Panos Tasiopoulos
Nie po raz pierwszy Turcja wykorzystuje cywilów jako ludzkie tarcze i narzędzie w polityce zagranicznej. W trakcie I wojny światowej Imperium Osmańskie deportowało i eksterminowało znaczącą część swojej chrześcijańskiej populacji.
W 1938 r. w podobny sposób postąpiła Republika Turecka Atatürka w Alexandrettcie. W 1955 r. państwo tureckie stało za brutalnymi pogromami społeczności grecko-ortodoksyjnej w Stambule. Dwadzieścia lat później Turcja najechała na Republikę Cypryjską zmuszając tym samym tysiące Cypryjczyków do ucieczki z kraju.
Taką samą strategię obserwujemy dziś na granicy grecko-tureckiej. Grecja jest celem ataku hybrydowego na lądzie, morzu i w powietrzu – dokonywanego przez tzw. sojusznika NATO. W międzynarodowej prasie pojawiły się ponadto doniesienia o cyberatakach tureckich hakerów na rząd Grecji i na ważne sektory tego kraju. Na początku 2020 r. doszło też do rekordowej liczby naruszeń greckiej przestrzeni powietrznej z udziałem uzbrojonych samolotów.
Decyzja Erdogana i jego autorytarnego reżimu o zachęcaniu tysięcy zdesperowanych ludzi do udania się na północno-wschodnie granice morskie i lądowe z Grecją stanowi naturalną kontynuację serii agresywnych ataków wymierzonych w Grecję i Cypr na wschodzie Morza Śródziemnego. Wśród podejmowanych działań znajdziemy nielegalne wyprawy na obszary wyłącznej strefy ekonomicznej Cypru oraz nielegalne turecko-libijskie memorandum o wzajemnym zrozumieniu, które otwarcie narusza grecką suwerenność terytorialną. Nagrania i reportaże pokazują, że przesuwanie imigrantów, w tym wypuszczanych na wolność więźniów, odbywa się przy aktywnym zaangażowaniu tureckich sił zbrojnych, policji i służb wywiadowczych.
Turcja stała się krajem „przemytniczym”, który w celu uzyskania politycznych korzyści nie cofnie się przed upolitycznieniem ludzkiej niedoli i cierpienia. Decyzja greckiego rządu o zwiększeniu zabezpieczenia granic oraz tymczasowym wstrzymaniu przyjmowania wniosków o azyl jest jedyną możliwą reakcją ze strony państwa, które chce bronić swojego terytorium przed dobrze zorganizowanym atakiem hybrydowym.
W ciągu ostatnich dni granicę z Grecją próbowało nielegalnie przekroczyć wiele osób. W regionie Ewros dwustu imigrantom ta sztuka się udała, ale zostali oni natychmiast aresztowani. Sytuacja jest napięta do tego stopnia, że jakikolwiek tragiczny wypadek może sprawić, że wymknie się ona spod kontroli.
Bez wątpienia reżim Erdogana wykorzysta fake newsy i propagandę w celu zjednania sobie ludzkiego współczucia i przedstawienia Grecji oraz Europy jako winowajców. Turcja de facto anulowała ostatnie porozumienie z Unią Europejską. Ci, którzy siedząc wygodnie w swoich biurach tysiące kilometrów od greckiej granicy powołują się na międzynarodowe prawo azylowe i prawa człowieka, zapominają o geopolitycznej rzeczywistości w regionie.
Nie mówimy już o jednostkach, które uciekają ze strefy konfliktu. Na naszych oczach ogromne masy ludzkie próbują dostać się w niekontrolowany sposób do Europy korzystając z bezpośredniej zachęty, przewodnictwa i pomocy oficjalnych służb państwowych.
Grecja i Europa nie powinny zgodzić się na sposób targowania się charakterystyczny dla Erdogana. Turcja próbowała zachowywać się jak regionalne supermocarstwo, a teraz sama zbiera to, co zasiała w Syrii. Erdogan początkowo wspierał dżihadystów z ISIS, po czym zwrócił się przeciwko Kurdom i Zachodowi. Teraz, po militarnej klęsce w Syrii, próbuje wywierać presję na Europę i Zachód chcąc uciec przed chaosem, który sam wywołał.
Europejczycy, którzy sugerują, że należy uspokoić Erdogana poświęcając narodowe bezpieczeństwo Grecji, powinni wziąć pod uwagę fakt, że jest to doskonały sprawdzian dla całej Unii Europejskiej. Może ona wreszcie pokazać, że jest prawdziwą Unią, posiadającą wspólne granice i wartości, i że będzie walczyć w ich obronie. Dziś Grecja jest bastionem Europy znajdującym się na pierwszej linii ognia. Za jej granicami kończy się demokracja i logika.
W obliczu tej sytuacji niezwykle niepokojące jest milczenie wpływowych europejskich polityków w europejskich stolicach. Przywódcy, którzy niegdyś szumnie wypowiadali się na temat wartości europejskiej cywilizacji, dziś nie znajdują słów, żeby podbudować morale kraju, który w tej chwili w praktyce broni europejskiego stylu życia. Poza trzema instytucjami UE, tylko Austria, Holandia, Francja i Macedonia Północna otwarcie wyraziły chęć udzielenia Grecji aktywnego wsparcia.
Przez pięć lat, pomimo wielkiego kryzysu gospodarczego, Grecy pokazali wielką solidarność i współczucie w stosunku do tragedii wszystkich ludzi, którzy docierali do greckich wybrzeży. Zdaje się, że teraz uległo to zmianie. Lokalne społeczności nie zniosą już dodatkowego napływu imigrantów, takiego jak w 2015 r. Greckie władze nie pozwolą na powstanie kolejnej Morii (obóz dla migrantów na wyspie Lesbos) na terenie kraju. Teraz to europejscy partnerzy Grecji powinni podjąć działania.
Grecy, którzy zazwyczaj są mocno podzieleni wzdłuż linii partyjnych, obecnie zdają się być zjednoczeni w sprzeciwie przeciwko tureckim planom. Są zdeterminowani, żeby za wszelką cenę bronić swojego kraju, a co za tym idzie, również Europy. W obliczu podejmowanych przez Turcję prób zdestabilizowania Grecji i naruszenia jej suwerenności terytorialnej nie ma miejsca na kompromis. Europa powinna w tej sytuacji działać w sposób, który pokaże, że jest ona „niezależnym”, „strategicznym” i „geopolitycznym” graczem – żeby użyć tylko kilku spośród sloganów powtarzanych w ostatnich latach przez europejskich liderów.
Nie ma czasu na zwyczajowe oświadczenia o wsparciu. W zaognione obszary granicy grecko-tureckiej trzeba wysłać narzędzia i zasoby ludzkie.
Tłum. Bohun na podst. https://www.martenscentre.eu
Autor jest greckim politologiem, studiował też bezpieczeństwo międzynarodowe i terroryzm na University of Nottingham. Był stażystą w Komitecie Bezpieczeństwa i Obrony PE.
Redakcja Euroislamu nie musi się utożsamiać z poglądami autorów publikacji prezentowanych na portalu.