Mario Alexis Portella
Prześladowania chrześcijan w świecie islamskim trwają i wkraczają w nową fazę.
Prezydent Donald Trump ogłosił we wrześniu na posiedzeniu ONZ pokonanie ISIS oraz pogratulował sukcesu sobie i sojusznikom, ale ISIS wciąż ma swoją małą twierdzę w Iraku i Syrii.
Prześladowania nabrały nowego oblicza, a dawni członkowie ISIS stają się członkami samorządów lokalnych oraz szyickiej milicji kontrolującej miasta i wsie, w których żyją chrześcijanie. Nikt, przynajmniej po stronie irackiej, nie wydaje się być zainteresowany zmianą tej sytuacji.
Odwiedziłem niedawno Mosul, jedno z pierwszych miejsc rozkwitu chrześcijaństwa, i miałem okazję porozmawiać z mieszkającymi tam chrześcijanami. Zgodnie twierdzili, że obecna sytuacja jest pochodną braku spójnej i konsekwentnej polityki USA i sprzymierzeńców, mającej na celu odbudowę i przygotowanie miejsca do powrotu chrześcijan. W rezultacie miejsca takie, jak Karamless, gdzie przed wojną żyło 800 rodzin chrześcijańskich, zostały zajęte przez klany szyickie. Szyici dostają od rządu dofinansowanie i mieszkania, a dzieje się to kosztem chrześcijańskich rodzin, których w Karamless zostało 300. Toczą walkę z rządem aby utrzymać to, co przed wojną było ich własnością.
Innym problemem jest „egzekwowanie” rządów prawa przez milicję szyicką i kurdyjską (niektórzy Kurdowie są jazydami). Pozwalają oni na nękanie chrześcijan bez możliwości odwołania się do rządu irackiego. Nawet w Erbilu, stolicy Kurdystanu, która jest autonomiczna, wielu chrześcijan spotyka się z szykanami, a kobiety są prześladowane za nie noszenie hidżabu. W nocy pijani Kurdowie strzelają na wiwat. To tylko przykłady tego, jak niepewna może być sytuacja chrześcijan w mieście, gdzie na rynku stoi figura Matki Boskiej.