Grecja: antyimigranckie zamieszki na wyspach

Jeszcze zanim prezydent Turcji zagroził otwarciem granicy, a tureckie media poinformowały, że Ankara nie ma zamiaru przestrzegać porozumienia z Unią Europejską, w Grecji starły się ze sobą siły policji i przeciwnicy budowy obozów dla imigrantów.

Mieszkańcy greckich wysp Morza Egejskiego protestują od poniedziałku przeciwko budowie ośrodków dla imigrantów.

Na Lesbos i Chios setki mieszkańców wzięły udział w protestach przeciwko budowie takich ośrodków. Na wyspie Chios rozwścieczony tłum wtargnął do pokojów hotelowych, w których przebywali policjanci. Pobito funkcjonariuszy, a ich prywatne rzeczy wyrzucono przez okno. Udało się aresztować jednego napastnika.

Najbardziej dramatyczne sceny rozegrały się na Lesbos, gdzie demonstranci zaatakowali policjantów, a także oblegali koszary wojskowe, w których przebywali żołnierze mający tłumić protesty.

Władze lokalne ogłosiły 24-godzinny strajk i zorganizowały duże wiece protestacyjne, które przerodziły się w starcia z policją. W stronę funkcjonariuszy poleciały kamienie i koktajle Mołotowa. Mundurowi odpowiedzieli gazem łzawiącym i granatami ogłuszającymi. W środę w starciach na Lesbos rannych zostało 43 policjantów – informują źródła rządowe. Lokalna prasa pisze zaś o ponad 60 rannych. – Jesteśmy w stanie wojny – powiedział agencji AFP miejscowy ksiądz. – Policja ma broń, my mamy serce i duszę – dodał.

W odpowiedzi na protesty władze wycofały część oddziałów z wysp. Jednocześnie rząd w Atenach podkreślił, że nie ma zamiaru odstąpić od planów budowy ośrodków. Swoją decyzję motywuje kwestiami bezpieczeństwa (nowe obozy mają być lepiej pilnowane) oraz względami humanitarnymi (obecne ośrodki ze spełniają standardów higienicznych i są skrajnie przeludnione). Rzecznik greckiego gabinetu podkreślił również, że policja „zachowała daleko idącą powściągliwość” w czasie demonstracji. Nie uspokoiło to jednak nastrojów.

W czwartek na wiecu, który odbył się na Placu Safony w Mitylenie na Lesbos, jeden z liderów protestu mówił: „Cieszymy się z buntu, determinacji, heroizmu i odwagi tysięcy wyspiarzy, którzy wystąpili przeciwko inwazji i represjom, odnosząc pierwsze zwycięstwo. Głos mieszkańców wysp został usłyszany głośno i dobitnie: żadnych ośrodków na wyspach, ani zamkniętych, ani otwartych”.

Z kolei szef regionalnej administracji Costas Moutzouris potępił rząd za tłumienie protestów przemocą, zaapelował również o uspokojenie nastrojów na wyspach. „Mieszkańcy Lesbos i Chios służyli przez pięć lat jako falochron przeciwko imigracji. Rząd powinien być bardziej wrażliwy, a reszta Grecji winna wykazać więcej zrozumienia” – dodał.

Masowe niezadowolenie mieszkańców wysp Morza Egejskiego jest obecnie najważniejszym wyzwaniem, przed jakim stoi rząd Kyriakosa Micotakisa. Zwrócił się on do imigrantów z apelem: „Nie przyjeżdżajcie. Pieniądze, które płacicie przemytnikom nie zaprowadzą was do Grecji kontynentalnej i ostatecznie do Europy. Wasza podróż zakończy się na greckich wyspach, a to początek drogi powrotnej”. Mieszkańcy wysp nie wierzą jednak, że działania rządu w Atenach pomogą rozwiązać problem, nie ufają także w zapewnienia o powtrzymaniu migracji i deportowaniu tych, którym azyl nie przysługuje.

Greckie wyspy Morza Egejskiego są główną bramą dla migrantów, chcących przedostać się do Europy. Władze zmagają się z ogromnym ciężarem organizacji miejsc pobytu dla przybyszów. System udzielania ochrony międzynarodowej nie działa, co powoduje duże opóźnienia w rozpatrywaniu wniosków o azyl. Mimo obowiązującej umowy między Unią Europejską a Turcją z 2016 r. niewiele osób, których wnioski o azyl odrzucono, udaje się zawrócić.

„W obozach na wyspach Lesbos, Samos, Chios, Leros i Kos przebywa ponad 38 tys. imigrantów, choć oficjalnie ośrodki te mogą pomieścić nieco ponad 6 tysięcy.” – informuje „Rzeczpospolita”.

Najnowsze dane mówią, że na samym Lesbos przebywa 21 tysięcy imigrantów, co stanowi blisko 25 procent całej populacji wyspy, która liczy 85 tysięcy osób.

Według statystyk ONZ prawie 60 tysięcy migrantów i uchodźców przybyło na greckie wyspy w 2019 roku, czyli blisko dwa razy więcej niż 2018 roku.

Imigracyjny szantaż Ankary i zapowiedzi wpuszczenia do Europy kilku milionów Syryjczyków zapewne doprowadzą o podgrzania nastrojów i może to doprowadzić do kolejnego kryzysu.

Piotr Ślusarczyk

Źródła: www.france24.comfakty.tvn24.plwww.902.grwww.rp.pl

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign