Kto jako jeden z pierwszych posłużył się pojęciem „islamskie getta” w odniesieniu do Europy? Czy słusznie kojarzymy je z prawicą?
Czytając informacje i analizy niektórych mediów można odnieść wrażenie, że pojęcie „islamskich gett” w odniesieniu do Szwecji jest produktem prawicowego populizmu i nieuprawnioną próbą dyskredytacji idei multikulturalizmu. Tymczasem to nikt inny, jak lider Bractwa Muzułmańskiego w Europie uważa, że drogą wiodącą do islamizacji Europy jest właśnie postawa izolacjonistyczna, przejawiająca się w tworzeniu czegoś na kształt „islamskich gett” przez muzułmańskich imigrantów.
Stworzyć równoległe społeczeństwo
Muzułmański teolog i wpływowy lider Bractwa Muzułmańskiego Yusuf Al-Karadawi w książce „Najpilniejsze cele Ruchu Islamskiego na obecnym etapie” już w 1990 roku powiązał kwestię migracji muzułmańskiej z celem, jakim jest rozwój politycznego islamu w Europie. Uznał on, że wobec spodziewanego wzrostu liczby muzułmanów na Starym Kontynencie, powinni oni tworzyć własne skupiska i zakładać organizacje (szkoły, meczety, instytucje rekreacyjne) niezależne od społeczeństwa i państwa, do którego przyjeżdżają. Innymi słowy, muzułmanie powinni tworzyć coś na kształt quasi-państwa, które uchroni wyznawców Allaha przed wpływami Zachodu i zapewni respektowanie prawa koranicznego czy wywiązywanie się z innych obowiązków muzułmanina. Zresztą Karadawi zwrócił się wprost do współwyznawców, mówiąc: spróbuj stworzyć swoje własne „muzułmańskie getto”. Otwartość, o której Karadawi także wspomina, ma jedynie służyć szerzeniu islamistycznej ideologii, jest więc ona pozorna z punktu widzenia integracji. Podsumowując, Bractwo Muzułmańskie, stawiając sobie za cel islamizację Europy, nakłania wyznawców islamu do tego, żeby zamiast integrować się ze społeczeństwem, tworzyć enklawy od niego niezależne, co w konsekwencji ma doprowadzić do powstania społeczeństwa równoległego.
Czym jest „strefa wrażliwa”?
Jeśli przyjrzymy się terminologii, za pomocą której opisuje się zjawisko muzułmańskiego izolacjonizmu w aspekcie terytorialnym, wyraźnie ujawnią się różnice światopoglądowe i ideologiczne. Najlepiej widać to na przykładzie Szwecji. 3. czerwca tego roku policja szwedzka opublikowała raport, mówiący o strefach wrażliwych i tych zagrożonych przestępczością. To trzeci tego typu dokument. Poprzednie zostały opublikowane w 2015 i 2017 roku. Mówiąc o „imigranckich przedmieściach” władze szwedzkie raczej sięgają po eufemizm, wprowadzając pojęcie „stref wrażliwych” oraz „obszarów podatnych na zagrożenie”. Służby bezpieczeństwa koncentrują się bardziej na przestępczości niż na aktywności muzułmańskich radykałów, choć ten kontekst także dostrzegają.
Strefy wrażliwe to „obszar określony geograficznie, charakteryzujący się niskim poziomem społeczno-ekonomicznym, w którym przestępcy mają wpływ na społeczność lokalną”. Zdaniem policyjnych analityków sytuację tę wykorzystują ci, którzy chcą przejąć kontrolę nad takimi miejscami. Próbują zastraszać mieszkańców stosując przemoc bezpośrednią, groźby, wymuszenia czy pośrednią – publicznie popełniane akty przemocy. Do tego dochodzi prowadzony otwarcie handel narkotykami oraz świadome rozbudzanie resentymentów wobec państwa. Skutkiem tego, zdaniem policji, jest „ogólna niechęć do udziału w procesie sądowym”.
Ta powszechna postawa dystansu wobec struktur państwowych przejawia się tym, że „misja policji jest trudna do wypełnienia albo zupełnie niemożliwa”. Co istotne, w dokumencie czytamy, że „obszar szczególnie wrażliwy” do pewnego stopnia „obejmuje równoległe struktury społeczne”, ale także fundamentalizm i ekstremizm religijny. Z tego jasno wynika, że publikowane przez policję raporty nie są tożsame z mapą fundamentalizmu religijnego, lecz do pewnego stopnia pozwalają uchwycić część problemu. A zatem dwa skrajne stanowiska okazują się nieprawdziwe: utożsamienie „stref wrażliwych” z terenami, nad którymi rząd dusz sprawują muzułmańscy fundamentaliści nie jest prawdziwe, lecz zaprzeczanie temu, że takie miejsca w Szwecji istnieją, jest również kłamstwem.