Piotr Ślusarczyk
Premier Francji zapowiada wprowadzenie kwot migracyjnych. Czy zapowiedzi te zostaną zrealizowane, okaże się w najbliższych miesiącach. Pomysł spotkał się ze sprzeciwem lewicowych polityków oraz deputowanych z partii prezydenta Macrona.
W trakcie dyskusji nad kwestią imigracji premier Edouard Philippe oświadczył, że „nie boi się refleksji na temat wprowadzenia kwot” – czyli limitowania liczby przyjmowanych imigrantów w określonym przedziale czasowym. Co istotne, debata w Zgromadzeniu Narodowym w przyjętej formule nie kończy się żadnym wiążącym rozwiązaniem. Opozycyjna wobec rządu francuska prawica nazwała ją „ćwiczeniami w komunikacji”. Natomiast lewicowa partia domaga się rozwiązań stojących w kontrze do propozycji szefa gabinetu, postulując szersze otwarcie Francji dla imigrantów. Część polityków lewicy rozważa zgodę na ograniczenie prawa pobytu stałego dla studentów obcokrajowców, uzasadniając, że rozwiązanie to powstrzyma drenaż mózgów z krajów biedniejszych.
Inni komentatorzy stoją na stanowisku, że problemem nie jest sama imigracja, lecz integracja przybyszów z innych kręgów kulturowych. Komentator Laurent Neumann, odnosząc się do reportaży pokazujących obawy Francuzów przed zmieniającą się rzeczywistością, stwierdził, że niepokój społeczeństwa budzą procesy ogarniające dzielnice, w których imigranci odmawiają uznania wzorców kultury francuskiej.
Dzisiejsza polityka we Francji przypomina beczkę prochu. Konflikty spowodowane imigracją dzielą opinię publiczną i wzmacniają partie prawicowe. Przewodnicząca Frontu Narodowego Marine Le Pen zarzuciła rządzącym bezradność wobec problemu migracji, jednocześnie domagając się rozpisania referendum, w którym obywatele odpowiedzieliby na pytanie, czy chcą całkowitego powstrzymania imigracji. Jednocześnie podejmowane przez rządzących działania określa mianem „gadania, z którego nic nie wynika” oraz zarzuca im zdradę interesów narodu francuskiego.
Ruch premiera Francji trudno dziś ocenić jednoznacznie. Z jednej strony może być próbą oswojenia elektoratu Macrona z planowaną zmianą polityki imigracyjnej, z drugiej zaś grą obliczoną na przejęcie głosów Frontu Narodowego w wyborach lokalnych, które odbędą się w marcu.
Jedno pozostaje pewne – ani problemów „zatkanego systemu azylowego”, ani kwestii braku integracji nie da się w debacie publicznej uniknąć. Kwestie związane z imigracją będą bez wątpienia osią sporu politycznego jeszcze przez dłuższy czas.
Źródło: https://fakty.interia.pl