Matias Turkkila
Najgłośniejszą w Finlandii sprawą dotyczącą mowy nienawiści była sprawa polityka partii Prawdziwi Finowie, Jussiego Halla-aho, który w 2008 roku napisał na swoim blogu, że Mahomet był pedofilem.
Halla-aho stwierdził, że skoro Mahomet miał stosunki seksualne z dziewięciolatką, to był pedofilem, a islam jest pedofilską religią, bowiem życie Mahometa ma być dla każdego muzułmanina przykładem. Polityk pytał również, czy dopuszczalne jest stwierdzenie, że życie na zasiłku i okradanie przechodniów jest kulturową i być może genetyczną cechą Somalijczyków. Był to komentarz do felietonu w fińskiej prasie, gdzie napisano, że nadużywanie alkoholu i agresja po pijanemu są kulturowymi i być może genetycznymi cechami Finów.
Halla-aho został oskarżony o podżeganie przeciwko grupie etnicznej i wypowiedzi obrażające religię. Po serii rozpraw, która zakończyła się dopiero w roku 2012 sądzie najwyższym, uznano go winnym i skazano go na wysoką grzywnę.
Do tej sprawy nawiązano w niedawnej debacie telewizyjnej, która została omówiona na portalu YLE, fińskiego nadawcy publicznego. Oto fragmenty tej relacji.
„Temat mowy nienawiści doprowadził do ożywionej debaty telewizyjnej. Znany uczestnik debat, krytyk imigracji i założyciel Hommaforum oraz redaktor naczelny biuletynu partii Prawdziwi Finowie, Matias Turkkila, twierdzi, że mowa nienawiści to wyraz sfrustrowania tradycyjną debatą publiczną.
– Ludzie boją się, co się stanie. Wielu uważa, że ich obawy i lęki, na przykład, dotyczące wojującego islamu, nie są brane pod uwagę. To powoduje frustrację, która dotknęła niektóre osoby – powiedział Turkkila. Turkkila potępia on zastraszanie, ale broni wolności słowa i prawa do obrażania: – Możliwość używania słów, które obrażają innych, to podstawa wolności słowa.
Dążenie Turkkili do prawa do obrażania innych nie spotkało się z akceptacją innych dyskutantów. – Co to znaczy, że istnieje prawo używania słów, które są obraźliwe dla innych? – pytał poseł Jani Toivola (z partii Zielonych).
– Jeżeli nie będzie prawa do obrażania, każdy będzie mógł stworzyć ograniczenie tego, co ktoś inny może powiedzieć. Putin może powiedzieć, że czuje się dotknięty wystąpieniami opozycji i zdelegalizować je. Tak też mniej więcej się stało w Rosji. Na scenie politycznej każdy może czuć się dotknięty przez cokolwiek, powiedział Turkkila.
Marko Forss, pracownik policji internetowej, którego praca skupia się na mowie nienawiści, podkreślił granice wolności wypowiedzi. – Nie widzę sensu w tym, żebyśmy pozwolili na obrażanie innych w debacie publicznej. Można krytykować pod warunkiem, że krytykuje się sprawy, a nie osoby – stwiedził Forss.
Poseł partii Zielonych, były tancerz Joni Toivola (pochodzenia kenijskiego) zastanawiał się, dlaczego ludzie wybierają mowę nienawiści do wywierania wpływu. – Trudno sobie wyobrazić, że jeśli ktoś chce zmienić społeczeństwo lub nie jest zadowolony z polityki imigracyjnej, to używa jako broni obrażania kogoś. Dlaczego nie szuka się zmian normalnymi, uczciwymi metodami?
* * *
Komentarz na blogu Tudra Tabloid:
Ja czuję się obrażony za każdym razem, gdy zabiera głos jakiś przedstawiciel lewicy. (…) Ochrona prawa wolności słowa dotyczy właśnie tych słów, z którymi się nie zgadzamy lub które wprawiają nas w zakłopotanie. W przeciwnym razie ci, którzy mają wpływy polityczne, mogliby dyktować, które słowa są poprawne i właściwe, a które według nich są nie do przyjęcia ze względów politycznych, religijnych itp. Również przepisy dotyczące mowy nienawiści, tak jak w przypadku Jussi Halla-Aho, są egzekwowane wybiórczo i stanowią dla mnie po prostu jeszcze jeden dowód na bezzasadność prawa dotyczącego mowy nienawiści. Nie potrzebujemy anonimowych biurokratów siedzących w swoich biurach, surfujących w sieci i decydujących, co inni mogą lub czego nie mogą powiedzieć.
Oprac. Agaxs/PJ
Źródła: