Jordański uchodźca w Wielkiej Brytanii. Przez wiele lat nazywany duchowym ambasadorem Al-Kaidy w Europie lub prawą ręką Osamy bin Ladena. Prawdziwym celem islamu jest według niego zdobycie Rzymu i konfrontacja z Zachodem.
Szejk Omar Mahmoud Mohammed Othman, bardziej znany jako Abu Katada al-Filistini urodził się w 1960 roku w Betlejem, skąd później przeniósł się w okolice Ammanu, stolicy Jordanii. Tam, już w dojrzałym wieku, jako kaznodzieja rozpoczął polityczną i religijną aktywność rozbudzając wśród młodzieży ideę dżihadu.
W wieku 30 lat, w 1990 r., kiedy zakończyła się wojna Sowietów w Afganistanie przeniósł się do Peszawaru w Pakistanie, gdzie podjął się pracy profesora nauk szariackich. Klimat był sprzyjający, bo miasto to pełniło wówczas funkcję dżihadystycznego centrum, dokąd zjeżdżali się bojówkarze z całego muzułmańskiego świata i gdzie uformowała się Al-Kaida. Stamtąd miał z kolei blisko do Afganistanu, dzięki czemu mógł odbywać podróże do Kabulu spotykając się z takimi starymi znajomymi jak np. Makdisi.
Jego związki z Jordanią jednak się nie zatarły. Powrócił tam i wkrótce założył organizację o nazwie al-Islah wal-Tahadi (Reforma i Wyzwanie). Swojej działalności nie mógł ukryć przed władzami i wkrótce, bo w 1993 roku, pojawił się na londyńskim lotnisku z podrobionym paszportem Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Prośbę o azyl umotywował prześladowaniami religijnymi w swoim kraju oraz obawą przed torturami. Zgodę otrzymał rok później i odtąd w bezpiecznym środowisku zachodniej demokracji mógł zacząć na szeroką skalę głosić agresywny przekaz mahometanizmu.
U Brytyjczyków, od których dostał schronienie, stworzył najważniejsze swoje dzieła skierowane przeciw tym, którzy nie wierzą, że Allah jest właściwym bogiem wszystkich ludzi oraz niewystarczająco realizują jego prawo. Dwa spośród nich to „Dżihad i interpretacja” oraz „Pomiędzy dwoma metodami”, gdzie do znudzenia wyjaśnia cechy ideologii dżihadystycznej, jej historyczną ewolucję oraz podstawowe zasady. Dżihadyzm według Abu Katady to powszechny ruch kulturalny, opierający się na koncepcji tawhidu, czyli jedyności boga. Pisał o tym tak:
„Podczas fazy dżihadu, którego celem jest ustanowienie Państwa Islamskiego, Ziemia będzie oczyszczona z wron zła oraz sów niemoralności. Te karły, fałszywie zwane myślicielami, będą ścigane i likwidowane grupa za grupą sekularystów, komunistów. Tym sposobem wybrukujemy drogi ich czaszkami. Świat mówi, że jesteśmy barbarzyńcami, skoro tak, to nimi jesteśmy. Mówią, że jesteśmy terrorystami. Owszem, jesteśmy nimi w istocie. Słowo to występuje islamskiej terminologii. Powinniśmy obciąć głowy dziennikarzom za to, że są deprawatorami. Nie potrzebujemy czarnoksiężników faraona. Niech sobie ludzie nas nazywają wrogami myśli i opinii. Tak, powinniśmy ustanowić Państwo Islamskie za pomocą ognia i żelaza, tak jak nam to Allah nakazał, by wyczyścić złoto z nieczystości oraz śmieci.”
Dżihad jest obowiązkiem. Niezdecydowanie grzechem. Każdy, kto stoi na drodze dżihadu, jest wrogiem.
Pisma oraz zarejestrowane kazania Abu Katady kipią wściekłością przeciwko arabskim, zeświecczonym rządom. Jego zdaniem wszyscy muzułmanie mają obowiązek natychmiastowego i zdecydowanego przeprowadzenia wojny z tymi uzurpatorami, aż do ich eliminacji. Kraje arabskie stały się niczym innym, jak narzędziami służącymi podporządkowaniu i kontrolowaniu świata islamskiego.
Ministrowie informacji rozpowszechniają „herezję i apostazję, niemoralność, pornografię, upiększanie grzechów i cudzołóstwo”. Ministrowie sprawiedliwości legalizują wszystko to, co jest niemoralne, seksualne i barbarzyńskie. Arabskie instytucje finansowe, wspierane przez rządy, promują lichwę. Ministrowie edukacji zdeprawowali pokolenia młodzieży. Arabskie władze rozpropagowały teorie koegzystencji, które są jedynie środkiem do pomniejszenia muzułmańskiej doktryny al-Wala wal-Bara, nakazującej izolować się od niewiernych. Owa separacja muzułmanów od niemuzułmanów jest dla tego ideologa niezwykle istotna.
Abu Katadę opisuje się często jako bardzo inteligentnego i doskonale wykształconego erudytę. Jego kazania przyciągały i nadal przyciągają miliony muzułmanów. Według niego muzułmanie dzielą się na trzy grupy: Pierwsza to „Muzułmanie” w liczbie około miliarda. Wśród niej wyróżnia „Sektę Zbawionych”, a jeszcze dalej „Sektę Zwycięzców” – najbardziej świadomej grupy, która wie, że celem islamu jest Państwo Islamskie, a instrumentem do jego ustanowienia dżihad.
