Wiele badań opinii publicznej w krajach muzułmańskich ukazuje przerażający obraz dominującego poparcia dla przemocy, ksenofobii, rasizmu, religijnej nietolerancji.
Można powiedzieć, że mamy tu do czynienia z długotrwałym wpływem radykalnego islamu na szkolnictwo, z dominacją radykalnego islamu w meczetach, z efektami mniej lub bardziej teokratycznych, dyktatorskich rządów. Były dysydent radziecki, Anatolij Szczaranski ma tu jeszcze inny pogląd, że w krajach, w których panuje terror, badania opinii publicznej pokazują wykrzywiony obraz, chociaż nigdy nie wiemy, jak bardzo wykrzywiony.
Podobnie jak niegdyś w czasach komunistycznego terroru, tylko bardzo nieliczni odważają się głośno mówić, czasem płacąc za to własnym życiem. Kiedy przychodzi odwilż, pojawia się tych głosów więcej, chociaż nadal są nieliczne, a większość woli swoje prawdziwe opinie zachować dla siebie. W Egipcie, po odsunięciu od władzy Bractwa Muzułmańskiego, możemy mówić o prawdziwej odwilży. Prezydent Sisi wezwał do otwartego dialogu na temat religii, na temat tej interpretacji islamu, która leży u źródła muzułmańskiego terroryzmu. W Egipcie słyszymy dziś głosy jakich nie było tam słychać od stuleci.
Czy to jest zapowiedź prawdziwej muzułmańskiej wiosny? Tego nie możemy wiedzieć, ale podobne pojedyncze głosy słychać dziś także w innych krajach arabskich. Poniżej pokazujemy głosy dwóch dysydentów, jednego z Arabii Saudyjskiej i drugiego z Jordanii. Jest ich więcej i mogą zwiastować początek jakiejś zmiany.
W artykule z 27 listopada 2014 w dzienniku Al-Watan, saudyjski publicysta Ali Al-Szarimi ostro skrytykował tych, którzy wahają się przed jednoznacznym potępieniem muzułmańskiego terroryzmu i znajdują dla niego usprawiedliwienia – takie jak to, że jest to odpowiedź na zachodnio-izraelską agresję, lub że wynika z frustracji spowodowanej ubóstwem i bezrobociem. Napisał, że takie usprawiedliwienia pośrednio wspierają terroryzm, i popychają młodych ludzi do uczestniczenia w terroryzmie i dżihadzie. Tak więc, jak mówi, ci, którzy używają dyskursu połowicznego poparcia dla terroryzmu, nie są mniej niebezpieczni, niż same organizacje terrorystyczne.
Ali Al-Szarimi pisał między innymi:
„Czy kiedykolwiek słyszałeś o bandzie mówiącej „ale”? Upraszczając nieco, jest to banda ludzi, którzy zakochali się w słowie „ale”, a ich romans z tym słowem jest długą historią miłosną. Ta banda przeczy sama sobie: wspiera, ale nie wspiera, sprzeciwia się, ale nie sprzeciwia, potępia, ale nie potępia. Ta banda nie ma koloru, smaku, zapachu – bo choć twierdzi, że nie popiera operacji terrorystycznych, jednak wymyśla dla nich nikczemne wymówki, usprawiedliwiając je w umysłach ludzi, przede wszystkim prostego ludu. W rzeczywistości są tacy ludzie, w tej bandzie, którzy wspierają operacje terrorystyczne, jednak w tajemnicy i wstydliwie …
Ta banda zrzeszonych wokół „ ale” pierwszy raz pojawiła się wraz z powstaniem organizacji Al-Kaida, ale przede wszystkim po wydarzeniach z 11 września, kiedy to rozpoczęła potępianie terroryzmu, jednocześnie uzasadniając go jakąś rzekomo zrozumiałą odpowiedzią na niesprawiedliwość czynioną muzułmanom od wewnątrz i na zewnątrz. Nie wiem, jak mogą usprawiedliwić terroryzm jako reakcję na niesprawiedliwość czynioną muzułmanom w krajach muzułmańskich, twierdząc w tym samym czasie, że zachodnia demokracja i wolność są apostazją i przestępczą działalnością! Jeśli bowiem brak wolności w krajach muzułmańskich usprawiedliwia terroryzm, w takim razie jak wytłumaczyć islamski terroryzm mający miejsce w wielu krajach europejskich, gdzie życie nie mogłoby być bardziej demokratyczne?
