Islamska demokracja: zepsuta i niedemokratyczna

Burak Bekdil

W 2010 roku prezydent Obama określił prosperującą Turcję, rządzoną przez słodkich islamistów, jako „wspaniałą islamską demokrację”.

Stambuł: policjant atakuje demonstrantkę w parku Gezi (2011)

Stambuł: policjant atakuje demonstrantkę w parku Gezi (2011)

Zapewne miał nadzieję, że dziwna demokracja z religią w tle będzie przynosiła pożytek: stanie się doskonałym przykładem dla krajów arabskich, które znajdują się daleko w tyle za islamską demokracją.

„Mission impossible” pana Obamy zakończyła się jednak fiaskiem, zapewne na dobre.

Z powodu tureckiej islamskiej demokracji, arabska wiosna tam nie nastała (ani też nie przeminęła). Krótkotrwała popularność premiera Erdogana na arabskiej ulicy nie była spowodowana tym, że Arabowie pozazdrościli Turcji islamskiej demokracji, lecz z powodu jego romansu z Hamasem i wspólnej nienawiści wobec Izraela. Czynniki te nie zdołały jednak utrzymać tureckiego modelu na powierzchni.

W istocie Turcja, która w przytłaczającej większości jest państwem muzułmańskim, mogłaby się podobać coraz mniej demokratycznym krajom z Bliskiego Wschodu, gdyby panowała tam prawdziwa demokracja, a nie islamska.

Większość Arabów, którzy chcieli zasmakować demokracji przed lub po tureckim eufemizmie pana Obamy, wyemigrowała do kraju rządzonego przez pana Obamę lub do demokratycznej Europy – a nie do Turcji, gdzie mamy demokrację w wersji islamskiej; chyba że zadziała siła wyższa, jak w przypadku Syrii.

Oczywiście opowieści i pochwały tureckiego modelu w świecie arabskim ucichły jeszcze przed sprawą parku Gezi. Niekończące się skandale ujawniające jak skorumpowana i niedemokratyczna jest turecka islamska demokracja, stanowiły również komunikat dla świata arabskiego: model turecki, w przeciwieństwie do tego jak był prezentowany, nie był ani pobożny (moralny), ani demokratyczny.

Gdy pan Obama igrał z ideą modelu tureckiego, subtelnie wygłosił negatywny komunikat, sugerując krajom arabskim, że myślenie “bon pour l’Orient” („dla Orientu to wystarczy”) – czyli islamska demokracja po turecku, którą zachodnie instytucje przedstawiają jako „ułomną” – jest dla nich bardzo dobre. Turecka demokracja może i jest lepsza od arabskich reżimów, ale najwyraźniej nie dość dobra, żeby przyciągnąć uwagę innych Arabów poza tymi, których interesują grube, acz szemrane interesy, czy nieustanna retoryka antyizraelska.

Gdy zacząłem felieton od słów: “W końcu jesteśmy braćmi! Nasz premier jest waszym premierem. Nie wahajcie się zatem go sobie pożyczyć, a także nie czujcie się zobligowani do szybkiego zwrotu tej pożyczki”; a zakończyłem słowami: „Drodzy arabscy bracia! Tęskniliście do Nassera, a Bóg zesłał wam sułtana osmańskiego. Cieszcie się nim. Pokój niech będzie z nim…” („Dear Arab brothers: Yes, you may borrow our prime minister!”, „Hurriyet Daily News”, 15 września 2011 r.), rozsierdzony arabski czytelnik przysłał mi list protestacyjny. Nie krytykował mojej propozycji, lecz zwracał mi uwagę, że „obraziłem islamskiego bohatera” [Erdogana]. W liście znajdowało się wiele siarczystych obelg, przekleństw i gróźb, za które mu podziękowałem.

Dwa i pół roku później znów napisał do mnie ten czytelnik, tym razem uprzejmiej, dzięki czemu jego słowa nadawały się do druku. Oto fragmenty tego listu:

“Drogi Bracie,
Być może pamiętasz mój list, w którym oprotestowałem twój artykuł. Nadal uważam, że twój felieton był obrzydliwy, ale społeczeństwo islamskie i partia, które reprezentuję (a których nie ujawnię, w celu zachowania poufności – BB) uważają, że miałeś rację [w sprawie pana Erdogana]…

Nie chcemy być uciskani przez tak skorumpowaną demokrację, jak turecka. Nie chcemy, by rozkradano nasze pieniądze. Nie chcemy, by nasi ludzie ginęli z rąk brutalnej policji. U nas też dzieją się takie rzeczy… Tak więc, z opóźnieniem, sprzeciwiam się twojej propozycji. Zatrzymajcie go w swoim rozpadającym się kraju. Nie chcemy, by fałszywy muzułmanin oszukiwał nasze społeczeństwo. Mamy dość takich ludzi…
Uważamy, że twoja propozycja pożyczenia waszego premiera ‘arabskim braciom’ była jeszcze jednym syjonistycznym spiskiem uknutym, żeby zrujnować nasze kraje! (List kończy się emotikonem – BB)”.

Jednak to nie list od “drogiego brata” przypieczętowuje upadek przedsięwzięcia pana Obamy pod tytułem „islamska demokracja”, lecz empiryczne dowody, które można obserwować każdego dnia. Zważywszy cały brud, który roztacza się dookoła, model turecki jest po prostu zwykłym fiaskiem. Następnym razem, Panie Prezydencie Obama, polecam próbować szczęścia z „demokracją” – „demokracja islamska” najwyraźniej się nie sprawdza.

Tłumaczenie: cc Syty
Źródło: www.hurriyetdailynews.com

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign