Wiadomość

Francja: muzułmański oficjel przeciw wolności słowa

Paryż, luty 2006. Protest muzułmanów przeciwko publikacji karykatur Mahometa. Transparent: "CFCM gdzie jesteś? Muzułmanie są na ulicach", Wikipedia.

Przewodniczący Francuskiej Rady Kultu Muzułmańskiego (CFCM) Mohammed Moussaoui chce ograniczenia wolności słowa. „Obowiązek braterstwa wymaga wyrzeczenia się pewnych praw” – argumentuje islamski duchowny.

Innymi słowy, Francuzi mają wyrzec się wolności słowa, żeby nie urażać wyznawców Allaha. Islamski działacz od ponad dekady zwalcza wszelkie dyskusje, w których mogą paść niewygodne dla muzułmanów argumenty.

Nie wolno pokazywać karykatur Mahometa

We wrześniu 2020 roku „Charlie Hebdo” zdecydowało się na ponowną publikację karykatur Mahometa. Była to reakcja na proces terrorystów, którzy zaatakowali rysowników w 2015 roku. W związku z tym przez Francję przetoczyła się kolejna debata na temat sekularyzmu. Zabrał w niej głos Mohammed Moussaoui. „Nic nie może usprawiedliwić przemocy. To terroryzm, który zaatakował w imię naszej religii, jest naszym wrogiem. Nic nie może usprawiedliwić przemocy. To karykatury, nauczyliśmy się je ignorować i wzywamy do zachowania takiej postawy w każdych okolicznościach. Wszystkim gwarantuje się wolność do (tworzenia) karykatur, wolność ich uwielbiania lub nielubienia” – mówił duchowny.

Moussaoui, prominentny aktywista muzułmański, wykorzystuje możliwości, jakie daje demokracja, do tego, żeby islamizować Francję.

Po zamordowaniu nauczyciela Samuela Paty, który nauczał wolności słowa, dyskusja toczyła się już w diametralnie innych okolicznościach. Moussaoui w radio mówił, że karykatury Mahometa nie powinny być pokazywane w szkołach. – Nie sądzę, aby to był właściwy sposób, by uczyć dzieci wolności słowa. Istnieją inne sposoby na wytłumaczenie wzajemnego szacunku, szacunku dla wolności innych. Należy szanować uczucia tych dzieci – przekonywał.

– Prawo zezwala karykaturzystom na tworzenie karykatur, ale to samo prawo pozwala muzułmanom nie lubić tych karykatur, a nawet ich nienawidzić. Ale nic nie może usprawiedliwić zabójstwa lub wyrządzenia krzywdy człowiekowi, który rysuje karykatury – dodał Moussaoui.

Słowa te mogą brzmieć ugodowo. Warto jednak pamiętać, że samo potępienie przemocy nie świadczy o tym, że nie mamy tu do czynienia ze zwolennikiem antydemokratycznego i antyliberalnego politycznego islamu. Specjaliści wyróżniają – zależnie od akceptowanych przez ekstremistów narzędzi działania – fundamentalizm sięgający po przemoc oraz taki, który się od niej dystansuje.

Kierunek – islamizacja

Śledząc publiczne wypowiedzi Moussaoui można odnieść wrażenie, że ten prominentny aktywista muzułmański wykorzystuje presję opinii publicznej oraz możliwości, jakie daje demokracja do tego, żeby islamizować Francję. Duchowny bowiem od lat konsekwentnie krytykuje działania francuskiego rządu, które wymierzone są w zwalczanie wpływów politycznego islamu.

Zawsze, kiedy władze chciały publicznie dyskutować o kwestiach dla społeczności muzułmańskiej niewygodnych (wolność kobiet, wrogi stosunek do Żydów, podważanie laickiego charakteru państwa), Moussaoui protestował, argumentując, że sam fakt debaty stygmatyzuje muzułmanów, naraża ich na ataki i buduje atmosferę wrogości.

Nie wolno dyskutować o burkach

W 2009 roku francuski parlament podjął debatę na temat burek, czyli zasłon zakrywających niemal całe ciało z małym wycięciem na oczy. Przeciwko debacie protestował właśnie Moussaoui, który przekonywał, że pełne zakrycie ciała jest rzadkim wyjątkiem wśród francuskiej społeczności muzułmanów. Oznajmił, że podnoszenie w ten sposób sprawy przez komisję parlamentarną jest sposobem stygmatyzowania islamu i muzułmanów we Francji. Już sam fakt debaty w tej kwestii spotkał się z jego sprzeciwem.