W odniesieniu do niesprawiedliwości wyrządzanych muzułmanom z zewnątrz, członkowie tej bandy mają na myśli niesprawiedliwości Zachodu wobec muzułmanów. Wyjaśniają terroryzm, uzasadniając go twierdzeniem, że jest to reakcja na zachodnią i izraelską agresję. Ale jakie jest powiązanie pomiędzy masakrami muzułmanów i zbrodniami Zachodu wobec nas? Czy jesteśmy jedynym narodem cierpiącym ucisk i podbój?! Wiele narodów jest bardziej uciśnionych niż muzułmanie – ale oni nie znają ataków samobójczych. Prawdą jest, że od zarania dziejów do naszych czasów, niesprawiedliwości, jakie niektórzy muzułmanie zadają swoim muzułmańskim braciom, są znacznie gorsze niż niesprawiedliwości wyrządzane im przez innych. Zobaczcie jak radykalne frakcje w Syrii, Somalii, Iraku i Afganistanie walczą między sobą!
Jeśli terroryzm jest wynikiem tyranii Izraela, dlaczego Al-Kaida i ISIS nie biorą odwetu na Izraelu? Jednym z fałszywych argumentów powtarzanych przez bandę „ale”, jest to, że terroryzm jest naturalną odpowiedzią na świecki i liberalny radykalizm. To jest błędne usprawiedliwienie – kto słyszał o świeckich i liberalnych Arabach uprawiających takfir [tzn. oskarżających innych o herezję], odcinających głowy lub przebijających serca?
Wymówki tego gangu obejmują także oświadczenia, że terroryzm jest reakcją na frustrację spowodowaną biedą i bezrobociem. To jednak nie zgadza się z rzeczywistością – większość radykalnych frakcji nie cierpi z powodu biedy ani bezrobocia. Wręcz przeciwnie; mają mnóstwo pieniędzy na swoje zamachy terrorystyczne.
Nowy rodzaj ludzi „ale”, powielany przez sekty, najwyraźniej pojawił się po wydarzeniach na Al-Dalwa [w dniu 3 listopada 2014 w Al-Ahsa w Arabii Saudyjskiej szyici zostali zaatakowani podczas modlitwy, a pięciu z nich zostało zabitych [1]], kiedy wstydliwie potępili ataki, zastrzegając się i dodając: „ale musimy też potępić szyitów zabijających i mordujących naszych sunnickich braci w Iraku, Syrii, Libanie i Jemenie. To jest dokładnie ten sam język, który od dawna słyszymy od kaznodziejów w meczetach, którzy krzyczą z ambony „O muzułmanie! Islam zakazuje rozlewu krwi, ale zobaczcie, co dzieje się z muzułmanami w Czeczenii, Kaszmirze, Bośni, Palestynie, Afganistanie i Iraku! Zobaczcie zachodni rasizm i amerykańską arogancję wobec muzułmanów”. Jest to podżegający do przemocy dyskurs, tworzący atmosferę, która wpycha młodych ludzi na łono terroryzmu i skłania ich do przyjęcia sposobu myślenia zgodnego z dżihadem takfiri.
Banda “ale” nie jest mniejszym zagrożeniem dla muzułmańskich społeczeństw niż same organizacje terrorystyczne.”
Przypis:
[1] Patrz MEMRI Seria Specjalnych Komunikatów – Nr 5901 – 10 grudnia 2014
Publicyści saudyjscy: W naszym kraju istnieje podżeganie szyickie.
Tłumaczenie: M. S.