„To właśnie dżihad napędza życie ummy. To właśnie dżihad, który wyróżnia muzułmanów od hipokrytów. Musimy być dumni, że jesteśmy narzędziem, które Allah stosuje wobec kafirów, by ich ukarać. Życie ummy bez dżihadu jest gorsze niż psa, gdzie muzułmanie bytują w poniżeniu i podporządkowaniu najgorszym przestępstwom oraz grupom naciskającym, by muzułmanie stosowali pokojowe środki w celu dokonania zmian. Co za ignorancja!”.
Prowadzenie walki z niemuzułmanami Abu Katada stawia ponad wszystko. W swoich kazaniach w meczetach podkreśla, że przelewanie krwi apostatów oraz ich kobiet jest halal. Zezwolone jest także korzystanie z ich majątków. Oznacza to zgodę na kradzież ich pieniędzy, a następnie mordowanie właścicieli. Dla poparcia swoich tez Abu Katada cytuje IX-X-wiecznego perskiego historyka Tabariego oraz XIII-XIV-wiecznego ibn Tajmijję.
Działalność kaznodziejska Abu Katady płynnie krzyżuje się z aktywnością polityczną. W latach 90′ XX wieku podjął się z Londynu czynnego wsparcia algierskiej Muzułmańskiej Grupy Zbrojnej. Współpracę z nimi jednak zakończył w 1996 r., po tym jak stała się ona niesławna z powodu brutalnych napaści na cywili. Tym niemniej udowodniono mu później przekazywanie setek tysięcy funtów na rzecz najróżniejszych organizacji islamistycznych z całego świata.
Bardziej bezpośrednie oskarżenie o terrorystyczną działalność napłynęło w 1998 roku, z Jordanii. Uznano go winnym zorganizowania kliku tamtejszych zamachów bombowych i skazano zaocznie na 15 lat więzienia. Jednocześnie w Europie oficerowie śledczy dostrzegli jego związki z planowanymi atakami milenijnymi, a także z terrorystycznymi komórkami rozlokowanymi w Hiszpanii, Francji, Włoszech i Belgii. Stwierdzono również, że porywacze samolotów z 11 września 2011 szukali u niego religijnego wsparcia i naturalnie otrzymali je, a w hamburskim mieszkaniu terrorystów znaleziono taśmy z kazaniami Abu Katady.
W następstwie islamski duchowny znalazł się w brytyjskim więzieniu, a od 2005 roku rozpoczęto starania o jego ekstradycję do Jordanii. I w tym momencie rozpoczęła się ośmioletnia proceduralna farsa. Już po trzech latach wypuszczono go i pozwolono przebywać w areszcie domowym z możliwością wychodzenia na dwie godziny dziennie na zewnątrz jego wartej 800 tys. funtów posiadłości.
Uważa się, że indolencja władz sądowniczych wynikała z dwóch kwestii. Po pierwsze, oskarżyciele nie byli w stanie przedstawić wystarczających dowodów przeciwko Abu Katadzie w powodu niedopuszczania w procesach nagrań z urządzeń podsłuchowych. Po drugie, prawo unijne oraz brytyjskie nie zezwala na deportację przestępców do krajów, gdzie mogą zostać poddani torturom.
Prawnicze przepychanki toczyły się w sądach, a tymczasem władze zaangażowały się w negocjacje z rządem jordańskim, mające na celu ominięcie nieszczęsnych ograniczeń unijnych. Ostatecznie, głównie na potrzebę pozbycia się tego muzułmanina, wydano miliony dolarów, żeby podpisać traktat, w którym zapisano, że na kimkolwiek deportowanym z Wielkiej Brytanii do Jordanii nie będą przeprowadzane dochodzenia z użyciem tortur.
W międzyczasie Abu Katada, by bronić swojej skóry, chwytał się wszelkich metod pochodzących ze znienawidzonych przez jego religię procedur demokratycznych. W kulminacyjnym momencie władze brytyjskie ogarnęła rozpacz, gdy okazało się, że za podpowiedzią jakiegoś nadgorliwego obrońcy praw człowieka Abu Katada złożył apelację do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka.
Ostatecznie udało się wydalić go do Ammanu. Nastąpiło to 7 lipca 2013 r. Proces się odbył, ale po roku ogłoszono, że Abu Katada jest niewinny. Przy radosnej wrzawie sali sądowej oraz przyjacielskim poklepywaniu pilnujących go strażników były oskarżony wyszedł na wolność.
Odtąd Abu Katada al-Filisitini dalej spokojnie już głosi swoje religijne przesłania, jak chociażby to z sierpnia 2017 r., gdzie twierdzi, że jeśli muzułmanie przyjmą „sztandar prawdziwego islamu”, to będą stać na straży islamu, który spełni proroctwa „wejścia do każdej osoby i do każdego domu” oraz „zaatakowania Rzymu”. Rezultat będzie tylko jeden: konfrontacja.
Sławosz Grześkowiak – historyk, filolog angielski oraz absolwent Studium Literacko-Artystycznego UJ. Interesuje się islamem oraz terroryzmem islamskim.
Bibliografia:
• Brachman M. Jarret, Global Jihadism: Theory and Practice
• http://www.bbc.com
• https://clarionproject.org
• https://clarionproject.org
• https://clarionproject.org
• https://clarionproject.org
• https://jamestown.org
• https://jamestown.org
• https://www.gatestoneinstitute.org
• https://www.gatestoneinstitute.org
• https://www.gatestoneinstitute.org
• https://www.jihadwatch.org
• https://www.jihadwatch.org
• https://www.memri.org