Jako pokłosie niedawnego referendum, w którym Szwajcarzy powiedzieli „nie” minaretom w ich kraju, prezentujemy obszerne fragmenty artykułu Samira Khalila Samira, jezuickiego teologa i badacza islamu, z pochodzenia Egipcjanina, obywatela Włoch, profesora i wykładowcy na Uniwersytecie Świętego Józefa w Bejrucie, autora książki „Islam – 100 pytań”.
***
Wyniki referendum przeprowadzonego w Szwajcarii zaskoczyły samych jego inicjatorów –Szwajcarską Partię Ludową i Federalny Związek Demokratyczny. Ponad 57% Szwajcarów zagłosowało przeciwko budowie minaretów, które, jak twierdzą, kojarzą im się z arogancją muzułmanów.
Wszystko zaczęło się od petycji złożonej przez mieszkańców Langenthal, gdzie społeczność muzułmańska wyszła z prośbą o pozwolenie na budowę minaretu przy istniejącym meczecie. Badania opinii publicznej przeprowadzone w Europie pokazują, że rezultat szwajcarskiego referendum byłby bardzo podobny, gdyby zostało ono dokonane we Francji, Holandii, Belgii, Włoszech, Hiszpanii, Niemczech czy Austrii.
Europejskie sondaże
– We Francji, miesięcznik „Le Monde” wystosował ankietę: Przeprowadzenie referendum, takiego jak w Szwajcarii, to przejaw demokracji czy nieodpowiedzialności? W odpowiedzi 61,5% opowiedziało się za demokracją, 33,2% za nieodpowiedzialnością, a 5,3% wstrzymało się od głosu. Tygodnik „L’Express” postawił kolejne pytanie: Gdyby zostało ono przeprowadzone we Francji, jaka byłaby Twoja odpowiedź?. 86% Francuzów jest przeciwko minaretom, 11% za, 2% nie oddało głosu. Efekty badań dziennika „Le Figaro”: 77% mówi „nie” minaretom, a 23% się na nie zgadza.
– Według telewizji „Business FM”: 75% na nie, 25% na tak. Podobnie jak w lewicowej telewizji „EuroNews”, gdzie 70% jest na nie, 29% na tak, a 1% wstrzymuje się od głosu.
– Radio MonteCarlo: 83% na nie, 17% na tak.
– Belgijski dziennik „Le Soir” również przeprowadził sondaż: 63,2% Belgów jest przeciw, 34% za, a 2,8% nie ma zdania na ten temat.
– W Hiszpanii jest podobnie; dziennik „El Mundo” analizował opinie dwudziestu pięciu tysięcy Hiszpanów, a rezultat to 79% obywateli zdecydowanych oddać głos na nie, oraz 21% na tak.
– Niemiecki dziennik „Die Welt” też przyłączył się do sondażu: 87% przeciwko minaretom, 12% zagłosowało na tak.
– W Austrii, dziennik „Die Presse” – bliski kręgom przemysłowym i chadeckim, również podał wyniki swoich badań: 54% nie, 46% tak.
– W Holandii prawicowo-liberalny dziennik „Elzevier” donosi, że 86% jest na nie, a 16% na tak.
Kilka uwag na temat rezultatów
Wyniki tych sondaży dają pewien interesujący obraz. Można zaryzykować stwierdzenie, że reakcja Europejczyków na rozprzestrzeniający się kult mahometański jest jednoznaczna. Kwestie związane z islamem i imigracją budzą społeczne zaniepokojenie, ponieważ ludzie w ogólnym odbiorze wiążą się one z kwestią religijnego fanatyzmu. Jest to również dość odważne działanie obywatelskie, by powiedzieć „dość”, pomimo wszechobecnej poprawności politycznej.
Dr Issam Mujahid, rzecznik włoskiej ummy (społeczności muzułmańskiej) miasta Brescia, tak skomentował wyniki badań: Są to głosy wynikające ze strachu, ale wszyscy jesteśmy za to odpowiedzialni i dodał, że teraz wszyscy powinni pracować nad dialogiem pomiędzy cywilizacjami, aby odrzucić tezę o ich zderzeniu.
Ostry sprzeciw Europejczyków dotyczący minaretów wynika z obawy przed konsekwencjami, które mogą nastąpić po wydaniu zgody na wzniesienie tych budowli. Dziś prośba o minaret, rozumują ludzie, a jutro życzenie zorganizowania przerw na modlitwę podczas pracy (a bogobojny muzułmanin modli się pięć razy dziennie), lub żądanie aby w szkołach czy szpitalach podawane były posiłki halal. Sam doświadczyłem tego, gdy zażądano ode mnie przerwy w zajęciach, które prowadziłem na uniwersytecie w Birmingham.
