Jako egipska muzułmanka, która żyła w kraju rządzonym przez Bractwo Muzułmańskie, byłam świadkiem zniszczeń przez nie dokonywanych.
Najwyższa Rada Ulemów* z Arabii Saudyjskiej wydała ostatnio oświadczenie, że Bractwo Muzułmańskie jest organizacją terrorystyczną, co spotkało się z dobrym przyjęciem u Egipcjan. Deklaracja Arabii Saudyjskiej potwierdziła, że Bractwo nie reprezentuje islamu, a jego działanie nie jest motywowane islamem. To pomoże naszemu regionowi uwolnić się od religijnego ekstremizmu i terroryzmu.
Chociaż Arabia Saudyjska oficjalnie uznała Bractwo Muzułmańskie za organizację terrorystyczną już w 2014 roku, podobnie jak Zjednoczone Emiraty Arabskie, rada ulemów tego królestwa również uznaje teraz to ugrupowanie za terrorystów stwierdzając, że działa „wbrew wskazaniom naszej szlachetnej religii, posługując się jednocześnie maską religijną dla ukrycia swoich celów, którymi jest coś przeciwnego: podżeganie, sianie spustoszenia, dopuszczanie się agresji i terroryzmu”.
To oświadczenie pojawia się w czasie, gdy kraje europejskie wciąż błądzą, szukając właściwej strategii wykorzenienia ekstremizmu. Zapewne jednak podniosą się głosy za prawem Bractwa Muzułmańskiego do istnienia, za prawem jego członków do zachowania swojej ideologii. Te głosy, oparte na przekonaniu, że podtrzymują wartości równości i ludzkiej godności, są błędne.
Dojście do władzy Bractwa Muzułmańskiego w Egipcie pokazuje zagrożenie, jakim jest ta organizacja. Bractwo doszło do władzy w czerwcu 2012 roku, ale w lipcu 2013 zostało usunięte po powszechnych protestach przeciwko takiej władzy.
Podczas sprawowania rządów Bractwo próbowało pacyfikować kobiety. Nie powinny odwracać naszej uwagi ich błędy ekonomiczne, wdrażane strategie, brak zapewnienia działających usług komunalnych, czy też wstyd, jakiego doświadczyliśmy w związku z błędnym prowadzeniem przez nich polityki zagranicznej, ani nawet ogólnie narracja ofiary i leżąca u jej podstaw mentalność, ponad którą nie mogli się wznieść, chociaż zajęli najwyższą pozycję w państwie.