Tego stanowiska nie podzielał Dalil Boubakeur, rektor Meczetu Paryskiego, argumentując, że burka nie jest obowiązkowym ubiorem przewidzianym dla kobiety przez Koran, lecz współcześnie stała się znakiem rozpoznawczym islamskich fundamentalistów.

W czerwcu 2010 roku, zanim parlament w Paryżu zajął się ustawą zakazującą nikabu i burki w przestrzeni publicznej, ówczesny premier Francois Fillon zwrócił się z odezwą do muzułmanów, żeby porzucili zwyczaj zakrywania kobiecego ciała w ten sposób. Szef francuskiego rządu bronił planów zakazu pełnych zasłon, uzasadniając to obroną podstawowych zasad społecznych przez rząd. „Praktyka tej mniejszości [muzułmanów – red], naruszająca podstawowe zasady wspólnego życia i gorsząca naszych obywateli, sprowadza się do radykalnych zachowań, które nie oddają prawdziwego oblicza islamu” – powiedział polityk.

W odpowiedzi na te słowa Moussaoui postawił francuskich muzułmanów w pozycji ofiary, sugerując, że działania władz przyczyniają się do zwiększenia agresji, której ofiarami padają wyznawcy islamu. – Trzydzieści procent wszystkich aktów rasistowskiej agresji (w 2009 r.), głównie gróźb, było skierowane przeciwko muzułmanom – przypomniał.

Debata o (nie)uczeniu o holocauście zbędna

W 2011 roku z inicjatywy prezydenta Nicolasa Sarkozy’ego odbyła się debata na temat sekularyzmu pod hasłem „Laickość: aby razem żyło się lepiej”. Eksperci, naukowcy i politycy mówi m.in. o problemach, z jakimi borykają się pedagodzy pracujący z muzułmańskimi uczniami. – W wielu szkołach w ogóle nie uczy się o Szoah, bo nauczyciele boją się reakcji uczniów, którzy są wrogo nastawieni do Izraela – tłumaczył minister spraw wewnętrznych Claude Guéant.

Poruszano także kwestię publicznych modlitw muzułmanów na ulicach, segregacji płciowej w instytucjach publicznych (muzułmanki nie chcą, by leczył je mężczyzna) oraz podawania uczniom w stołówkach mięsa pochodzącego z uboju rytualnego (halal).

Zaproszenia na tę konferencję nie przyjął Mohammed Moussaoui. – Ta debata jest zbędna i może posłużyć jako pretekst do ataków na wyznawców Allaha – argumentował przewodniczący Francuskiej Rady Kultu Muzułmańskiego (CFCM).

To Francja ma się dostosować do islamu

Niepodjęcie nawet dyskusji na temat miejsca islamu w współczesnym społeczeństwie to gest symboliczny. Szef CFCM i środowisko, które reprezentuje, nie chcą wcale Francji laickiej. Wolą Francję islamską lub taką, w której muzułmanów traktuje się w sposób uprzywilejowany.

Zdaniem Moussaoui, to Republika ma dostosować się do zasad islamu, nie zaś odwrotnie. Jeśli ktoś ma rezygnować z własnych wolności, to właśnie Francuzi. Mało tego, według jego narracji władze powinny biernie przyglądać się procesowi islamizacji i nie inicjować „islamofobicznych” dyskusji na temat praw kobiet, wolności obywatelskich, czy stosunku islamu do demokracji.

Źródła: dziennik.pleuroislam.pl/charlieeuroislam.pl/laickośćeuroislam.pl/premier-francjieuroislam.pl/francja-parlament

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign
Avatar photo

Piotr S. Ślusarczyk

Doktorant UKSW, badacz islamu politycznego, doktor polonistyki UW; współprowadzący portal Euroislam.pl; dziennikarz telewizyjny i radiowy.

Inne artykuły autora:

Widmo terroryzmu wisi nad olimpiadą

Francja: „islamizacja” czy „islamofobia” ?

Niemcy: narasta zagrożenie islamskim terroryzmem