* * *
Mamy problem
W artykule z 10 lutego 2015 r. w angielskojęzycznej gazecie jordańskiej “Jordan Times”, zatytułowanym “Mamy problem”, prawnik i publicysta Zaid Nabulsi napisał, że muzułmanom nie wolno po prostu twierdzić, że „islam nie jest winien” działań terrorystów, ale muszą także przyznać, że ekstremizm organizacji terrorystycznych, takich jak ISIS, wynika bezpośrednio z nauczania islamu wahabickiego, które obecnie przenika świat sunnicki, i z nauk szerzonych przez Bractwo Muzułmańskie oraz znanych duchownych, takich jak przewodniczący Międzynarodowego Związku Uczonych muzułmańskich, szejk Jousef Al-Karadawi. Dodał, że muzułmanie muszą być wystarczająco odważni, by nie tylko potępić ideologię terrorystów, ale także wyrzec się tekstów islamskich, które są nie do pogodzenia z podstawowymi wartościami ludzkimi, włącznie z pewnymi hadisami, które są błędnie przypisane Prorokowi Mahometowi, jak też tekstami niektórych znanych uczonych średniowiecznych, takich jak Ibn Tajmijjah.
Zaid Nabulsi pisał m. in.:
„Część nauczania wahabickiego, które przesyciło powietrze, którym oddychamy w świecie muzułmańskim, jest po prostu nie do pogodzenia z przyzwoitymi wartościami ludzkimi”
Dość tego. Pora powiedzieć wprost. Twierdzenie: “Islam jest niewinny” jest niepełnym zdaniem. Potrzebna jest introspekcja, bowiem jeśli cofniemy się przed rzeczywistością, alternatywą będzie więcej obrazów takich jak te, które widzieliśmy w ostatni wtorek wieczorem, kiedy odważny pilot jordański lejtnant Muath Al-Kasasbeh został spalony w klatce…
Część nauczania wahabickiego, które przesyciło powietrze, jakim oddychamy w świecie muzułmańskim, jest po prostu nie do pogodzenia z przyzwoitymi wartościami ludzkimi, szczególnie partie oznajmiające, że każdy nie-wahabita jest ciałem do rozporządzenia i jego krew można rozlać bez żadnego problemu. Dość więc tego chowania głowy w piasek. Nużące stało się wysłuchiwanie jałowego banału, że islam jest niewinny, po każdej potworności popełnionej przez pobożnych fanatyków, którzy nie robią niczego poza dosłownym stosowaniem tekstu ze swoich ksiąg, który nakazuje im mordować niewiernych.
Eskapistyczny pogląd, że islam głównego nurtu nie ma nic wspólnego z tymi potwornościami, nie da się już dłużej utrzymać, ponieważ wahabizm i islam stały się nieodróżnialne. Żeby zrozumieć dzisiejszy kryzys muzułmanów, trzeba pamiętać, że wahabizm istnieje w wielu tekstach zawierających domniemane powiedzenia Proroka Mahometa, lub w książkach „hadisów”, czczonych przez tak wielu. Musimy skonfrontować niezaprzeczalny fakt, że z tych właśnie opowieści znajdowanych w tych książkach wypływa bezprecedensowe okrucieństwo grup tak zwanego Państwa Islamskiego i Dżabhat Al-Nusra.
Problem dzisiaj nie ma nic wspólnego z oryginalnym duchem przesłania Proroka Mahometa. Ani też nie ma nic wspólnego z burzliwą historią muzułmanów przez 14 stuleci, z których część była niewątpliwie wspaniała i oświecona. Dzisiejszą katastrofą jest widzialny islam w świecie współczesnym, tak jak jest demonstrowany przez panujące wierzenia i praktyki wielu ludzi, którzy nazywają siebie muzułmanami.
