Ayaan Hirsi Ali, somalijska działaczka na rzecz praw kobiet i pisarka, odpowiada na pytanie „Foreign Policy”, czy źródła przemocy są w islamie, czy w okolicznościach, które wypaczyły jego fundamenty?
Przede wszystkim Hirsi Ali rozdziela islam jako zbiór idei od muzułmanów jako jego wyznawców uwarunkowanych „socjoekonomicznym, politycznym i kulturowym otoczeniem”. Na podstawie podejścia do wiary i praktyki, wydziela trzy grupy muzułmanów: fundamentalistów, tradycjonalistów i reformatorów.
Pierwszą grupę nazywa muzułmanami Medyny. To ci, którzy chcieliby stworzyć rządy oparte na szariacie, islamskim prawie religijnym i podążając za przykładem czasów, kiedy prorok Mahomet był w Medynie, starają się je narzucić siłą.
Druga grupa to „muzułmanie Mekki”. Lojalni wobec źródeł swojej religii, praktykujący z oddaniem, ale nie zamierzają skłaniać się do przemocy lub nietolerancji wobec niemuzułmanów. Jej zdaniem to największa grupa na świecie. Problemem jednak tej grupy jest niechęć do odrzucenia teologicznych nakazów nietolerancji i przemocy zawartych w religijnych tekstach, a nawet niechęć do przyznania, że takowe w ogóle istnieją.
Ostatnia grupa, także w sensie chronologii jej powstania, to muzułmańscy reformatorzy, którzy promują separację religii i polityki oraz inne reformy.
Przyszłość islamu będzie zależeć od tego, która grupa uzyska wpływ na „muzułmanów Mekki”. W tym aspekcie, szukając sposobów poradzenia sobie z ekstremizmem należy poszukać korzeni w islamskiej doktrynie.
Mahomet, co trzeba mu przyznać, nauczał w Mekce dobroczynności, zajmowania się wdowami i sierotami. Jednak zdaniem Hirsi Ali to nauczanie w Mekce jemu i grupie jego zwolenników nie przyniosło sukcesu. Dopiero okres medyński przechylił szalę na stronę nowej religii.
„Ktokolwiek szukający poparcia dla zbrojnego dżihadu w imię Allaha znajdzie go dość w wersetach Koranu i hadisów, które nawiązują do okresu medyńskiego Mahometa”, wskazuje Ayaan Hirsi Ali. Podpiera to odpowiednimi cytatami z Koranu, powołując się na uznane hadisy i historyków twierdzących, że Mahomet zorganizował nie mniej niż 19 wypraw wojennych.
Można więc twierdzić, że islam jest religią pokoju opierając się na przykładzie Mahometa z Mekki, ale równie uprawnione będzie twierdzenie, że należy podejmować walkę o rozszerzanie islamu – na przykładzie medyńskiego Mahometa. „Kluczowym pytaniem nie jest zatem, czy islam jest religią pokoju, a raczej czy muzułmanie podążają za Mahometem z Medyny”, uważa somalijska działaczka praw kobiet.
Tu jedna strona dyskusji – której reprezentantami są naukowcy John Esposito i Karen Armstrong – twierdzi, że islam to religia, która podlega okolicznościom. Prawdziwą przyczyną przemocy są więc okoliczności, w jakich znajdują się muzułmanie (bieda, marginalizacja itd.). Mówić o przemocy w kontekście islamu nie wolno, a jeżeli już to o „islamie wypaczonym lub zawłaszczonym”. To pogląd przyjęty także przez większość polityków i decydentów na świecie.
Ayaan Hirsi Ali widzi w tym właśnie podejściu przyczynę politycznej porażki, ponieważ „zaprzecza ono religijnym uzasadnieniom, jakie Koran i hadisy dostarczają dla przemocy, nierówności płci i dyskryminacji wobec innych religii”.
Po drugiej stronie stoją tacy naukowcy, jak Patricia Crone czy autor Paul Berman, którzy uważają, że określenia takie, jak: polityczny islam, islamizm, salafizm czy dżihadyzm, zawierają religijne źródło zjawiska. Nawet premier Wielkiej Brytanii David Cameron w lipcu 2014 odważył się powiedzieć, że „zaprzeczanie powiązaniom pomiędzy religią islamu a ekstremizmem nie działa”.
I z tym podejściem sympatyzuje Hirsi Ali: „Pogląd, że ideologia radykalnego islamu jest zakorzeniona w islamskich skryptach, w pełni wyjaśnia przyczyny terroryzmu; bierze na poważnie argumenty religijne i nie postrzega ich tylko jako zasłony dymnej dla ‘rzeczywistych’ motywacji”.
Problem radykalizacji zaczyna się dużo wcześniej – w szkołach i meczetach, gdzie wykładana jest nienawiść i nietolerancja medyńskiego islamu. Niestety rządy angażowały najczęściej do ewentualnej współpracy tę właśnie grupę muzułmanów, która nie chce uznać w swojej religii negatywnych aspektów i potencjalnych źródeł przemocy. Nie ma więc dyskusji o zmianie w religii.
“Musimy stanąć przeciwko ideologicznemu nauczaniu szariatu i męczeństwa, które poprzedza wszystkie akty dżihadu”, uważa Hirsi Ali. “Nie wygramy z ideologią Medyny przez powstrzymanie zamachowca samobójcy zanim zdetonuje siebie, gdziekolwiek jest, bo następny wkrótce zajmie jego miejsce. Nie wygramy zwalczając Państwo Islamskie, Al-Kaidę, Boko Haram czy Asz-Szabaab; nowa radykalna grupa pojawi się gdzie indziej. Wygramy tylko wtedy, jeżeli będziemy walczyć z ideologią islamskiego ekstremizmu i przeciwstawimy przesłaniu śmierci, nietolerancji i poszukiwania życia pozagrobowego nasze znacznie lepsze przesłanie życia, wolności i poszukiwania szczęścia” – puentuje muzułmańska dysydentka.
Oprac AX, na podst. https://foreignpolicy.com/