do głównego nurtu. Umiarkowani muzułmanie, reprezentujący pogląd w stylu „to z religią nie ma nic wspólnego” – ludzie pokroju Rezy Aslana – zostali wreszcie wezwani przez bliskich im liberałów do dyskusji i uzasadnienia swoich opinii. Wielu z nich dokonuje dziś ponownej oceny swoich poglądów.
Pomimo początkowych gwałtownych reakcji, w dłuższej perspektywie sytuacja rozwija się w dobrym kierunku. To świetna okazja, aby u boku szybko rosnącej społeczności reformistów i sekularystów w świecie muzułmańskim, w dyskusję zaangażowali się wpływowi ateiści. Sam Harris pisze książkę we współpracy z muzułmańskim reformistą i byłym dżihadystą Maajidem Nawazem, jednocześnie angażując się we wspólne projekty z Irshad Manji, kanadyjską pisarką propagującą reformy i postępową interpretację islamu.
W krajach takich jak Pakistan i Arabia Saudyjska usłyszeć można nowe głosy, pokazujące wartość uczciwości i wewnętrznej obserwacji, o które walczy się pomimo zagrożenia życia. Coraz więcej byłych muzułmanów zabiera głos publicznie i organizuje się na niespotykaną dotąd skalę.
Właśnie takich głosów – a nie opinii obłudnych apologetów pokroju Aslana – potrzebujemy w obecnym dyskursie.
Ali A. Rizvi jest kanadyjskim pisarzem, fizykiem i muzykiem pakistańskiego pochodzenia, mieszkającym obecnie w Toronto. Obecnie poświęca czas na pisanie swej pierwszej książki pt. „The Atheist Muslim” (Muzułmanin Ateista).
Bohun, na podst. https://richarddawkins.net/2014/10/the-inner-workings-of-the-apologist-mindset/