Ten negatywny wizerunek muzułmanów nie jest tylko dymem bez ognia. Tego właśnie nie potrafiło pojąć owych 120 uczonych islamskich, którzy wysłali w zeszłym roku list do Abu Bakra Al-Baghdadiego. [ISIS] nie wynalazło nowego islamu. Wręcz przeciwnie, jego zwolennicy ściśle naśladują te same książki, które cytowano w tym długim liście (zaadresowanym dziwacznie do „dra Ibrahima Awwada A-Badriego”, co jest prawdziwym nazwiskiem Bagdadiego, nadając intelektualną szacowność temu masowemu mordercy, jak gdyby pisali list do burmistrza Kopenhagi). W rzeczywistości ten list uczonych był chybioną próbą zdezynfekowania wahabizmu, oczyszczenia go od siebie samego, przez twierdzenie, że IS po prostu źle interpretuje teksty, które są skądinąd całkowicie zgodne z przyzwoitością ludzką. W tym sensie list sprzeczał się o semantykę rzekomej instrukcji Proroka, by szerzyć islam mieczem, ale nie odważył się odrzucić autentyczności tychże słów…
Jeśli naprawdę chcemy bronić islamu, musimy dokonać znacznie bardziej inwazyjnej operacji chirurgicznej. Weźmy Bractwo Muzułmańskie jako przykład dominacji nauczania wahabickiego wśród dzisiejszych muzułmanów. Bractwo jest wirtualną macicą, która wyhodowała wszystkie obecne grupy dżihadystyczne, włącznie z samą Al-Kaidą (Al-Zawahiri pochodził z egipskiej odnogi Bractwa Muzułmańskiego, która zamordowała prezydenta Anwara Sadata). Niemniej, kiedy w 2006 r. został zabity Abu Musab Al-Zarkawi trzech najwyższych rangą przywódców BM w Jordanii bezwstydnie poszło do domu kondolencji w Zarka i oznajmiło mediom, że Zarkawi jest męczennikiem w oczach Boga, mimo że Zarkawi poprzedniego roku wysadził w powietrze trzy hotele w Ammanie, zabijając dziesiątki Jordańczyków zajmujących się swoimi sprawami lub świętujących spokojny ślub…
Orgia obcinania głów w Syrii na przestrzeni ostatnich czterech lat była promowana przez bardzo bogatych duchownych sunnickich, takich jak Jusuf Al-Karadawi i Mohammad Al-Uraifi, wspomaganych przez niezliczone stacje satelitarne, otwarcie nawołujące do mordowania Alawitów i szyitów, i finansowane miliardami od niezmiernie bogatych, ale pełnych nienawiści muzułmanów. Starczy więc tych zaprzeczeń. Pora wznieść alarm. Mamy problem!
Istnieje oczywista skłonność do eliminowania “Innego” zakorzeniona głęboko w ideologii wahabizmu. Zaprzeczanie temu faktowi jest nie tylko głupotą, ale także jest niebezpieczne, bo zakrywamy bandażem rakową narośl. Nie możemy zaprzeczyć, że wiele tekstów wahabitów to te same instrukcje obsługi, których używają islamistyczni rzeźnicy do uzasadnienia swojego barbarzyństwa. Na przykład, bardzo niewielu ludzi wie, że kiedy pilot jordański Muath był palony, w nagraniu tego makabrycznego wydarzenia lektor recytował fatwę Ibn Tajmijjaha orzekającą, że palenie niewiernych jest uprawnionym aktem dżihadu. Ibn Tajmijjah nie jest jakimś mało znanym uczonym z marginesu islamu sunnickiego. Jest powszechnie czczony w świecie sunnickim i jest obdarzony tytułem „Szejka Islamu”, wznoszącym go do statusu niemal nieomylnego duchownego.
Jeśli naprawdę chcemy bronić islamu jako religii miłosierdzia, jeśli naprawdę chcemy, by nam wierzono, kiedy oznajmiamy o niewinności tej religii, musimy zrobić coś więcej niż powtarzanie bezsensownej mantry, że nie mamy nic wspólnego z [ISIS]. Musimy zebrać odwagę zidentyfikowania konkretnych tekstów, które istotnie zniesławiają islam, potępić je i trwale oczyścić z nich tradycję islamską.
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska
Źródło: MEMRI specjalny komunikat nr 5963 z 10 lutego 2015.
Artykuł publikujemy za: http://www.listyznaszegosadu.pl/dysydenci/dysydenci-muzulmanskiego-swiata