Podczas gdy Francja uparcie zaprzecza jakoby miała problemy z islamem, coraz częściej staje się celem dżihadystów.
W ciągu ostatnich pięciu lat w całej Francji siedem kościołów zostało zaatakowanych przez muzułmanów. Politycy nie chcą spojrzeć prawdzie w oczy i przyznać, że globalny dżihad bez problemu wdarł się do Francji, jednak fakty mówią same za siebie.
2 czerwca w kaplicy de la Croix-de-Metz, w mieście Toul po raz kolejny wybito szyby. Jest to element pogróżek ze strony islamskich sąsiadów, które proboszcz otrzymuje od dłuższego czasu i które skłoniły go do odejścia. Swoją decyzję argumentuje: Dawniej takie incydenty zdarzały się co tydzień, teraz, codziennie. Po zapadnięciu zmroku Croix-de-Metz staje się celem grupy młodzieży obrzucającej kaplicę kamieniami.
Kościół Sacré-Coeur w Toulon, w dzielnicy Routes, zamieszkałej w dużej części przez muzułmanów od ponad dwóch lat nieprzerwanie jest celem ataków z ich strony. Uryna i odchody w kropielnicy, powtarzające się kradzieże i profanacje doprowadziły do zamknięcia kościoła, który później został przekształcony w islamski squat. Od lat sytuacje była napięta, jednak mimo wzmożonych patroli policyjnych, ataki przybierały na sile. 28 kwietnia 2007 roku, opiekująca się parafią 73-letnia kobieta została zaatakowana, kiedy rano chciała otworzyć salkę rady parafii. W wyniku brutalnego chuligańskiego ataku ofiara odniosła liczne rany i doznała silnego urazu psychicznego.
W styczniu 2007 w kościele Saint Antoine de Ginestière w Nicei zniszczono dziewiętnastowieczne wnętrze: obrazy i drogę krzyżową. Wcześniej kościół wielokrotnie był rabowany i podpalany.
Fala podpaleń i dewastacji nie ominęła również Marsylii. W grudniu 2006 roku sala modlitw w dzielnicy Rougière, zasiedlona nielegalnie od początku Ramadanu przez grupę muzułmanów, została odbita przez policję po skargach wspólnoty mieszkaniowej HLM. W ramach zemsty kilka dni później kaplica w Rougière zapłonęła, podobnie jak sześć aut. Na ścianie pobliskiej piekarni pojawił się napis Pas de mosquée = émeute toute l’année zapowiadający, że zamieszki nie ustaną dopóki nie pojawi się meczet.
W sierpniu 2007 roku w płomieniach stanęła kaplica Saint-Marc w dwunastej dzielnicy Marsylii. Proboszcz podał muzułmanina do sądu o umyślne podpalenie, lecz media i politycy pominęli to wydarzenie milczeniem.
W marcu 2005 kolejna sprawa została przemilczana przez media i władze. W słynącym z silnej mniejszości muzułmańskiej Sartrouville, sześć koktajli Mołotowa zniszczyło kościół Jeana XXIII. Strażakom udało się opanować pożar, jednak odbudowa części kaplicy została zakończona dopiero po trzech latach rekonstrukcji. Tym razem jednak kaplica nie ma dzwonów, żeby nie drażnić społeczności muzułmańskiej.
W Montereau, w regionie Seine et Marne, jedynym czaspismem które nie obawia się pisać o problemach związanych z dżihadem jest Valeurs Actuelles. Pismo donosi, że w dzielnicy Surville muzułmanie, w większości pochodzenia tureckiego, praktycznie przejęli władzę.
Ojciec de Buchard z tamtejszej parafii relacjonuje: Terroryzują mieszkańców, bo chcą zająć ich miejsce; te bandy nastolatków robią to, co każą im dorośli, wykonując za nich brudną robotę. Mówi się o przestępczości, ale w rzeczywistości to wojna w imię szariatu: przeciw Europejczykom i chrześcijanom. Podczas świąt auta chrześcijan były niszczone. Oni nie chcą pozwolić, żeby chrześcijanie bez lęku mogli przyjść do kościoła celebrować swoje święta. Władze bezczynnie przyglądały się podpaleniom kościoła i mojego auta, podobnie jak samochodów księży i diakonów, które były systematycznie niszczone. 11 września w tej dzielnicy ludzie tańczyli z radości.
We wszystkich tych przypadkach ustalono, że muzułmanami, którzy dokonali tych podpaleń kierowały pobudki religijne, pozostaje jednak wiele podobnych spraw, w których jednak policja nie udowodniła motywu dżihadu –świętej wojny przeciw niewiernym.
Francuscy chrześcijanie w zmaganiu z atakami liczyli na reakcję władz. Bezskutecznie. Starając się o głosy politycy posuwają się nawet do tego, że odwiedzają sprofanowane miejsca muzułmanów, na przykład muzułmańskie miejsce pochówku, gdzie pojawiły się nazistowskie napisy, jednak nie ma z ich strony najmniejszej reakcji sprzeciwu w sytuacji, gdy zastraszeni księża uciekają ze zdominowanych przez muzułmanów dzielnic.
Podobnie głowę w piasek chowają media. Gotowe do natychmiastowej reakcji w przypadku najmniejszych przejawów dyskryminacji islamu, odwracają wzrok, gdy chodzi o jawne przypadki antychrześcijańskiego dżihadu.
Milczą również organizacje finansowane z budżetu państwa. Niestety, często zamiast dogłębnie analizować problemy związane z wielokulturowością, idą na łatwiznę, bez zmrużenia oka przyklejając etykietkę rasisty każdemu, kto jest nieufny wobec islamu czy też sprzeciwia się niekontrolowanej imigracji.
Ze względu na narastające napięcia synagogi we Francji mogą skorzystać ze specjalnej ochrony policji. Jeśli jest to możliwe w przypadku Żydów, dlaczego nie można wszcząć takiej samej procedury w Toul czy w Montereau? Joachim Véliocas, autor L’islamisation de la France (Islamizacja Francji), obawia się, że jeśli rząd nie zajmie się natychmiast tą palącą kwestią, chrześcijanie sami zorganizują opór. A stąd już tylko krok do kolejnych zamieszek.
JB npdst. Observatoire de’islamization