Na Zachodzie odbywają się propalestyńskie demonstracje. Mówią one wiele, ale nie o samym konflikcie, tylko o ich uczestnikach.
Konflikt izraelsko-palestyński ma swoich propalestyńskich zwolenników na całym globie, którzy w okresie nasilenia się walk wychodzą na ulice. To normalne w państwach demokratycznych, czy są jednak dopuszczalne granice w tych sporach i co mówią nam one o mieszkających w Europie imigrantach i ich potomkach?
Trudno bowiem zaakceptować pierwsze demonstracje, które wyrażały radość z ataków Hamasu. Nie ataków na żołnierzy, ale celowego, świadomego zabijania cywilów, porywania ich, mordowania dzieci. Tak działo się podczas demonstracji w Manchesterze, gdzie prezydent Manchester Friends of Palestine, Dana Abuqamar, mówiła o tym, że jest pełna dumy i radości. Podobne głosy było słychać w Brighton.
W Polsce głównie skrajna lewica, między innymi anarchiści i Pracownicza Demokracja, wzywała do ludobójstwa lub czystki etnicznej pod pomnikiem Kopernika w Warszawie
W Berlinie krzyczano „śmierć Żydom”, „śmierć Izraelowi”. W Sydney grupa solidaryzująca się z Palestyną krzyczała „gazować Żydów”. Setki demonstrantów protestowały też w Nowym Jorku, wzywając do zniszczenia syjonistycznego państwa i krzycząc „700” nawiązując do liczby ofiar ataku Hamasu. W Bostonie wyśmiewano się z ofiar ataków. Francja zablokowała dwie demonstracje obawiając się antysemickich nastrojów. W Holandii, wzorując się chyba na marszach oranżystów z Irlandii, marsz propalestyński miał przejść przez dzielnice żydowskie.
Pro Hamas and Palestinian supporters in Boston are showing videos of dead Israelis to pro Isreal supporters. These are the people we let into our country as well as homegrown. Now just imagine how many came through our borders.#Israelpic.twitter.com/eLOHPuZEJm
— FinesseNYC (@alldaynightNY12) October 10, 2023
Można oczywiście próbować to tłumaczyć nastrojami wynikającymi z napiętej sytuacji, poczucia bycia pod okupacją, a także łamania praw człowieka ze strony Izraela. Tylko że tu nie ma równowagi. W Europie demonstracje Żydów radujących się ze śmierci ofiar cywilnych nie mają miejsca. Podkreślają prawo Izraela do samoobrony, mówią o trudności toczenia konfliktu, oskarżają Hamas i inne organizacje palestyńskie o ukrywanie się wśród budynków cywilnych, ale nie okazują radości. Kiedy więc niemiecka telewizja pokazuje muzułmankę, która otwarcie przyznaje, że cieszy się z tego pierwszego ataku Hamasu i przyznaje, że z rodziną w domu świętowali, to pytanie o integrację jest zasadne.
Fällt euch was auf?
Keine Scham, keine Bedenken so etwas tief menschenverachtendes vor der Kamera zu sagen.
Jedem Deutschen, selbst wenn er der größte Antisemit wäre, wäre bewusst, dass wenn er so etwas in die Kamera sagt, er seine bürgerliche Existenz, seinen Job und alles… pic.twitter.com/evnLn7TMmP
— Anabel Schunke (@ainyrockstar) 10. Oktober 2023
Poza tym to nie jest tak, że Żydzi w Europie muszą bać się muzułmanów tylko w chwili napięć na Bliskim Wschodzie. Badania wskazują, że ofiary antysemickich ataków najczęściej wskazują jako sprawcę osobę o radykalnych poglądach islamskich. Na drugim miejscu jest skrajna lewica. Z tych nurtów rekrutują się główni uczestnicy propalestyńskich demonstracji. Teraz po prostu jest gorzej. W Wielkiej Brytanii rośnie liczba antysemickich ataków, szkoły żydowskie wzmacniają ochronę, a rodzice obawiają się o swoje dzieci. Poziom zabezpieczenia żydowskich instytucji podnoszą Niemcy, Hiszpania czy Włochy. Do ochrony fundacji, szkół czy synagog rozmieszczani są funkcjonariusze policji.