Muzułmanie w Europie wciąż wysuwają nowe żądania, są one coraz bardziej stanowcze. Statystycznie, tylko jedna trzecia wszystkich imigrantów w Europie pochodzi z regionów tradycyjnie muzułmańskich; pozostali pochodzą z Azji, Europy Wschodniej, Afryki i Ameryki Łacińskiej. Jednak ta pierwsza grupa wyróżnia się najbardziej i jest przedmiotem wielu dyskusji, ponieważ wciąż wysuwa żądania o charakterze kulturalno-religijnym. Raz udzielona zgoda tylko utwierdza ich w przekonaniu, że mogą pozwolić sobie na kolejne postulaty.
Muzułmanie są grupą o silnie rozwiniętym poczuciu tożsamości religijno-kulturowej; w świecie islamu obie te sfery są nierozdzielne. Współcześni Europejczycy – choć w obecności innych kultur zaczynają odkrywać, czym jest ich własna – mają na razie problem z określeniem swojej tożsamości i w zestawieniu z muzułmanami wychodzą na słabszych, mimo że (na razie jeszcze) tworzą większość. Trudno o autentyczny dialog między dwoma partnerami, z których jeden ma silne poczucie tożsamości, a drugi słabe. Gdy obaj są silni, rozmowa jest może trudniejsza, ale na pewno bogatsza i wartościowsza.
Z drugiej strony, Issam Mujahid mówi: Europejskim muzułmanom brakuje organizacji społeczeństwa obywatelskiego. Islam reprezentowany tutaj jest wyłącznie przez meczety. To niedobrze. Muzułmanie, którzy się zintegrowali, nie zaznajamiają pozostałych z europejskimi wartościami kulturowymi, a imamowie również tego nie robią, bo sami ich nie przyjęli.
Sens szwajcarskiego referendum można by podsumować tak: Nie chcemy już dłużej chronić odmienności kulturowej i gwarantować wolności religijnej w taki sposób, że sami poddajemy się nietolerancji islamu, który ze swej strony zupełnie nie uznaje ani odmienności kultur, ani wolności religii.
Dla muzułmanów jest to okazja do określenia, co jest naprawdę ważne w ich wierze i kulturze, i czego w Europie brakuje – co jest naprawdę zasadniczo konieczne, a co jest tylko doraźną zachcianką. Nie powinni oni żądać wszystkiego, co mieli u siebie, ponieważ żyją teraz w innych krajach, które mają własne prawa, zwyczaje i zasady. Dopiero wtedy będziemy mogli określić czy jest w ogóle możliwe ustanowienie jakichś ogólnych ram, tak na poziomie państwa, jak i jednostki. Zarówno wyniki sondaży w Europie jak i wymowa szwajcarskiego referendum powinny skłonić muzułmańskich imigrantów do pracy nad obrazem, jaki tworzą.
A po stronie Europejczyków powinien pojawić się namysł nad tym, co nas naprawdę określa, co sprawia, że jesteśmy, kim jesteśmy.
Na przykład chusty
Noszenie chust jest traktowane jako nakaz, ale to nie oznacza, że są one zasadniczo konieczne. Pisało o tym wielu poważnych autorów muzułmańskich – na przykład Gamal al-Banna, młodszy brat założyciela Bractwa Muzułmańskiego Hassana al-Banny, napisał ksiązke i kilka artykułów o tym, że noszenie chusty nie jest nakazem. Było nakazem dla żon Mahomenta, ale badacze tekstów nie mają pewności czy dotyczył on również innych kobiet. Jako argumenty podają przykłady z historii: jeszcze 50 lat temu w Egipcie, Syrii, czy Libanie kobiety nie musiały zakrywać włosów i żaden imam nie wytykał ich palcem. Dopiero w ciągu ostatnich 30 lat zaczęły sie pojawiać coraz częściej i dziś są już właściwie obowiązkowe.
Jednakże muzułmanie potrafili w przeszłości określać, co jest fundamentalne, a co drugorzędne. Nawet dziś społeczności muzułmańskie szanują tych, którzy określają sie jako wierzący, lecz nie praktykują. Dotyczy to nawet modlitwy – tak naprawdę niewielu muzułmanów modli się pięć razy dziennie.
Wolność wyznania jest podstawą wszelkich wolności – skoro więc muzułmanie żadają jej dla siebie w Europie, powinni zapewnić ją niemuzułmanom w krajach islamskich.
Samir Khalil Samir
oprac. MK/PJ na podst. asianews.it